Artykuł 26.08.2015 5 min. czytania Tekst Image Senat kilka tygodni temu przyjął projekt ustawy mającej wykonać wyrok Trybunału Konstytucyjnego dotyczący uprawnień służb specjalnych i policyjnych. Wyrok ogłoszony w lipcu 2014 r. dopiero po roku doczekał się senackiego projektu ustawy, która… wcale go nie wykonuje. Przede wszystkim wciąż nie będzie niezależnej kontroli nad sięganiem przez służby po billingi i inne dane telekomunikacyjne. Za to tempo prac nad niezwykle ważnym z perspektywy praw człowieka projektem może pobić wszelkie rekordy. Od wielu lat eksperci toczą dyskusje o konieczności uporządkowania przepisów regulujących działania służb specjalnych, które są kluczowe z perspektywy skuteczności w walce z przestępczością, ale także szczególnie mocno ingerują w prawa jednostki, zwłaszcza prawo do prywatności. Pojawiały się m.in. postulaty stworzenia ustawy o czynnościach operacyjno-rozpoznawczych, która – na kształt ustawy o środkach przymusu bezpośredniego – uporządkuje metody pracy operacyjnej. Niestety, na dyskusjach się skończyło. Jednak wyrok TK z 30 lipca 2014 r. (sygn. K 23/11) uniemożliwił dalsze odwlekanie reform. Niektóre przepisy dotyczące kontroli operacyjnej oraz zasad udostępniania danych telekomunikacyjnych (np. billingów) zostały bowiem uznane za niezgodne z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej i przestaną obowiązywać po 18 miesiącach – w lutym przyszłego roku. Okres ten nie został jednak spożytkowany na szerokie konsultacje publiczne i dyskusje nad newralgicznymi problemami. Na 3 miesiące przed zakończeniem kadencji senacka Komisja Ustawodawcza zgłosiła projekt ustawy, który nie tylko nie realizuje wyroku Trybunału, ale ignoruje też ważne orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE z kwietnia 2014 r. Rozpoczęcie prac w przededniu wyborów oznacza, że parlamentarzyści pracują pod presją czasu: nieprzyjęcie nowych przepisów „wybije zęby” służbom, które stracą swoje ważne uprawnienia. W tej atmosferze braku refleksji nad propozycjami senatorów, którzy poparli projekt niemal jednomyślne, umykają uwadze istotne szczegóły. Szczegóły, które w naszej ocenie mogą przesądzić o niezgodności projektu z Konstytucją. Kontrola operacyjna W odniesieniu do kontroli operacyjnej, tj. zasad prowadzenia podsłuchów, Trybunał orzekł o konieczności zagwarantowania, aby przepisy zapewniły niszczenie informacji chronionych tajemnicą zawodową (np. adwokacką, lekarską czy dziennikarską). Tymczasem projekt senacki – zamiast zwiększać tę ochronę – stwarza procedury, które otwierają drogę do dalszego wykorzystania materiałów, których poufność leży w interesie nas wszystkich. Nie udało się też sprecyzować katalogu środków technicznych, za pomocą których policja i służby mogą prowadzić swoje działania. Trybunał orzekł, że sposób prowadzenia kontroli operacyjnej (przy użyciu oznaczonego rodzajowo środka technicznego) musi być wskazany w postanowieniu sądu, który zarządza prowadzenie kontroli operacyjnej. Natomiast senacki projekt wśród dopuszczalnych form kontroli operacyjnej przewiduje bliżej niezdefiniowany „nadzór elektroniczny”, na którego niejasność zwraca uwagę m.in. Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Ma to szczególne znaczenie w sytuacji powracających podejrzeń dotyczących udziału polskich służb w programach masowej inwigilacji czy też zakupu przez CBA od włoskiej firmy Hacking Team tzw. koni trojańskich. Ponadto wciąż niewykonane pozostaje postanowienie sygnalizacyjne Trybunału Konstytucyjnego z 2006 r. Trybunał wskazał na potrzebę systemowego zabezpieczenia prawa do informowania osoby, wobec której prowadzona była kontrola operacyjna, o fakcie jej prowadzenia i zakończenia. Obowiązek taki istnieje na gruncie prawa niemieckiego, jednak pomimo upływu 9 lat od sygnalizacji Trybunału, nadal nie pojawił się w polskim porządku prawnym. Dane telekomunikacyjne Trybunał Konstytucyjny zobowiązał ustawodawcę do stworzenia zewnętrznej, niezależnej kontroli nad sięganiem przez policję i służby po billingi i inne dane. Trybunał zwrócił bowiem uwagę, że na podstawie tych informacji można ustalić bardzo szczegółowy profil konkretnej osoby i