Co warto wiedzieć na temat przełomowego wyroku w sprawie Scarlet vs SABAM i jego znaczenia dla wolności obywatelskich w Internecie?

Artykuł
28.11.2011
9 min. czytania
Tekst

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł dziś [24.11.2011], iż proponowane prawo nakazujące dostawcom usług internetowych instalowanie systemu filtrującego całą komunikację i blokującego wybrane treści w celu ochrony praw własności intelektualnej, stoi w sprzeczności z prawem europejskim.

Werdykt ten jest niezwykle istotny, gdyż chroni otwartość Internetu. Decyzja przeciwna doprowadziłaby do poddania wszystkich sieci europejskich ciągłemu nadzorowi i filtrowaniu. Taka decyzja miałaby negatywne konsekwencje w stosunku do działalności gospodarczej prowadzonej w sieci, podważając jednocześnie prawa podstawowe.

Belgijskie stowarzyszenie autorów (Société belge des auteurs, compositeurs et éditeurs, SABAM) zażądało tymczasowego zwolnienia ze zobowiązań wobec firmy Scarlet Extended SA, dostawcy usług internetowych. SABAM zażądało od firmy Scarlet wprowadzenia systemu filtrującego komunikację peer-to-peer oraz blokującego wszelkie potencjalnie nielegalnie wymieniane w ten sposób treści. SABAM wnioskowało o wprowadzenie systemu filtrującego i blokującego obejmującego całkowity przepływ danych przychodzących i wychodzących za pośrednictwem usług wszystkich pośredników, argumentując, że interesy właścicieli praw autorskich są tak samo ważne jak prawo do prywatności i swobodnego komunikowania się społeczeństwa jako takiego. Sąd pierwszej instancji w Brukseli uznał, że pomimo, że firma Scarlet nie może być pociągnięta do odpowiedzialności za naruszanie prawa [dokonane przez użytkowników sieci korzystających z usług, które dostarcza – przyp. tłum.], to żądanie SABAM jest uzasadnione, a system filtrujący ma zostać zainstalowany. Dostawca usług odwołał się od tej decyzji, a sprawa została skierowana do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

Sąd belgijski zwrócił się do Trybunału Sprawiedliwości z zapytaniem, czy krajowy sąd może nakazać dostawcy usług internetowych zainstalowanie systemu blokującego oraz filtrującego treść u wszystkich użytkowników na czas nieograniczony, in abstracto, jako narzędzie prewencyjne w ramach prawa UE i czy nie stoi to w sprzeczności z Kartą Praw Podstawowych. Trybunał Sprawiedliwości orzekł, iż takie środki stoją w sprzeczności z europejskim prawodawstwem, jak również naruszają prawa podstawowe, takie jak prawo do prywatności, swobodnego komunikowania się i dostępu do informacji. Trybunał orzekł także, że wdrożenie takich środków ogranicza swobodę prowadzenia działalności gospodarczej przez dostawcę usług internetowych.

Czy jest to zwycięstwo dla obywateli i wolności w Internecie?

Tak.

Wartość ekonomiczna Internetu oraz jego wartość oparta na prawach podstawowych wynika z kluczowej cechy tego medium, jaką jest otwartość. Ten werdykt broni otwartości na rzecz społeczeństwa.

Werdykt podkreśla znaczenie otwartości oraz neutralności Internetu jako sieci, która szanuje prawa podstawowe, takie jak prawo do prywatności, wolność słowa oraz swobodny dostęp do informacji. Pozwoli także uniknąć szeroko zakrojonego, inwazyjnego i bezproduktywnego monitoringu.

W sprawie tej ważyły się losy ważnych praw podstawowych, takich jak prawo do prywatności komunikacji, prawo ochrony danych osobowych, swobodny dostęp do informacji. Trybunał Europejski częściowo oparł swą decyzję na Karcie Praw Podstawowych, podkreślił także fundamentalne znaczenie obrony tych praw w Internecie.

To bardzo ważny werdykt w kontekście utrzymania zdrowego poziomu ochrony praw obywatelskich. Werdykt został wydany w ważnym historycznie momencie – stał się przeciwwagą dla panującej nie tylko w Europie, ale i na całym świecie mody, aby prawa własności  intelektualnej stawiać ponad innymi prawami podstawowymi.

Dlaczego należy podkreślać fakt, iż interesy ekonomiczne po stronie dostawcy usług mogą pokrywać się z interesami społeczeństwa?

