Artykuł 26.04.2011 6 min. czytania Tekst Czesi wygrali walkę o prywatność w komunikacji elektronicznej. Tamtejszy Trybunał Konstytucyjny uznał przepisy o retencji danych za niekonstytucyjne, tym samym zwalniając operatorów telekomunikacyjnych i dostawców Internetu z obowiązku przechowywania danych o komunikacji elektronicznej ich klientów.Zdaniem Trybunału zatrzymywanie danych o wszystkich wiadomościach – esemesach, e-mailach, rozmowach telefonicznych i odwiedzanych stronach internetowych – zbyt głęboko ingeruje w sferę prywatną obywateli. Istniejące przepisy prawa nie dawały też wystarczających gwarancji, że zgromadzone informacje o życiu wszystkich Czechów nie będą nadużywane.Polskie prawo w tym zakresie jest o wiele gorsze, ale wciąż obowiązuje.Na fali strachu Retencja danych to obowiązkowe zatrzymywanie informacji o wszystkich rodzajach połączeń elektronicznych na potrzeby bezpieczeństwa publicznego. Operatorzy telekomunikacyjni muszą przechowywać dane niezbędne do ustalenia kto, kiedy, gdzie, z kim i w jaki sposób się połączył lub próbował połączyć. W wypadku sieci telefonicznych jest to np. numer telefonu, czas połączenia czy stacja przekaźnikowa, w zasięgu której znajdował się wykonujący i odbierający połączenie. W wypadku Internetu to ok. 60 rodzajów śladów elektronicznych, jakie pozostawiają po sobie użytkownicy w różnych miejscach sieci. Te dane są następnie udostępniane na każde żądanie służb specjalnych, policji, prokuratury i sądów.Obowiązek retencji danych wynika z przepisów Unii Europejskiej. Przyjęto go na fali strachu po zamachach w Madrycie i Londynie, wierząc, że wojna z terroryzmem wymaga dostarczenia służbom wywiadowczym wszelkich możliwych danych. Cztery lata po wejściu tych przepisów w życie krajobraz polityczny i poglądy na sensowność retencji danych są diametralnie inne. Komisja Europejska dokonuje właśnie oceny skutków stosowania dyrektywy o retencji danych, czemu towarzyszy gorąca debata.Z zebranych do tej pory analiz i odpowiedzi przesłanych przez państwa członkowskie wcale nie wynika, że obowiązkowe zatrzymywanie danych telekomunikacyjnych usprawniło europejską walkę z terroryzmem czy przestępczością w ogóle. Porównanie sytuacji w państwach, które wprowadziły obowiązek retencji, i pozostałych zupełnie nie potwierdza korelacji między skutecznością w tropieniu przestępstw a zatrzymywaniem danych. Okazuje się, że ilość danych przechowywanych przez rozmaitych dostawców usług dla celów komercyjnych – czyli bez względu na obowiązek retencji – jest z zasady wystarczająca. Na brak danych nakłada się rosnący opór ze strony państw członkowskich. Sądy konstytucyjne kolejnych państw odrzucają koncepcję obowiązkowego gromadzenia danych o komunikacji wszystkich obywateli. Retencja danych została już podważona w Niemczech, Rumunii, Bułgarii, na Węgrzech i – teraz – w Czechach.Jaki problem z retencją mieli Czesi? Czeskie prawo nakazujące zatrzymywanie danych o komunikacji obywateli było – tak jak analogiczne polskie przepisy – wynikiem implementacji unijnej dyrektywy. Jednak różnica w jakości polskiego i czeskiego prawa jest zasadnicza.W Czechach czas przechowywania danych był ograniczony do sześciu miesięcy, a dostęp służb wywiadowczych i policji uzależniony od zgody sądu. Zgodnie z celem dyrektywy dane były też gromadzone tylko na potrzeby prewencji antyterrorystycznej. W Polsce analogiczne dane są przechowywane przez dwa lata, udostępniane policji i służbom bez kontroli sądu lub prokuratora (często na zasadzie elektronicznego interfejsu) i wykorzystywane we wszelkich sprawach kryminalnych, a nawet procesach cywilnych (np. rozwodowych).Tę różnicę w czeskim i polskim podejściu do wykorzystywania danych telekomunikacyjnych widać doskonale na liczbach. W ubiegłym roku w Czechach dane o komunikacji obywateli zostały przekazane służbom i policji przez operatorów w 87 tysiącach przypadków. W Polsce mieliśmy 1 382 521 udostępnień. To porównanie – oczywiście przy uwzględnieniu różnicy w liczbie mieszkańców – mówi samo za siebie. Mimo że dostęp do danych o komunikacji obywateli był dość mocno ograniczony, a ilość przypadków, w których z nich skorzystano, nie była szokująca, Czesi uznali, że retencja narusza ich podstawowe prawa.Przepisy o retencji zaskarżyła rok temu grupa posłów, których reprezentował poseł Marek Benda z rządzącej centroprawicowej Obywatelskiej Partii Demokratycznej. Skargę konstytucyjną poparła też czeska Partia Zielonych. Decyzja czeskiego Trybunału Konstytucyjnego oznacza, że udostępnianie danych