Monitoring wizyjny

Kamery monitoringu towarzyszą nam dzisiaj niemal na każdym kroku. I choć śledzą nas na osiedlu, w pracy, w szkole, na ulicy, w sklepie i w urzędzie, wciąż pozostają zagadką. Co dzieje się po drugiej stronie? Tego nie wiemy i nie jest to przypadek. W monitoringu, jak w Panoptykonie, zostaje zerwany związek „widzieć – być widzianym”. Ukryty operator ma za zadanie obserwować innych, choć sam pozostaje niewidoczny. Kamery są często konstruowane tak, żeby nie było jasne, w którą stronę spoglądają. Nie możemy nawet mieć pewności, czy dany egzemplarz w ogóle działa.

Znaków zapytania związanych z monitoringiem jest znacznie więcej. Brakuje informacji, gdzie są zainstalowane kamery, ile ich jest, ile kosztują, kto je wykorzystuje, czemu służą, co dzieje się z nagraniami, jak długo są one przechowywane, kto ma do nich dostęp. Bałagan na tym polu wynika w dużej mierze z braku kompleksowej regulacji prawnej. Bardzo ogólne zasady wykorzystywania kamer dotyczą jedynie części podmiotów publicznych (np. policji czy straży miejskiej), w przypadku podmiotów prywatnych mamy prawdziwą wolną amerykankę: kamery są montowane w dowolnym miejscu przez każdego, kto ma na to ochotę. Stwarza to ogromne pole do nadużyć.

Brakuje informacji, gdzie są zainstalowane kamery, ile ich jest, ile kosztują, kto je wykorzystuje, czemu służą, co dzieje się z nagraniami, jak długo są one przechowywane, kto ma do nich dostęp.

Zagrożenia dla prywatności są wpisane w sposób działania monitoringu – zinstytucjonalizowanej formy podglądactwa. Badania pokazują, że męscy operatorzy wykorzystują kamery do obserwowania kobiet. Kamery instalowane są w miejscach intymnych (np. toaletach, przebieralniach), zdarza się również, że urządzenia montowane w miejscach publicznych zaglądają do mieszkań. Śmieszne, bulwersujące bądź kompromitujące nagrania trafiają później do mediów i Internetu. Mimo to kamery instalowane są w kolejnych miejscach i coraz bardziej ingerują w nasze codzienne życie. Część z nich ma wciąż ograniczone możliwości techniczne, jednak pojawiają się również elektroniczne cudeńka, wyposażone w różnorakie zaawansowane funkcje.

A zaczęło się to wszystko dość niepozornie. Historia monitoringu wizyjnego sięga połowy XX wieku. Początkowo był on używany jedynie do ściśle określonych celów: kontrolowania pracowników, zarządzenia ruchem czy rejestrowania przebiegu demonstracji. Dopiero z czasem monitoring zaczął być wykorzystywany jako rutynowe narzędzie służące utrzymywaniu porządku i zapobieganiu przestępczości, co dało impuls do jego dynamicznego rozwoju. Nie przypadkiem stało się to w latach 90. ubiegłego wieku, kiedy po zakończeniu zimnej wojny firmy produkujące na potrzeby wojska stanęły przed widmem utraty zamówień. Receptą okazało się przestawienie profilu działalności z bezpieczeństwa zewnętrznego na wewnętrzne. Miejsce zewnętrznego wroga zajął wróg wewnętrzny: złodziej, wandal, imigrant czy bezdomny, przeciwko któremu skierowano nowe narzędzie obrony – kamery monitoringu.

Myślenie w kategoriach: wolność kontra bezpieczeństwo czy prywatność jednostki kontra dobro wspólne, choć powszechne, nie odpowiada rzeczywistości.

Towarzyszyło temu rozkręcanie spirali lęków. Choć w praktyce kamery monitoringu są wykorzystywane do bardzo różnych celów, w powszechnej świadomości mają służyć przede wszystkim zapewnianiu bezpieczeństwa. Myślenie w kategoriach: wolność kontra bezpieczeństwo czy prywatność jednostki kontra dobro wspólne, choć powszechne, nie odpowiada rzeczywistości. Z jednej strony, za instalacją monitoringu stoi często partykularny interes producenta lub osoby korzystającej z tego narzędzia. Z drugiej – badania nie potwierdzają zasadniczego wpływu monitoringu na poziom przestępczości. Wręcz przeciwnie – łatwość sięgnięcia po kamerę może odwracać uwagę od skuteczniejszych rozwiązań i pochłaniać środki finansowe, które można na nie przeznaczyć. Co więcej, wbrew potocznemu przekonaniu, że montaż kamer monitoringu przyczynia się do wzrostu poczucia bezpieczeństwa, może być dokładnie odwrotnie. Kamery nie rozprawiają się z przyczynami lęku, stanowią natomiast namacalny dowód, że wokół czai się zagrożenie. Mogą więc pogłębiać erozję wzajemnego zaufania i uzależniać od wszechobecnego nadzoru.

Powszechne stosowanie monitoringu może w dłuższej perspektywie generować trudne do przewidzenia skutki społeczne. Dyscyplinowanie za pomocą kamer promuje postawy konformizmu i oportunizmu, może natomiast osłabiać wewnętrzne mechanizmy kontroli. Jak pokazują nasze badania, obecność kamer sprzyja zjawisku dyfuzji odpowiedzialności ­– może stanowić usprawiedliwienie braku reakcji w sytuacji, gdy dzieje się coś złego. Monitoring bywa też narzędziem wykluczenia, dyskryminacji i piętnowania inności. Ten problem jest szczególnie widoczny w przypadku rozwiązań technologicznych opartych na automatycznym wykrywaniu zagrożeń, w które wpisane jest założenie, że pewne zachowania czy cechy osób można z definicji uznać za podejrzane.

Polacy wiedzą o działaniu monitoringu niewiele, a swoje przekonania kształtują w oparciu o przekaz medialny, w którym brakuje rzetelnych informacji oraz krytycznej refleksji nad tym, czemu kamery w istocie służą i jakie koszty generują. Staramy się to zmienić poprzez inicjowanie debaty publicznej. Zależy nam na tym, by miała ona oparcie w rzetelnej wiedzy, dlatego zbieramy informacje na temat funkcjonowania kamer monitoringu w Polsce i prowadzimy badania dotyczące społecznych skutków ich wykorzystywana. Na naszej stronie internetowej zbieramy i udostępniamy informacje dotyczące monitoringu oraz piętnujemy przypadki nadużyć.

Polecamy:

INNE TEMATY PANOPTYKONU