Grecka opowieść o nadzorze nad kobietami

Artykuł
06.03.2014
5 min. czytania
Tekst
Image

Dwa lata temu świat obiegła informacja o tym, że ateńska policja prowadzi zakrojoną na szeroką skalę akcję aresztowań prostytutek. Wszystkie kobiety miały być zarażone wirusem HIV. Władze opublikowały w tradycyjnych mediach i Internecie zdjęcia i szczegółowe dane aresztowanych. Grecka policja deklarowała, że jej działania podyktowane są potrzebą ochrony zdrowia publicznego. W rzeczywistości było to działanie polityczne, prowadzone tuż przed wyborami parlamentarnymi. Wszechwiedząca i karząca władza znalazła swoje ofiary – tym razem w postaci kobiet.

Grecja, rok 2012 – kraj jest pogrążony w kryzysie gospodarczym. Restrykcyjna polityka ekonomiczna prowadzi do pogorszenia jakości ochrony zdrowia, wzrasta bezrobocie, społeczeństwo biednieje, a służby publiczne działają coraz gorzej. Do tego dochodzą liczne napięcia społeczne: protesty, strajki, ataki na imigrantów. Kraj jest w rozsypce. Jednak politycy odpowiedzialni za tę sytuację wcale nie chcą odchodzić. Władza uzależnia. Co zatem zrobić, gdy społeczeństwo nie ma ochoty głosować na tych, którzy pragną rządzić dalej? Winą za kryzys trzeba obarczyć kogoś innego – najlepiej tego, kto nie może się bronić.

Co zatem zrobić, gdy społeczeństwo nie ma ochoty głosować na tych, którzy pragną rządzić dalej? Winą za kryzys trzeba obarczyć kogoś innego – najlepiej tego, kto nie może się bronić.

Choroba w służbie polityków

Wśród skompromitowanych polityków są ówczesny minister zdrowia Andreas Loverdos i minister spraw wewnętrznych Michalis Chryssochoidis. Obaj panowie bardzo dobrze wiedzą, że ich pozycja jest zagrożona, a chętnie zostaliby jeszcze raz wybrani do parlamentu. Jak zamierzają to osiągnąć? Chcą, by Grecy poczuli strach – ale nie przed niepewną sytuacją gospodarczą, tylko przed chorobą.

Cięcia w wydatkach publicznych sprawiły, że grecka służba zdrowia działa coraz gorzej. Galopująco wzrasta liczba zarażonych HIV. Przed kryzysem co roku 15 osób zarażało się wirusem, po jego wybuchu – 300. HIV/AIDS jest w powszechnej opinii stygmatem – dotyczy przecież homoseksualistów, prostytutek, narkomanów. Ponadto wzbudza paniczny strach: wszak to choroba nieuleczalna i śmiertelna. Skoro ludzie tak się jej boją, świetnie nadaje się do tego, by wykorzystać ją w brudnej grze politycznej.

Co robią dwaj ministrowie? Najpierw nowelizują przepisy prawne, rozszerzając kompetencje służb i policji. Od tej pory funkcjonariusze mogą aresztować osoby, które stanowią zagrożenie dla zdrowia publicznego, oraz nakazywać im przymusowe badania oraz leczenie. Dodatkowo przepisy przewidują, że grupami ryzyka, które powinny być szczególnie brane pod uwagę, są: narkomani, bezdomni, imigranci, pracownicy seksualni, ludzie żyjący w „warunkach niehigienicznych”. Teraz, po nowelizacji prawa, Loverdos i Chryssochoidis przechodzą do drugiej części swojego planu – czyli jego stosowania.

Polowanie na wiedźmy

Między 29 kwietnia a 4 maja 2012 roku w ateńskich mediach pojawiają się twarze kobiet. Dziennikarze mówią, że są imigrantkami i prostytutkami, które uprawiały z klientami seks bez zabezpieczeń, zarażając ich wirusem HIV. 31 kobiet zostało poddanych obowiązkowym badaniom medycznym i aresztowaniu. Ich szczegółowe dane (imię, nazwisko, adres zamieszkania, pochodzenie, zdjęcia) zostały pokazane w telewizji oraz opublikowane w głównych gazetach w kraju. W Grecji rośnie panika. Setki mężczyzn – dobrych obywateli i ojców rodzin – zgłaszają się do lokalnych ośrodków zdrowia w celu wykonania badań. Miesiąc później, w czerwcu, Grecy będą wybierać nowy parlament.

Wychodzi na jaw, że ateńska policja zrobiła po prostu łapankę na ulicach: zaaresztowano przede wszystkim kobiety uzależnione od narkotyków oraz takie, o których było wiadomo, że chorują na AIDS.

Gdy medialna wrzawa opada, a głosy w urnach są policzone, okazuje się, że aresztowane kobiety wcale nie są prostytutkami. Tak, są nosicielkami HIV, jednak żadna nikogo nie zaraziła. Wychodzi na jaw, że ateńska policja zrobiła po prostu łapankę na ulicach: zaaresztowano przede wszystkim kobiety uzależnione od narkotyków oraz takie, o których było wiadomo, że chorują na AIDS. W mediach na całym świecie opublikowano ich twarze i dane. Zostały publiczne napiętnowane i symbolicznie skazane tylko dlatego, że nosiły w swoich ciałach wirusa. Polityka strachu jednak zadziałała. Ministrowie – jako obrońcy narodu przed epidemią choroby – zostali ponownie wybrani do parlamentu.

Nadzór w postaci karykaturalnej

Historia ateńskich kobiet pokazuje jak w soczewce logikę nadzoru. Z jednej strony władza przyjmuje restrykcyjne metody, gromadzi informacje i wykorzystuje je do celów politycznych. Z drugiej – wcale jej nie przeszkadza, że środki te mogą nie prowadzić do rozwiązania problemu, jakim jest np. epidemia AIDS. Wszak już od lat 90. wiadomo, że ostre działania podejmowane w imię walki z tą chorobą są przeciwskuteczne. Zamiast ograniczać epidemię spychają ją do podziemia.

Nadzór często wiąże się z kategoryzowaniem ludzi i dyskryminacją. Grecki przypadek to wręcz karykaturalny przykład tej tendencji. Tym razem zmarginalizowane kobiety stały się zagrożeniem dla „uczciwych” obywateli. Nadzór zazwyczaj nie służy rozwiązywaniu rzeczywistych problemów, natomiast doskonale realizuje doraźne cele polityczne. Nie inaczej było i tym razem.

* O opisywanych wydarzeniach opowiada film w reżyserii Zoe Mavroudi pt. „Ruiny – kronika antyhifowej nagonki”. Dokument jest dostępny bezpłatnie.

Jędrzej Niklas

Więcej na ten temat:

Radio Bubble: Reinstatement of controversial Health Provision slammed by HIV and Human Rights Groups

Human Right Watch: List w sprawie greckich przepisów pozwalających na przymusowe badania medyczne

The Guardian: Athens HIV/Aids cases soar as Greece cracks down on urban vulnerable

Linki i dokumenty

Newsletter

Otrzymuj informacje o działalności Fundacji

Twoje dane przetwarza Fundacja Panoptykon w celu promowania działalności statutowej, analizy skuteczności podejmowanych działań i ewentualnej personalizacji komunikacji. Możesz zrezygnować z subskrypcji listy i zażądać usunięcia swojego adresu e-mail. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy twoje danejakie jeszcze prawa ci przysługują, w Polityce prywatności.