że zasługują one na ochronę, podobnie jak sama treść rozmowy. Zaproponowany przez senatorów model kontroli nad sięganiem po dane zwykłego „Kowalskiego” jest natomiast czystą fikcją. Policja i inne służby mają bowiem co 6 miesięcy składać sprawozdania sądom okręgowym, które będą mogły – ale nie musiały – je weryfikować. Stwarza to jedynie pozór kontroli, a tym samym nie wykonuje wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Projekt senacki tworzy fikcję kontroli nad sięganiem po dane, ale też ignoruje wytyczne płynące z wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE, który – również w kontekście dostępu organów ścigania do danych telekomunikacyjnych – stwierdził, że konieczna jest każdorazowa uprzednia kontrola nad sięganiem po dane. W projekcie senackim jest to zrealizowane wyłącznie względem zawodów zaufania publicznego. Projekt nie rozwiązuje również innych problemów, na które zwrócił uwagę Trybunał Sprawiedliwości UE: nie ogranicza dostępu do danych wyłącznie do spraw poważnych przestępstw, nie zapewnia jednostce prawa do informowania o tym, że była przedmiotem zainteresowania służb, wreszcie – nie zapewnia, by ogromne bazy danych o użytkownikach telefonów komórkowych były przechowywane na terenie UE, gdzie są bezpieczniejsze niż za jej granicami. Tryb pracy nad projektem doskonale obrazuje poprawka przyjęta przez senatorów w trakcie drugiego czytania projektu. Otóż zgodę na założenie podsłuchu, a nawet sięgnięcie po dane telekomunikacyjne dotyczące posła i senatora wyrażać ma… Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego. Powszechnie wiadomo, że działanie służb specjalnych wobec opozycji jest ogromnym zagrożeniem dla demokracji i potrafi wywołać jej kryzys (jak choćby słynna afera Watergate). Jednak równie niszczące dla demokracji jest ograniczenie tajemnic (np. adwokackiej czy dziennikarskiej) oraz niekontrolowane sięganie po billingi wszystkich obywateli. Pozostaje liczyć, że posłowie, którzy niebawem wrócą do prac nad projektem po wakacyjnej przerwie, spojrzą na problem odrobinę szerzej i zapewnią nam realną ochronę prywatności. Wojciech Klicki, Barbara Grabowska-Moroz* Barbara Grabowska-Moroz jest koordynatorką programu Monitoring procesu legislacyjnego w obszarze wymiaru sprawiedliwości Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka i doktorantką w Zakładzie Praw Człowieka WPiA UW. Wojciech Klicki Autor Temat służby retencja danych prawo Poprzedni Następny Newsletter Otrzymuj informacje o działalności Fundacji Twoje dane przetwarza Fundacja Panoptykon w celu promowania działalności statutowej, analizy skuteczności podejmowanych działań i ewentualnej personalizacji komunikacji. Możesz zrezygnować z subskrypcji listy i zażądać usunięcia swojego adresu e-mail. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy twoje dane i jakie jeszcze prawa ci przysługują, w Polityce prywatności. Zapisz się Zapisz się Akceptuję Regulamin usługi Leave this field blank Zobacz także Artykuł Czy dostęp służb do informacji finansowych może być pod kontrolą? Ministerstwo Finansów pracuje nad wdrożeniem przepisów unijnych, które mają ułatwić organom ścigania zdobywanie informacji, gdzie Polki i Polacy przechowują pieniądze. Decyzja, że powstanie System Informacji Finansowej, zapadła: teraz rząd może jedynie zadbać o gwarancje, które ochronią obywateli i… 07.01.2021 Tekst Artykuł Rządzący nie chcą kontrolować służb 7 czerwca 2021 r. złożyliśmy do prezydenta, premiera, a także Sejmu i Senatu petycję. Domagaliśmy się w niej stworzenia przepisów, które umożliwią realną kontrolę nad działaniami polskich służb. Odpowiedzi, które otrzymaliśmy do tej pory, dają nam jasność: dla rządzących niekontrolowana inwigilacja… 15.10.2021 Tekst Artykuł Niekontrolowana inwigilacja dotyka też aktywistów i aktywistki. Organizacjo, poprzyj petycję, żeby to zmienić! Trwa kampania „Podsłuch jak się patrzy”, w której Fundacja Panoptykon zwraca uwagę na niekontrolowaną inwigilację ze strony policji i służb. Do tej pory temat był obojętny rządzącym niezależnie od tego, którą stronę sceny politycznej reprezentowali. Kampania ma pokazać, że czas to zmienić, bo… 19.04.2021 Tekst