telekomunikacyjnych służbom i policji będzie uzależnione od każdorazowej oceny sprawy. Sądy będą ważyć argumenty i oceniać, czy udostępnienie danych jest konieczne. Dla operatorów i dostawców Internetu to oznacza koniec obowiązkowego przechowywania danych.A tymczasem w Polsce...Kilka miesięcy temu okazało się, że służby, policja i sądy w 2009 r. sięgały do naszych danych komunikacyjnych ponad milion razy. W wyniku tych rewelacji minister Jacek Cichocki przeprowadził dochodzenie na polecenie premiera. Mieliśmy się dowiedzieć, jakiego rodzaju zapytania i przez kogo były kierowane do operatorów. Okazało się jednak, że nawet minister odpowiedzialny za nadzór nad służbami specjalnymi nie jest w stanie dowiedzieć się całej prawdy o tym, jak w Polsce działa retencja.Ponad połowa sprawdzeń wciąż pozostaje niewiadomą, ponieważ policja, sądy i prokuratury nie były w stanie podać ministrowi szczegółowych danych. Na podstawie pozostałych odpowiedzi minister wysnuł ogólny wniosek, że sprawdzenia dotyczą najczęściej danych abonentów, wykazów połączeń i lokalizacji telefonów komórkowych.Na wnioski ministra nie czekała rzecznik praw obywatelskich, która w wystąpieniu generalnym skierowanym do premiera domagała się zmiany obowiązujących przepisów. Prof. Irena Lipowicz skrytykowała, że to "wygoda działania służb, a nie względy konieczności decydują o ingerencji w konstytucyjną wolność i ochronę tajemnicy komunikowania się".Zdaniem pani rzecznik przepisy pozwalające służbom i policji na nieograniczony i niekontrolowany dostęp do naszych danych komunikacyjnych są w państwie demokratycznym niedopuszczalne. W tym przekonaniu nie jest osamotniona. Klub Poselski SLD, działając na takiej samej zasadzie jak czescy posłowie, złożył skargę do Trybunału Konstytucyjnego, w której domaga się uznania tych samych przepisów za niekonstytucyjne.Mimo tak ostro postawionego problemu rząd na razie reaguje dość zachowawczo. Minister Cichocki, odpowiadając rzecznikowi, podziękował za zwrócenie uwagi na problem, zapewnił o gotowości do „przeanalizowania obowiązujących regulacji" i „ewentualnego podjęcia niezbędnych działań". Jednak w kwestiach zasadniczych odpowiedź ministra nie pozostawia wątpliwości: obowiązkowa retencja danych to ważne narzędzie dla służb, więc prywatność obywateli musi wytrzymać ograniczenie. Możemy rozmawiać o szczegółach, jednak nie podważając samej koncepcji. Premier powołał nawet zespół roboczy do opracowania koncepcji ewentualnych zmian legislacyjnych. Problem w tym, że w jego skład mają wejść tylko przedstawiciele służb i organów uprawnionych do korzystania z retencji. Dla jakości tworzonego prawa lepiej by było, gdyby zespół poszerzył się także o głosy krytyczne.Katarzyna SzymielewiczTekst ukazał się dzienniku Rzeczpospolita: Gorący spór o prywatność danych Katarzyna Szymielewicz Autorka Temat służby retencja danych prawo Poprzedni Następny Newsletter Otrzymuj informacje o działalności Fundacji Twoje dane przetwarza Fundacja Panoptykon w celu promowania działalności statutowej, analizy skuteczności podejmowanych działań i ewentualnej personalizacji komunikacji. Możesz zrezygnować z subskrypcji listy i zażądać usunięcia swojego adresu e-mail. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy twoje dane i jakie jeszcze prawa ci przysługują, w Polityce prywatności. Zapisz się Zapisz się Akceptuję Regulamin usługi Leave this field blank Zobacz także Artykuł Blaski i cienie życia watchdoga, czyli telepatyczny sukces Panoptykonu Życie watchdoga, który – tak jak my – ma ambicję skutecznie reagować na propozycje złego prawa, nie jest usłane różami. A to ministerstwo wyznaczy krótki termin konsultacji, a to jakiś projekt umknie naszej uwadze. Zdarzają się jednak sytuacje, kiedy odnosimy sukcesy – i to telepatyczne! 27.06.2018 Tekst Podcast „Używam telefonu, na którym był Pegasus”. Rozmowa z inwigilowaną prokuratorką Ewą Wrzosek W Panoptykonie jesteśmy przyzwyczajeni do sytuacji, w której funkcjonariusze państwowi twierdzą, że inwigilacja w Polsce jest pod kontrolą albo nie jest nadużywana. A co w sytuacji, kiedy to funkcjonariuszka staje się ofiarą inwigilacji? 07.04.2022 Dźwięk Artykuł Pytamy kluby parlamentarne o kontrolę nad służbami Hasło „inwigilacja” pada w Sejmie bardzo często: podczas pięciu tegorocznych posiedzeń plenarnych z mównicy sejmowej wypowiedziano je 43 razy. Ile razy padło na posiedzeniach komisji? Nie jesteśmy w stanie tego zliczyć. O inwigilacji mówią wszyscy: od prawej do lewej strony. Czy stoją za tym jakieś… 19.05.2021 Tekst