Aplikacja „Kwarantanna domowa” – obowiązkowe nie oznacza skuteczne

Artykuł
31.03.2020
13 min. czytania
Tekst
Image

Państwo od lat nie potrafi przenieść części swoich działań na platformy online. Wymaga jednak wysokich kompetencji cyfrowych od swoich obywateli i obywatelek: zgodnie z uchwalonymi właśnie przepisami, aplikacja „Kwarantanna domowa” ma być obowiązkowa.

Ustawa o zmianie niektórych ustaw w zakresie systemu ochrony zdrowia związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19 przewiduje, że obywatele i obywatelki przebywający na kwarantannie będą musieli zainstalować aplikację mobilną, żeby ułatwić służbom kontrolę nad przestrzeganiem jej zasad. Z tego obowiązku mają być wyłączone tylko „osoby z dysfunkcją wzroku (niewidzące lub niedowidzące)” i „osoby, które złożyły oświadczenie, że w ogóle nie mają telefonu lub ich telefon uniemożliwia instalację tego oprogramowania”. Każdy, kto chciałby się powołać na te szczególne okoliczności, będzie musiał złożyć oświadczenie pod rygorem odpowiedzialności karnej.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że aplikacja „Kwarantanna domowa” została wprowadzona przez Ministerstwo Cyfryzacji jako narzędzie dobrowolne i do tej pory osoby przebywające na kwarantannie nie były ani zmuszane, ani nawet namawiane do jej instalowania. W odpowiedzi na nasze pytanie o cel wprowadzenia tego narzędzia jeszcze w ubiegłym tygodniu Ministerstwo zapewniało: „Nasza aplikacja nie jest odpowiedzią na łamanie kwarantanny, ale narzędziem ułatwiającym jej odbycie”. Najwyraźniej w przeciągu kilku dni intencje władzy diametralnie się zmieniły.

Polecamy: Odpowiadamy na pytania o aplikację „Kwarantanna domowa”

Narzucenie obywatelom i obywatelkom podlegającym kwarantannie obowiązku instalowania aplikacji, która monitoruje ich lokalizację i zbiera dane biometryczne, uważamy za problematyczne z kilku powodów – czytaj niżej.

Konstytucyjny test niezbędności. Czy dobrowolna aplikacja nie wystarczy do odciążenia policji?

Zgodnie z konstytucją państwo nie może zbierać innych informacji o obywatelach niż te, które są niezbędne do realizacji jego zadań. W każdym przypadku to państwo powinno ową niezbędność zbierania danych uzasadnić. Odnosząc tę zasadę do walki z epidemią: państwo nie może zmuszać obywateli do korzystania z nadzorczej technologii i przekazywania danych osobowych, o ile nie jest to niezbędne do osiągnięcia celu – w tym przypadku doprowadzenia do tego, by jak najwięcej osób przestrzegało nałożonej na nie kwarantanny.

Czy rzeczywiście służby nie są w stanie zapewnić przestrzegania zasad kwarantanny w inny sposób niż poprzez zbieranie danych biometrycznych i danych o lokalizacji wszystkich obywateli objętych kwarantanną? Czy – w kontekście potrzeby odciążenia policji – nie wystarczy, by duża część (zapewne większość) osób objętych kwarantanną dobrowolnie zdecydowała się udostępnić swoje dane po to, by uniknąć codziennych kontaktów z funkcjonariuszami? Patrząc na dotychczasową praktykę, policja nie będzie w stanie sprawnie reagować na każdy przypadek błędnego lub brakującego raportu. Po narzuceniu aplikacji wszystkim osobom poddanym kwarantannie liczba raportowanych błędów z pewnością się zwiększy – i to nie dlatego, że ludzie masowo zaczną naruszać zasady kwarantanny, ale ze względu na problemy z jej obsłużeniem  (por. kolejny punkt). Wreszcie: ważnym argumentem przemawiającym przeciwko nałożeniu obowiązku technologicznego nadzoru na wszystkie osoby objęte kwarantanną są podawane przez policję dane (+ kolejne źródło). Wynika z nich, że tylko niewielki procent Polaków narusza zasady kwarantanny.

Jeśli celem państwa jest nakłonienie ludzi do tego, żeby przestrzegali reguł społecznej izolacji (a nie zbieranie ich danych osobowych), oraz odciążenie służb, wydaje się, że da się to osiągnąć kombinacją już istniejących środków – takich jak kampania informacyjna, wsparcie dla osób objętych kwarantanną w ich życiowych potrzebach, przesiewowe kontrole, wysokie kary finansowe za naruszenie kwarantanny i dobrowolna aplikacja, która ułatwia odbywanie kwarantanny.

