Artykuł 29.11.2016 2 min. czytania Tekst Image Europa coraz mocniej odczuwa zagrożenie terrorystyczne, co w bezpośredni sposób przekłada się na polityczną agendę. Unia Europejska uznała, że w walce z terroryzmem nie może tak zupełnie polegać na działaniach poszczególnych państw i potrzebuje wspólnego podejścia. Po zaledwie 10 miesiącach prac wszystkie instytucje wydają się być gotowe do przyjęcia dyrektywy antyterrorystycznej. W ubiegłym tygodniu zakończył się tzw. trialog, czyli negocjacje pomiędzy przedstawicielami Parlamentu Europejskiego, Rady Unii Europejskiej i Komisji Europejskiej. Przyjęty przez nie kompromis ma być poddany pod głosowanie w Komitecie Stałych Przedstawicieli Państw Członkowskich (COREPER) już 30 listopada. Wynik tego głosowania wydaje się być przesądzony: Unia Europejska wejdzie w 2017 rok ze wspólną strategią walki z terroryzmem. Sam pomysł lepszego skoordynowania podejścia do wspólnego i transgranicznego problemu trudno krytykować. Problemy zaczynają się na poziomie konkretnych działań, które dyrektywa antyterrorystyczna „podpowiada” państwom członkowskim, jednocześnie nie dbając o ich sensowne i bezpieczne (dla obywateli) wdrożenie. W treści dyrektywy znajdziemy szereg zaleceń, które państwa członkowskie powinny wdrożyć w swojej polityce walki z terroryzmem. Wiele z nich ma na celu zapobieganie i utrudnienie działalności terrorystycznej: począwszy od monitorowania przepływów finansowych i osób podróżujących do krajów, w których działają organizacje terrorystyczne, aż po monitorowanie aktywności radykalnych grup w internecie oraz blokowanie treści, które mogą podżegać do aktów przemocy. W jaki sposób takie zalecenia mogą zostać wdrożone w poszczególnych krajach? O ten poziom Unia Europejska już się nie troszczy. Nie znajdziemy w dyrektywie twardych, konkretnych gwarancji, które chroniłyby ludzi przed inwigilacją czy dyskryminującym traktowaniem w ramach zataczających coraz szersze kręgi antyterrorystycznych „działań prewencyjnych”. To właśnie w tym braku organizacje broniące praw człowieka widzą fundamentalny problem i poważne niebezpieczeństwo. Niestety, w obecnym politycznym klimacie trudno liczyć na to, że przedstawiciele rządów wsłuchają się w tę krytykę i sami podniosą sobie poprzeczkę. Taka incjatywa powinna była wyjść z Komisji Europejskiej lub Parlamentu. Polecamy: Zbiór dokumentów i uwagi opracowane przez koalicję European Digital RightsWywiad Sylwii Czubkowskiej z Katarzyną Szymielewicz z Fundacji Panoptykon w Dzienniku Gazecie Prawnej Katarzyna Szymielewicz Autorka Temat antyterroryzm prawo Internet blokowanie sieci Poprzedni Następny Newsletter Otrzymuj informacje o działalności Fundacji Administratorem twoich danych jest Fundacja Panoptykon. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy dane osób subskrybujących newsletter, znajdziesz w naszej Polityce prywatności. Zapisz się Zapisz się Akceptuję Regulamin usługi Zobacz także Artykuł Dane pasażerów na jutrzejszym posiedzeniu rządu Jutro rząd zajmie się projektem ustawy o danych PNR. 04.04.2018 Tekst Artykuł Partnerstwo publiczno-prywatne na rzecz inwigilacji? Ciąg dalszy sprawy prepaidów Dążenie władz państwowych do uzyskania jak najszerszej kontroli nad obywatelami jest zjawiskiem starym jak świat. Okazuje się jednak, że prywatne firmy coraz bardziej ochoczo wychodzą naprzeciw inwigilacyjnym zakusom państwa. Na własnej skórze przekonał się o tym ostatnio nasz informator. 24.04.2018 Tekst Artykuł Po głosowaniu w europarlamencie: artykuł 13 w pytaniach i odpowiedziach W środę, 12 września, Parlament Europejski przyjął projekt dyrektywy o prawie autorskim, której artykuł 13 krytykowaliśmy od samego początku. Dla Panoptykonu punktem wyjścia w tej dyskusji jest nie tyle regulacja ochrony praw autorskich czy value gap, ale rola dominujących platform internetowych,… 13.09.2018 Tekst