Artykuł 25.04.2011 4 min. czytania Tekst Strategia „samoregulacji” w kontekście problemu nielegalnych materiałów publikowanych w sieci opiera się na założeniu, że każdy środek, który można podjąć w walce z cyberprzestępczością jest, ipso facto, dobry. Taki sposób rozumowania prowadzi do przekonania, że bez względu na to jak bardzo nie na miejscu jest pomysł nałożenia na prywatne firmy obowiązku egzekwowania prawa w Internecie, najważniejsze, by „ktokolwiek” robił „cokolwiek.” Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna. Pierwszą dziedziną, w której operatorzy sieci zaczęli na własną rękę egzekwować prawo była dziecięca pornografia. Komisja Europejska finansuje działalność specjalnych gorących linii, które zbierają informacje o nielegalnych materiałach w Internecie, a następnie przekazują je organom ścigania, operatorami sieci i, nierzadko, administratorom serwerów. Zadaniem organów ścigania jest wszczęcie postępowania i zbadanie sprawy, natomiast zadaniem dostawców Internetu jest staranne usuwanie niedozwolonych treści w zakresie dopuszczalnym prawnie oraz zbieranie materiałów dowodowych dla potrzeb organów ścigania.Jedna z ostatnich sesji obrad Komisji Europejskiej dotyczyła „debaty” w kwestii rozprzestrzeniania się nielegalnych materiałów na terenie Unii Europejskiej. Zespół ds. Bezpiecznego Internetu działający przy Komisji zaprezentował inną, i znacznie bardziej alarmującą analizę. Zdaniem jej autorów, w wielu przypadkach dla policji w Unii Europejskiej walka z dziecięcą pornografią nie jest priorytetem. Nawet w tych krajach, gdzie znajduje się ona na liście najważniejszych zadań, to i tak zajmuje tam odległe miejsca. W zaistniałej sytuacji, zaproponowano, by gorące linie przesyłały informacje bezpośrednio do administratorów serwerów wraz z wnioskiem o usunięcie nielegalnych treści. Formułując tę propozycję, nikt nie zwrócił uwagi na fakt, że takie rozwiązanie ułatwia i legitymizuje bezczynność policji. Mimo to, Komisja Europejska zaaprobowała ten punkt widzenia, czego potwierdzenie znajdujemy w wytycznych sformułowanych dla współfinansowanych przez Komisję gorących linii, których zadaniem jest powiadamianie administratorów serwerów i usuwanie nielegalnych materiałów z sieci (jak można było się spodziewać, te wytyczne nie są dostępne publicznie). Otóż operatorzy gorących linii mają podpisywać specjalne porozumienia z policją, które powinny zobowiązywać stróżów prawa do wszczęcia dochodzenia w sprawie namierzonych treści w określonym terminie. Po upływie tego terminu, gorące linie będą "przekazywać sprawę" operatorom sieci i administratorom serwerów. Innymi słowy, organy ścigania zyskają pewność, że jeśli w określonym czasie nie podejmą żadnych działań, nie poniosą z tego tytułu konsekwencji, gdyż - w ramach strategii „samoregulacji” - informacja o ich bierności w zwalczaniu poważnych przestępstw nie wyjdzie poza goracą linię.Niestety, to tylko jeden z wielu przykładów podobnych mechanizmów. Jak już wspomniałem, gorące linie powiadamiają również dostawców Internetu. W niektórych krajach, to właśnie oni przejmują odpowiedzialność i blokują nielegalne strony (możliwość blokowania jest jednak technicznie ograniczona). W Szwecji, operatorzy sieci otrzymują od policji listy nielegalnych stron i blokują je raz na dwa tygodnie. Dowodem na bezskuteczność takiego działania są statystyki jednej z brytyjskich centrali, według których tego typu strony pozostają w sieci średnio 12 dni. W przypadku Szwecji, oznacza to, że statystycznie jeden dzień w tygodniu, żadna ze stron z „czarnej listy” nie będzie już aktywna.Niestety, wspomniane procedury nie są jedynie bezużyteczne, ale i szkodliwe. Podczas wystąpienia w niemieckim parlamencie, przedstawiciel duńskiej policji stwierdził, że po zablokowaniu nielegalnych stron, policja w Danii uznała, że nie musi już przekazywać materiałów stanowiących dowód poważnych przestępstw wobec dzieci, do wiadomości policji w Stanach Zjednoczonych czy w Rosji, gdyż organy ścigania z tych krajów prawdopodobnie nie byłyby nimi zainteresowane. Wydaje się, że nie istnieje żadne inne przestępstwo, na które patrzy się tak bardzo przez palce.Sądząc po sygnałach wysyłanych przez Komisję Europejską, możemy się spodziewać ostrzejszych środków na rzecz „bezpiecznego Internetu.” Obecnie jest ustalany nowy budżet, również na ten cel. Jak do tej pory, wydaje się, że nie wyciągnięto żadnych wniosków z niedoskonałości aktualnie obowiązującego systemu „samoregulacji.”Joe McNamee[Źródło: EDRi-Gram]Tłumaczenie: Maciej Małaj Katarzyna Szymielewicz Autorka Temat Internet blokowanie sieci wolność słowa Poprzedni Następny Newsletter Otrzymuj informacje o działalności Fundacji Twoje dane przetwarza Fundacja Panoptykon w celu promowania działalności statutowej, analizy skuteczności podejmowanych działań i ewentualnej personalizacji komunikacji. Możesz zrezygnować z subskrypcji listy i zażądać usunięcia swojego adresu e-mail. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy twoje dane i jakie jeszcze prawa ci przysługują, w Polityce prywatności. Zapisz się Zapisz się Akceptuję Regulamin usługi Leave this field blank Zobacz także Artykuł Dobra wiadomość! Nie będzie centralnego rejestru stron zakazanych Wczoraj wieczorem Ministerstwo Cyfryzacji wydało oświadczenie o wycofaniu się z pomysłu tworzenia centralnego rejestru str 25.07.2018 Tekst Artykuł „Kategoryczne nie” Zofii Klepackiej, czyli co wolno w sieci i dlaczego (prywatna) cenzura jest zła Wiedzieliście, co Zofia Klepacka sądzi o prawach osób LGBT+? Do wczoraj my też nie, ale to się zmieniło dzięki nałożeniu na jej kontrowersyjną wypowiedź bana przez Facebooka. W tej sprawie po raz kolejny możemy obserwować zapasy między wolnością słowa a walką z hejtem w sieci. 12.03.2019 Tekst Artykuł Co łączy Ubera i dopalacze? Odpowiedź jest prosta – blokowanie. W nowym wydaniu wraca ono do lex Uber. Apetytu na blokowanie stron z dopalaczami nie traci też minister zdrowia. 22.03.2018 Tekst