
Od 24 lutego jesteśmy sercem z Ukraińcami i Ukrainkami zaatakowanymi przez Rosję. Ta wojna wydaje się nam bliższa niż którakolwiek z toczących się na świecie po 1945 r. Nic dziwnego, bo dotyka naszych przyjaciół, współpracowników, sąsiadów. I toczy się tuż za rogiem. Podobnie jak miliony Polek i Polaków czujemy się w obowiązku pomagać i robimy to najlepiej, jak umiemy. Potępiamy agresję, wspieramy protesty, angażujemy się w charytatywne zbiórki. Panoptykon dołączył do szerokiego frontu organizacji solidarnych z ukraińską społecznością. Ale wciąż kluczowa pozostaje dla nas misja watchdoga, patrzącego władzy na ręce. W czasach zagrożeń i niepokojów trzeba dbać szczególnie o prawa i wolności, bo łatwiej je stracić.
Nie wykręcajmy bezpieczników
„Wśród grzmotu armat milkną prawa”. W obliczu zagrożenia jesteśmy bardziej skłonni poświęcić prawa i wolności, wierząc, że zwiększy to nasze bezpieczeństwo. Przerabialiśmy to przy okazji tzw. wojny z terroryzmem, przerabialiśmy to w trakcie pandemii. Niecodzienne ograniczenia naszych praw albo ułatwienia w pracy służb mogą być uzasadnione, kiedy wojna toczy się tuż za granicą. Takie momenty sprzyjają też jednak wykręcaniu bezpieczników z systemu prawnego i normalizowaniu stanu wyjątkowego. Kto myśli o prawach i wolnościach, kiedy na szali jest życie?
Dlatego rola watchdoga jest tak ważna. Podobnie jak zasady, o które walczymy od ponad dekady. Naszą misją jest kontrolowanie kontrolujących, a więc również podczas tego kryzysu mamy konkretną robotę do wykonania. Kiedy świat się chwieje w posadach, procedury działania państw i wielkiego biznesu są testowane, a czasem przepisywane na nowo. Pojawiają się niebezpieczne precedensy i realne dylematy, jak ważyć wartości. Naszą rolą jest na to odpowiadać.
Droga prowadząca Rosję do inwazji na Ukrainę nie zaczęła się ani wczoraj, ani nawet w 2014 r. wraz z rozpoczęciem wojny hybrydowej. Totalitarna historia, ograniczanie praw i wolności obywatelskich, propaganda, demagogia i prowokacje, służby poza jakąkolwiek kontrolą, kaganiec na media i organizacje społeczne, brutalne rozprawianie się z przeciwnikami politycznymi – współczesna Rosja pod rządami Władimira Putina jest nie tylko zagrożeniem dla sąsiadów i globalnego bezpieczeństwa, ale też dla własnych obywateli i obywatelek: manipulowanych, trzymanych w poczuciu zagrożenia, pod realną groźbą represji. Bez tego nie byłaby w stanie prowadzić skutecznej wojny na zewnątrz.
Służby i obrona ojczyzny
Polsce daleko do Rosji, ale i u nas nie wszystkie bezpieczniki działają. Chociaż od ponad 30 lat Polska jest wolnym, demokratycznym państwem, nie doczekaliśmy się realnej kontroli nad służbami. Skutkiem jest nie tylko afera z Pegasusem, ale i masowa, niekontrolowana inwigilacja, dotykająca dziennikarzy, aktywistów i zwykłych, niewinnych ludzi. Do tego w ostatnich latach dołączył kryzys polskich instytucji demokratycznych.
Wciąż mamy jednak co chronić. W obliczu zagrożenia z zewnątrz warto o tym pamiętać, bo na pewno pojawią się propozycje ograniczające nasze prawa i wolności. Na razie trwają przyspieszone prace nad projektem ustawy o obronie ojczyzny. To cegła licząca 447 stron przepisów. Wśród nich są takie, które przyznają nowe uprawnienie wojsku: nieograniczony dostęp do danych zawartych w zbiorach prowadzonych przez służby i publiczne instytucje.
Nawet w czasie wojny taki blankietowy dostęp powinien wzbudzić zastrzeżenia, a zgodnie z projektem takie uprawnienia mają być przyznane bezterminowo. Przeciwko protestuje nawet minister Mariusz Kamiński, który obawia się, że służby stracą kontrolę nad swoimi informacjami. My również przedstawiliśmy swoje krytyczne uwagi.
Rola cyberkorporacji
Władza nie spoczywa dziś tylko w rękach państw, a wojna toczy się też w internecie. Pojawiły się już apele do cyberkorporacji, żeby podjęły zdecydowane i nadzwyczajne działania, by zatrzymać dezinformację i propagandę ze strony rosyjskich władz. W warunkach wojny informacyjnej, jaka toczy się w sieci równolegle z konfliktem zbrojnym, takie postulaty nas nie zaskakują. Rządy i media zaangażowane w tę wojnę mają prawo oczekiwać, że największe firmy technologiczne opowiedzą się po tej samej stronie barykady.
