Szymielewicz o unijnej (r)ewolucji w prawie autorskim

Artykuł
09.12.2010
4 min. czytania
Tekst

Koniec z „kulturowymi murami berlińskimi” - Neelie Kroes zapowiada zmiany w prawie autorskim

Wydarzenia ostatnich tygodni dobrze zwiastują wolnej kulturze. Pod koniec października, na drugim Forum Wolnej Kultury w Barcelonie, kilkaset osób debatowało nad tym, jak wypracowane rok temu zasady – spisane w Karcie Innowacyjności, Kreatywności i Dostępu do Wiedzy – przekuć na konkretne modele biznesowe. Dyskutowano o demokratyzacji własności intelektualnej w sieci, otwartych licencjach i rozmaitych mechanizmach wynagradzania twórców poza monopolem praw autorskich. Rozmowy w Barcelonie toczyły się jednak w „własnym” gronie aktywistów, organizacji pozarządowych, geeków i niezależnych twórców. Nie spodziewaliśmy się, że nie cały tydzień później pod głównym dogmatem Forum Wolnej Kultury podpisze się… Komisja Europejska. A jednak. Na ostatnim Forum Awiniońskim – międzynarodowym spotkaniu establishmentu ze świata kultury, gospodarki i mediów – Neelie Kroes, Wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej ds. agendy cyfrowej, wygłosiła płomienne przemówienie o tym, dlaczego obecny system praw autorskich musi odejść.

Neelie Kroes przyznała, że obowiązujące przepisy prawa autorskiego nie przystają do sytuacji, jaką wytworzył Internet i że to system prawny a nie technologia, musi ulec adaptacji. A konkretnie: to pośrednicy między twórcami i odbiorcami muszą zrozumieć zachodzące zmiany i dostosować do nich swój model biznesowy. Kroes podkreślała: "pomimo tego, że dzięki Internetowi świat stał się mniejszy niż kiedykolwiek, stwarzając twórcom możliwość niezwykle łatwego dotarcia do nieograniczonej liczby osób, prawo autorskie i przemysł rozrywkowy stoją im na drodze."

Kroes zwróciła uwagę, że pośrednicy handlujący dobrami kultury muszą, na równi z innymi podmiotami, ponieść konsekwencje internetowej rewolucji. Ta rewolucja ujawniła niezrównoważenie modeli biznesowych, z jakich korzystali dotychczas niektórzy pośrednicy i „strażnicy” dostępu do treści w Internecie. Według Kroes „żadna historycznie ugruntowana pozycja nie zagwarantuje pośrednikom przetrwania na rynku. Bez względu na to, czy im się to podoba czy nie, pośrednicy ryzykują marginalizację, jeśli nie dostosują się do potrzeb zarówno twórców, jak i konsumentów kultury”.

Komisarz podkreśliła, że prawo autorskie nie może być celem samym w sobie i chociaż przez ostatnie 200 lat służyło i artystom i przemysłowi rozrywkowemu, obecnie nie spełnia już swojej funkcji: "musimy sprawić, żeby prawo autorskie służyło jako budulec, a nie blokada." Kroes zdecydowanie skrytykowała też rozdrobniony system praw autorskich, który nie jest dostosowany do dzisiejszych realiów, a wręcz osiągnął punkt, w którym pośrednicy ogrywają większą rolę niż twórcy. „To irytuje odbiorców, którym często odmawia się dostępu do dzieł, które twórcy chcą zaoferować, oraz pozostawia próżnię, którą wypełnia nielegalna wymiana treści, pozbawiając twórców słusznego wynagrodzenia. Przy czym model egzekwowania praw autorskich bywa często uwikłany w delikatne kwestie prywatności, ochrony danych osobowych, czy nawet neutralności sieci.”

Kroes uważa, że konieczne jest doprowadzenie do niezwłocznej debaty na ten temat i zapowiedziała, że Komisja Europejska w szybkim trybie przygotuje propozycje zmian legislacyjnych. Komisarz zaapelowała o powrót do racjonalnego myślenia zamiast utrzymywania "dysfunkcyjnego systemu opartego na szeregu kulturowych murów berlińskich” oraz zbudowanie "systemu, który stworzy nowe możliwości dla twórców i artystów oraz nowe modele biznesowe, lepiej dopasowane do ery cyfrowej."

Nas nie trzeba do tych racji przekonywać. Od dawna wiadomo, że koszty kulturowe, społeczne i prawne podtrzymywania monopolu prawa autorskiego są ogromne, a idea za nim stojąca uwłacza demokracji. O sile sprzeciwu wobec tego systemu świadczy chociażby dynamika ruchu na rzecz uwolnienia kultury, który z roku na rok rośnie w liczbach. To bardzo dobra wiadomość, że w niektórych – całkiem fundamentalnych kwestiach – możemy liczyć na tak potężnego sojusznika w walce z lobby przemysłowym, jak Komisja Europejska. A zatem czekamy na realizację obietnic.

Katarzyna Szymielewicz

Tekst ukazał się w Magazynie Liberte!

Newsletter

Otrzymuj informacje o działalności Fundacji

Administratorem twoich danych jest Fundacja Panoptykon. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy dane osób subskrybujących newsletter, znajdziesz w naszej Polityce prywatności.