W swojej decyzji sędzia podkreśla potrzebę ochrony interesów pośredników internetowych. Trybunał starał się wypośrodkować werdykt tak, aby ochronić interesy wszystkich zainteresowanych (właścicieli praw autorskich, dostawcy usług internetowych oraz obywateli), jednak sędzia zwraca szczególną uwagę na konsekwencje ekonomiczne wobec pośredników, wynikające z obowiązku prowadzenia przez nich nadzoru.

Chroniąc dostawców, Trybunał wywrze wpływ także na gospodarkę oraz społeczeństwo. Dostawcy nie będą zmuszeni ingerować w wolny przepływ informacji w sieci, dzięki czemu unikną inwestycji związanych z wdrażaniem systemów monitorujących, które miałyby manipulować podstawowymi środkami komunikacji. W ten sposób ochroni się potencjał do wprowadzania innowacji w otwartym, elastycznym i przejrzystym środowisku oraz zachowa się neutralny charakter Internetu, faworyzujący wolność słowa i komunikacji.

Jaki wpływ decyzja ta wywrze na przemysł muzyczny?

Decyzja ta może mieć bardzo pozytywny wpływ na przemysł muzyczny. Jej przesłanie to jasne stwierdzenie, że przemysł muzyczny musi dostosować się do Internetu, a nie próbować wymusić jego przebudowę. Jeśli przyjmie on tę lekcję z pokorą, narodzi się wyjątkowa okazja dla całego sektora muzycznego, aby przystosować swoje modele biznesowe do nowego cyfrowego środowiska.

Zbyt długo przemysł muzyczny toczył wojnę z niewłaściwym przeciwnikiem. Zamiast rozwijać się równolegle z nowym cyfrowym środowiskiem, przemysł pozostawał skupiony na starych modelach, podczas gdy wokół ujawniały się nowe możliwości. Co gorsza, zamiast budować porozumienie z klientami, którzy zostali odseparowani od przemysłu przez lata niepowodzeń w dopasowywaniu cen, formatów oraz licencji, blokowanie oraz filtrowanie sieci wzmaga jedynie wrażenie bitwy, w której konsumenci i przemysł to dwa wrogie obozy.

Zamiast zaoferować klientom odpowiednie usługi w Internecie, przemysł muzyczny postanowił walczyć o więcej nadzoru, mniej wyjątków w kwestii praw autorskich oraz jeszcze bardziej inwazyjne egzekwowanie prawa, wywołując wśród klientów uczucie odosobnienia i niechęci.

Czy Trybunał zabronił blokowania treści w Internecie?

Nie.

Po pierwsze dlatego, iż nie to było kwestią sporu, po drugie dlatego, że Trybunał nie może wyrokować w kwestii nieznanych jeszcze technologii i przyszłego rozwoju sieci.

Decyzja mówi zatem, iż zakres filtrowania i blokowania żądanego przez SABAM jest nieadekwatny, niezgodny z prawem i nieakceptowalny. SABAM żądał podjęcia działań, które byłyby zbyt szeroko zakrojone w sensie materialnym i geograficznym, a także pod względem zasięgu oddziaływania na ludzi oraz braku ograniczeń czasowych.

Żądania wysunięte przez SABAM stoją w sprzeczności z prawem UE, ponieważ nie są w stanie przejść testu legalności stosowanego w przypadku regulacji mających ograniczać prawa podstawowe, tj. spełnić kryteriów proporcjonalności, konieczności oraz skuteczności.

Prawo powinno być odpowiednio przejrzyste, dostępne oraz przewidywalne, a w tym przypadku takie nie było.

Trybunał nie orzekł i de facto logicznie nie mógł orzec nielegalnymi wszystkich możliwości blokowania i filtrowania treści w Internecie we wszystkich sytuacjach, bez względu na to, jak bardzo są ograniczone, konieczne, skuteczne i proporcjonalne.

Czy werdykt ten czyni Internet przestrzenią wolną od prawa?

Nie.

Tak naprawdę mamy do czynienia z sytuacją odwrotną. Werdykt nie mówi wcale, iż wszystko jest dopuszczalne. Ustanawia jedynie mechanizmy chroniące podstawowe prawa w obrębie wirtualnej rzeczywistości. W czasach, gdy nadzór nad Internetem zaczyna przypominać reguły dzikiego zachodu, z pośredników czyniąc szeryfów, decyzja Trybunału jest ważnym krokiem w kierunku przywrócenia rządów prawa. Nielegalne zachowania pozostaną nielegalne, ale odpowiedzialność za czyn przenosi się na faktycznego sprawcę, państwo natomiast zobowiązane zostaje do ustanawiania i egzekwowania odpowiedniego prawa. Alternatywą jest wepchnięcie pośredników siłą w rolę stróżów wirtualnego porządku, co może okazać się i bardzo niebezpieczne, i bezproduktywne oraz jak sugeruje werdykt Trybunału, niezgodne z prawem.