W uzasadnieniu ustawy nie znaleźliśmy wyjaśnienia, dlaczego zaostrzenie jednego z tych środków (tj. narzucenie obowiązku instalowania aplikacji wszystkim objętym kwarantanną) po kilku tygodniach doświadczeń okazało się konieczne. W obliczu epidemii należy działać szybko, ale też rozważnie. W tym kontekście ograniczenie ograniczanie prywatności setek tysięcy obywateli – bo tym jest zmuszanie ich do regularnego przesyłania swoich zdjęć - uważamy za zwykłe pójście na skróty.

O ile sam pośpiech można zrozumieć w kontekście epidemii, o tyle ograniczanie prywatności setek tysięcy obywateli – bo tym jest zmuszanie ich do regularnego przesyłania swoich zdjęć – już nie.

Jest obowiązek, ale brakuje wsparcia dla obywateli o niskich kompetencjach cyfrowych

Aby aplikacja mogła poprawnie zadziałać obywatele i obywatelki podlegające kwarantannie muszą zadbać o aktualizowanie aplikacji, stały dostęp do sieci telekomunikacyjnej, a w końcu o to, żeby smartfon był stale pod ręką. Muszą też samodzielnie rozstrzygnąć (przecież środki dystansowania społecznego nadal obowiązują), czy ich urządzenie pozwala zainstalować aplikację, jak to zrobić, jak ustrzec się przed błędami, jak zadbać o regularne aktualizacje oprogramowania.

Wbrew temu, co założyć ustawodawca, odpowiedzi na te pytania nie zawsze są proste. Bo co to znaczy „urządzenie mobilne umożliwiające zainstalowanie oprogramowania”? Czy chodzi o teoretyczną możliwość (a więc każdy smartfon z systemem operacyjnym iOS w wersji min. 13.2 lub Android min. 6.0), czy realną możliwość instalacji na konkretnym urządzeniu, które może mieć np. zajętą pamięć? Jak ocenić sytuację kogoś, kto w ramach umowy z operatorem dostał nowy telefon (spełniający wymogi), ale nie zaczął go używać, bo jest przyzwyczajony do swojego starego modelu (niespełniającego wymogów)?

Ustawodawca najwyraźniej zakłada, że Polacy o niskich kompetencjach cyfrowych czy mieszkający poza obszarem miast – gdzie ze stabilnością sieci bywa różnie – poradzą sobie z narzuconymi obowiązkami. Zakłada również, że osoba w kwarantannie (która sama przecież może mieć oznaki choroby takie jak wysoka gorączka) będzie pilnie śledzić powiadomienia z aplikacji i reagować na każde wezwanie do przesłania zdjęcia. Jest jednak możliwy scenariusz, w którym wiele osób nie sprosta postawionym wymaganiom, co spowoduje gwałtowny wzrost liczby błędnych raportów, na które będzie musiała reagować policja.

Nietrudno odgórnie nałożyć na obywateli obowiązek stosowania narzędzi technologicznych. Znacznie ciężej zadbać o to, by mieli możliwość go przestrzegać. Starsze osoby, będące w grupach podwyższonego ryzyka, które zostały objęte obowiązkową kwarantanną, i tak są narażone na ogromny stres. Ten stres pogłębi się wraz z nowym, być może zupełnie dla nich niezrozumiałym, obowiązkiem technologicznego samonadzoru. Będą musiały samodzielnie zdecydować, czy ich telefon umożliwia zainstalowanie i obsługę aplikacji. A jeśli dojdą do wniosku, że nie – czeka je oświadczenie pod rygorem odpowiedzialności karnej.

Zamknięty kod – brak przejrzystości, która jest filarem zaufania obywateli do państwa

W tych trudnych okolicznościach państwo potrzebuje wsparcia i współpracy ze strony obywateli. A taką gotowość po ich stronie najlepiej budować na zaufaniu, które wzrasta dzięki przejrzystości. Nie czekając na pytania, państwo powinno wykazać, że rzeczywiście działa w naszym najlepszym interesie i niczego przed nami nie ukrywa.

W przypadku aplikacji „Kwarantanna domowa” i innych technologicznych narzędzi warunkiem społecznej kontroli jest wykorzystanie otwartego oprogramowania. Otwarty kod umożliwia kontrolę nad systemem. Dzięki temu można na bieżąco, a nie dopiero po latach stwierdzić, czy doszło do wycieku danych, jakie błędy są w aplikacji, które powodują trudności w używaniu. Można też, niskim kosztem, rozwijać aplikację po to, by lepiej zabezpieczyć jej użytkowników przed zagrożeniami związanymi z naruszeniem ich prawa do prywatności.