W obliczu rosyjskich zbrodni wojennych wspieramy nadzwyczajne sankcje wymierzone w decydentów. Jednak występując z pozycji watchdoga, musimy zadawać pytania o sens i konsekwencje takich środków. Czy blokowanie oficjalnych kont rosyjskich polityków i redakcji newsowych to skuteczne narzędzie w walce z dezinformacją, czy jedynie symboliczna sankcja, uzasadniona naszym oburzeniem na to, co widzimy za wschodnią granicą?
Panoptykon od lat zwraca uwagę na złożone mechanizmy odpowiedzialne za skalę propagandy i dezinformacji w sieci, podkreślając rolę algorytmów (promujących treści sensacyjne i polaryzujące) i odpowiedzialność samych cybergigantów za ten model biznesowy. Angażujemy się w prace nad Digital Services Act, który odpowiada również na ten problem, tworzymy materiały edukacyjne pomagające radzić sobie z dezinformacją. Od Unii Europejskiej wciąż przede wszystkim oczekujemy wypracowania zasad na czas pokoju i myślenia o konsekwencjach wszelkich nadzwyczajnych środków, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć w przyszłości.
Wciąż kontrolujemy kontrolujących
W stanie zagrożenia jeszcze trudniej zważyć wartości związane z wolnością i bezpieczeństwem, bo stawki są wyższe niż zwykle. Trudniej jest patrzeć władzy na ręce, bo rzeczy dzieją się jeszcze szybciej. Trudniej dotrzeć z argumentami, bo opinia publiczna ma większą tolerancję dla radykalnych rozwiązań. Rola watchdoga jest niewdzięczna, ale nie odpuszczamy. Robimy swoje, bo wierzymy, że to ma znaczenie.
W tym trudnym czasie wciąż liczymy na wasze wsparcie i zrozumienie dla misji, którą konsekwentnie realizujemy. Okazujcie je nam, jeśli podzielacie te wartości. Ale piszcie też, jeśli się z nami nie zgadzacie. To dla nas równie ważna informacja.
Komentarze
Zaznaczę na wstępie Putin to
Zaznaczę na wstępie Putin to zbrodniarz wojenny, którego należy osądzić w Hadze lub Sztrasburgu i popieram każdą inicjatywę prywatną pomocy Ukrainie ale jednocześnie naiwnym jest ten, kto wierzy w altruizm i bezinteresowność obecnej władzy, bo ona dla Polaków nie robi nic natomiast jako pierwsza rzuca się do pomocy Ukrainie nie z powodu współczucia ale z powodów czysto politycznych, licząc, że wielu z nich u nas zostanie i zagłosuje na PIS w zamian za darmowe przejazdy komunikacją miejską, preferencje w zatrudnieniu oraz przeznaczanie pustostanów na mieszkania dla uchodźców. Powstał ponadto niebezpieczny trend, nazywania każdego, kto logicznie podkreśla, że takie rozdawnictwo spowoduje wzrost inflacji i pogłębi już tragiczną sytuację Polski po pandemii kacapskim trollem a nie zawsze tak jest. Nie uwierzę, że ludzie, którzy tworzą tarcze antyinflacyjne i antykryzysowe które są śmiesznym żartem, rozwalają system podatkowy Polskim Ładem oraz inwigilują nie tylko opozycję ale i swoich przedstawicieli nielegalnie z użyciem Pegasusa i chcą przepchnąć ustawę o ochronie ojczyzny, która nie ma z tym kompletnie nic wspólnego tylko służy temu aby nasze dane trafiły bez nadzoru do wojska aby w razie konfliktu nikomu nie przyszła do głowy ucieczka nagle wyhodowały serce i współczucie. PIS tak samo jak Putin ma krew na rękach a jego ofiarami są osoby, które umarły na COVID19, ponieważ nie robił nic aby powstrzymać ruską propagandę anty-szczepionkową a wręcz przytakiwał takim środowiskom. Kaczafi to taki sam zbrodniarz jak Putin, tylko, że działa w sposób bardziej wyrafinowany aby nie pobrudzić sobie rąk, jak będziemy wszyscy dalej tak łykać wszystko jak pelikany to my też obudzimy się bez własnego kraju, ale nie dlatego, że ktoś dokona inwazji ale dlatego, że będzie tu taka bieda, że już nawet kraść nie będzie czego. W tym roku znowu wesprę waszą fundację 1% bo uważam, że robią państwo dużo dobrego dla naszego społeczeństwa, nie ważne czy mówimy tutaj o rdzennych Polakach,Ukraińcach czy nawet uchodźcach z innych regionów bo niesprawiedliwość nie ma narodowości ani koloru skóry, wszyscy jesteśmy ludźmi i niezależnie od tego co myślimy i nastąpi, takie chwile powinny nas łączyć a nie dzielić, mam nadzieję, że ten konflikt jak najszybciej zakończy się, osądzeniem Putina lub wrzuceniem go do dołu z wapnem, niestety ale świat już zbyt długo pobłażał dyktatorom, zwłaszcza robiły to korporacje otwierając fabryki na terenie Chin, gdzie nie musiały przejmować się prawami człowieka ale też rządy, które szły dyktatorom na ustępstwa. Czas aby epoka cierpienia i strachu poszła w zapomnienie, raz na zawsze.
Dodaj komentarz