Decyzja Trybunału pomoże znaleźć złoty środek między interesami właścicieli praw autorskich, dostawców usług internetowych i konsumentów.

Jakie byłyby konsekwencje werdyktu na korzyść SABAM?

Gdyby Trybunał Sprawiedliwości wydał werdykt na korzyść żądań wysuwanych przez SABAM, otwartość i neutralność Internetu otrzymałyby potężny cios, natomiast kluczowe funkcje sieci ucierpiałyby na skutek intensywnego filtrowania oraz blokowania treści.

Werdykt taki narzuciłby nowe zobowiązania na dostawców Internetu, wymagając jednocześnie wymiernych efektów. Odpowiedzialność za egzekwowanie przepisów dotyczących własności intelektualnej spadłaby w dużej mierze na barki firm internetowych. Rolą pośredników jest tworzenie infrastruktury oraz dostarczanie usług, które umożliwiają użytkownikom dostęp do sieci oraz wygodę korzystania z jego zasobów. Ich rolą nie jest natomiast kontrolowanie przepływu informacji.

Właśnie ochrona pośredników przed bezsensownymi obowiązkami zapewniła sukces Internetu w Unii Europejskiej oraz Stanach Zjednoczonych, zarówno na polu praw podstawowych w sieci, jak i na płaszczyźnie ekonomicznej. Trwająca dominacja amerykańskich firm działających w sieci nad sektorem europejskim wynika w dużym stopniu z lepszej ochrony praw tych przedsiębiorstw w Stanach Zjednoczonych - chociaż sytuacja zaczyna się ostatnimi czasy zmieniać. Tak więc, gdyby werdykt brzmiał inaczej, konsekwencje dla demokracji oraz otwartego Internetu byłyby katastrofalne.

Czy werdykt oznacza, iż pośrednicy nigdy nie ponoszą prawnej odpowiedzialności?

Nie.

W rzeczywistości werdykt mówi, iż istniejącego prawa europejskiego dotyczącego pośredników w Internecie nie da się obejść przy wykorzystaniu luki prawnej.

Dyrektywa o handlu elektronicznym mówi, iż pośrednicy nie mogą być pociągnięci do odpowiedzialności za pojawienie się treści, o których nie wiedzą, iż łamią prawo, chyba że prowadzą stały monitoring. SABAM starał się użyć luki prawnej, która pozwoliłaby wykorzystać obowiązek nadkładany na dostawców tak, aby dostawcy usług internetowych byli odpowiedzialni za niewywiązywanie się z przepisu, lecz nie za same treści – obchodząc w ten sposób istniejące prawo UE.

Legislacja europejska zawiera w sobie zatem zasadę neutralności i zabrania krajom członkowskim nakładania na dostawców usług internetowych obowiązku monitorowania.

Dostawcy nie posiadają jednak pełnego immunitetu. Europejska dyrektywa o handlu elektronicznym (2000/31/EC) przedstawia ramy prawne dotyczące odpowiedzialności prawnej dostawców usług internetowych, podając przykłady wyjątków – jeśli dostawca ma do czynienia z treściami łamiącymi prawo i jest tego świadom, może zostać pociągnięty do odpowiedzialności. Pośrednicy nie mają zaś wpływu na zachowanie swoich klientów ani na treści jakie postanowią oni upublicznić; właśnie ten brak kontroli musi zostać uwzględniony przez prawo.

W skrócie, odpowiedzialność dostawców usług internetowych uzależniona jest od ich wiedzy na temat działalności klientów. Oznacza to, iż dopóki dostawca nie wie o działaniu niezgodnym z prawem, dopóty nie jest za nie odpowiedzialny. Trybunał podkreślił, iż pod sumienne wykonywanie obowiązków pośrednika nie można „podciągnąć” intensywnego monitoringu sieci.

[Źródło: Informacja prasowa EDRi]

Tłumaczenie: Jan Pytalski

Newsletter

Otrzymuj informacje o działalności Fundacji

Administratorem twoich danych jest Fundacja Panoptykon. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy dane osób subskrybujących newsletter, znajdziesz w naszej Polityce prywatności.