Oscar dla Poitras czy Snowdena?

Artykuł
23.02.2015
3 min. czytania
Tekst
Image

Edward Snowden, człowiek, który ujawnił globalną skalę i co najmniej wątpliwe cele amerykańskich programów masowej inwigilacji, nie ma najlepszej prasy. Światowe media, z nielicznymi wyjątkami, chętniej widzą w nim zdrajcę amerykańskiej racji stanu niż bohatera występującego w obronie milionów obywateli. Laura Poitras – dokumentalistka od lat odsłaniająca kulisy działań tajnych służb i zbrodnie popełniane w imię wojny z terroryzmem – w tej nierównej debacie postawiła na szali swój najnowszy film. CITIZENFOUR słowami samego Edwarda Snowdena tłumaczy jego dylematy i ostateczne wybory: od ujawnienia tajnych dokumentów, przez ucieczkę do Hong Kongu, po przyjęcie azylu w Moskwie. Czy najwyższa nagroda przyznana przez amerykańską Akademię Filmową to już sygnał, że ta narracja się przyjęła?

W środowisku filmowym otwarcie mówi się o politycznym wymiarze Oscarów. W konkurencji, w której filmy wybitne spotykają się z porządnym rzemiosłem, często przeważa nie tyle wartość artystyczna, co skuteczny lobbing producentów albo polityczny klimat. Nie próbuję przez to powiedzieć, że dokument Poitras nie broni się jako dzieło sztuki filmowej – nie mi to oceniać, podobnie jak sens przyznawania samych Oscarów. Z perspektywy sprawy, którą reprezentuje Edward Snowden, największe znaczenie ma to, że amerykański establishment zdecydował się wyróżnić obraz tak jednoznacznie krytykujący uprawianą od lat politykę rządu federalnego.

Amerykański establishment zdecydował się wyróżnić obraz jednoznacznie krytykujący politykę rządu federalnego.

CITIZENFOUR to przede wszystkim historia człowieka, opowiedziana bez epatowania intymnością, ale też bez emocjonalnych uników, do których w swoich publicznych wystąpieniach przyzwyczaił nas Edward Snowden. Zwykle skupiony na merytorycznym przekazie, wycofany, z kamiennym wyrazem twarzy, w filmie Poitras przemawia ludzkim głosem. Widzimy też zaplecze wielkiej ucieczki i przemyślanej akcji komunikacyjnej, która na kilka miesięcy zdominowała światowe media. Drugim rozgrywającym jest dziennikarz Glenn Greenwald, który wpuszcza nas za kulisy dziennikarstwa śledczego i nie zawsze etycznej polityki wielkich koncernów medialnych. Dowiadujemy się, dlaczego ostatecznie zrywa z Guardianem i zaczyna budować własny ośrodek medialny.

Jedyna osoba, której obecność w filmie ogranicza się do symbolicznego cienia w kadrze lub odbicia w lustrze, to sama Laura Poitras. Równie zaangażowana w tę sprawę, co Glenn Greenwald, będąca pierwszą osobą, której zaufał Edward Snowden, w ogóle nie wchodzi przed obiektyw. Jej opowieść i perspektywa to właśnie ten dokument: rzeczowy, szczery, trzymający w napięciu. Jak sama mówi: „real life thriller”. Czy amerykańska publiczność jest gotowa na taką konfrontację? Po werdykcie Hollywood nie ma już chyba wyboru.

Katarzyna Szymielewicz

Tekst został pierwotnie opublikowany na blogu INN POLAND

Newsletter

Otrzymuj informacje o działalności Fundacji

Administratorem twoich danych jest Fundacja Panoptykon. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy dane osób subskrybujących newsletter, znajdziesz w naszej Polityce prywatności.