Tymczasem wygląda na to, że „Kwarantanna domowa” jest przepisaną na szybko aplikacją Taketask, na co dzień służącą do zarządzania sklepami (np. kontrolowania ekspozycji towaru). Jak wynika z analiz, które niezależni eksperci przeprowadzili bez dostępu do kodu źródłowego, aplikacja jest m.in. wyposażona w bibliotekę Facebooka, mimo że w praktyce nie komunikuje się z tym portalem.

Ze względu na mnożące się pytania oczekujemy, że państwo udostępni kod źródłowy aplikacji i w ten sposób oszczędzi niezależnym ekspertom dalszego zgadywania, czy jeszcze jakieś funkcje (w tym śledzące) są zaszyte w tym narzędziu.

Niebezpieczny precedens

Nałożenie obowiązku korzystania z aplikacji wprowadza również niebezpieczny precedens: uzależnia możliwość realizacji usług publicznych od wykorzystania konkretnego rozwiązania technologicznego. Uważamy, że w odniesieniu do osób fizycznych państwo powinno zaoferować analogowy ekwiwalent usługi publicznej. Po pierwsze, z przyczyn, które opisaliśmy powyżej, nie każdy jest w stanie korzystać z technologii. Po drugie, obywatele i obywatelki po prostu powinni mieć wybór, jak są gotowi kontaktować się z administracją (czy przy użyciu technologii, czy analogowo).

Art. 32 konstytucji przesądza, że państwo musi stać na straży gwarancji równego traktowania, również w zakresie dostępu do usług i nakładania obowiązków. W wypadku technologii cyfrowych brak równości wynika z przyczyn obiektywnych. Ludzie mają różne kompetencje, różne obiektywne możliwości (np. zasięg sieci) oraz różne nastawienie do korzystania z technologii w kontakcie z władzą publiczną. Stąd w całej administracji nie istnieją – w przypadku osób fizycznych – procedury, które przewidują obowiązek stosowania wyłącznie narzędzi technologicznych.;

Ogromne znaczenie ma fakt, że osobom, które nie zdecydują się na używanie aplikacji, może grozić odpowiedzialność karna. W związku z problemami z instalacją ktoś może błędnie uznać, że jego telefon nie spełnia wymagań sprzętowych, i złożyć oświadczenie o nieposiadaniu sprzętu kompatybilnego z aplikacją. Wobec takiej konstrukcji przepisów i ryzyka tego, że niektóre osoby mogą nie być w stanie wypełnić narzuconego im obowiązku, jest to sankcja zdecydowanie zbyt surowa, która potencjalnie godzi w prawa osób już wykluczonych.

Czego oczekujemy

  1. Aplikacja powinna być dobrowolna. Wzywamy więc do usunięcia przepisu nakładającego obowiązek jej instalowania. Zamiast tego władze powinny wytłumaczyć, jakie korzyści – zarówno całemu społeczeństwu, jak i jednostce – daje dobrze zaprojektowana i wprowadzona aplikacja.
  2. Aplikacja powinna zostać udostępniona z otwartym kodem. Pomoże to w ocenie jej bezpieczeństwa dla użytkowników i ustrzeże przed ukrywaniem problemów związanych z ochroną danych.
  3. Władze powinny wzmocnić kampanię informacyjną dotyczącą zasad i warunków przebywania na kwarantannie oraz zapewnić objętym nią obywatelom i obywatelkom odpowiednie wsparcie (np. pomoc w zrobieniu zakupów i wyprowadzeniu psa, opiekę nad małoletnimi).
  4. Aby zapewnić możliwie najwyższy poziom ochrony danych osobowych przetwarzanych w aplikacji ich administrator (Minister Cyfryzacji), a w szczególności wyznaczony przez niego Inspektor Ochrony Danych powinien ściśle współpracować z Urzędem Ochrony Danych Osobowych, m.in. w zakresie przygotowania i prowadzenia obowiązkowej w tym wypadku analizy oceny skutków dla ochrony danych osobowych.
  5. Władze powinny wzmocnić działania wspierające osoby, które dobrowolnie chcą zainstalować i używać aplikację. Dotychczasowa propozycja (pomoc w formie infolinii) może być niewystarczająca szczególnie dla osób, które mają w domu tylko jedno urządzenie mobilne, na którym będą miały jednocześnie instalować aplikację i odbywać rozmowę telefoniczną.

Fundacja Panoptykon i Fundacja ePaństwo

Fundacja ePaństwo
Współpraca
Temat

Newsletter

Otrzymuj informacje o działalności Fundacji

Administratorem twoich danych jest Fundacja Panoptykon. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy dane osób subskrybujących newsletter, znajdziesz w naszej Polityce prywatności.