Artykuł 26.09.2025 15 min. czytania Tekst Image Tytuł Obecna sytuacja Kontrowersje wokół e-dzienników Czy to na pewno takie proste? Potrzebujemy państwowych e-dzienników Źródła Tytuł Obecna sytuacja Kontrowersje wokół e-dzienników Czy to na pewno takie proste? Potrzebujemy państwowych e-dzienników Źródła Wraz z nowym rokiem szkolnym powróciły stare problemy, w tym także te dotyczące komunikacji nauczycieli z rodzicami. Jedni i drudzy zalogowali się do popularnych komercyjnych aplikacji – bo państwowej alternatywy wciąż brakuje.Wraz z początkiem września powróciły wszystkie bolączki polskiej edukacji. Na ich tle kwestia e-dzienników nie jest specjalnie paląca, ale temat co jakiś czas powraca. Zajmowali się nim m.in. Anna Wittenberg czy Krzysztof Bałękowski na łamach Dziennika Gazety Prawnej. Pisały o nim serwisy zajmujące się oświatą i samorządami. Odezwali się wywołani do tablicy politycy. Przede wszystkim jednak głos zabrali sami rodzice, zirytowani sposobem komunikacji ze szkołami swoich dzieci. Obecnie wszyscy zdają się zgodni co do tego, że w kwestii elektronicznych dzienników potrzeba zmian. Jednak możliwość, by te zmiany nastąpiły szybko, oddala się coraz bardziej.Obecna sytuacjaSzkoły są prawnie zobowiązane do prowadzenia dziennika. Jeśli zdecydują się na dziennik elektroniczny, musi on spełniać konkretne wymagania: ma umożliwiać rodzicom bezpłatny wgląd, rejestrować historię zmian, zapewniać bezpieczeństwo i selektywny dostęp do danych czy umożliwiać eksport do XML.Choć państwo nałożyło na szkoły wymagania, nie zapewniło narzędzia do ich realizacji. Sytuację wykorzystały prywatne firmy i zaproponowały szkołom i prowadzącym je samorządom komercyjne rozwiązania. Firmy konkurują między sobą, nie tylko oferując kontakt z nauczycielem czy wgląd w oceny, ale też walcząc o klienta innymi (niekiedy dodatkowo płatnymi) funkcjonalnościami, takimi jak dostęp do aplikacji mobilnej czy moduł pracy zdalnej. Chociaż mniejszych i większych programów istnieje naprawdę sporo, to na rynku dominują obecnie dwa: Librus i Vulcan. Image „Rok temu w social mediach wybuchła kolejna afera: donoszono, że rodzice będą musieli płacić za dostęp do e-dziennika. Okazało się, że chodzi po prostu o dodatkowe funkcje w aplikacji eduVULCAN, dostępnej na Androida czy iOS. Jednak z racji tego, że większość rodziców porozumiewa się ze szkołą właśnie za pośrednictwem aplikacji mobilnej, temat poruszył opinię publiczną bardziej niż kwestia finansowania przez samorządy”. Zdjęcie: Unsplash | W związku z tą sytuacją pojawiają się głosy niezadowolenia: od codziennych skarg i narzekań nauczycieli i rodziców, poprzez głosy ekspertów, aż po medialne kontrowersje. Na pierwszy rzut oka przeszkadza ona wszystkim. Jeśli jednak zgłębimy temat, okaże się, że aspekt skandaliczny dla jednych, dla innych jest zaletą – i vice versa. Gdy jedni domagają się państwowego e-dziennika, inni proponują nauczycielom komunikację za pomocą Messengera czy WhatsAppa.Kontrowersje wokół e-dziennikówJak zwróciła uwagę Anna Wittenberg w 2023 r., e-dzienniki kosztują szkoły 40 milionów złotych rocznie. Rok temu Ministerstwo Edukacji Narodowej w odpowiedzi na interpelację posła Grzegorza Płaczka przyznało wprost, że „nie gromadzi informacji oraz nie prowadzi wyliczeń dotyczących kosztów poniesionych przez organy prowadzące szkoły na zakup licencji do dzienników elektronicznych”. Uwzględniając zyski osiągane przez spółki stojące za e-dziennikami, należałoby jednak przyjąć, że koszt ponoszony przez państwo jest coraz większy.Na ironię zakrawa fakt, że samorządy wydają fortunę na komercyjne oprogramowanie, a nierzadko nie zabezpieczają środków na podstawowe potrzeby. Praktycznie co roku trafiają się nauczyciele i rodzice współfinansujący działania szkół z własnej kieszeni, bo w budżecie zabrakło funduszy – oraz tacy, którzy się przeciwko tego typu wolontariackim działaniom stanowczo buntują. I każda ze stron ma wiele racji!Wydatki ponoszone przez samorządy to nie jedyny problem. Komercjalizacja e-dzienników to także reklamy, w tym reklamy profilowane kierowane do dzieci. Jak zauważyła Fundacja Panoptykon – tego typu praktyki mogą naruszać DSA, czyli akt o usługach cyfrowych. Niezależnie od tego, czy rzeczywiście naruszają (kwestia wdrażania w Polsce DSA to osobny problem…) – na pewno wywołują poważne wątpliwości natury etycznej. Reklama profilowana budzi wiele obaw już w przypadku typowo komercyjnych usług kierowanych do dorosłych, a tutaj mamy do czynienia z targetowaniem dzieci za pieniądze podatników. Image „Brak stosownych zapisów dziwi tym bardziej, że za państwowymi e-dziennikami optowali sami rządzący, a Centralny Ośrodek Informatyki wydawał się gotowy na takie rozwiązanie. Zwracano uwagę, że gdyby nie opieszałość polityków, państwowy e-dziennik można by wkrótce testowo wdrażać”. \ Źródło: Twitter, konto Anny WittenbergRok temu w social mediach wybuchła kolejna afera: donoszono, że rodzice będą musieli płacić za dostęp do e-dziennika. Okazało się, że chodzi po prostu o dodatkowe funkcje w aplikacji eduVULCAN, dostępnej na Androida czy iOS. Jednak z racji tego, że większość rodziców porozumiewa się ze szkołą właśnie za pośrednictwem aplikacji mobilnej, temat poruszył opinię publiczną bardziej niż kwestia finansowania przez samorządy.W sprawie interweniowali politycy. UOKiK obiecał monitorować sytuację, a rodzice uruchomili petycję, by sprzeciwić się planowanym opłatom.Wiosną tego roku rząd zapowiedział wprowadzenie państwowego e-dziennika. Kiedy nowelizacja prawa oświatowego ujrzała światło dzienne i okazało się, że kwestia Centralnego Dziennika Elektronicznego została zignorowana, wiele osób i grup nie kryło rozczarowania. Pominięciu istotnych zapisów przeciwstawiła się m.in. inicjatywa obywatelska „Stop opłatom w e-dziennikach”, zrzeszająca uczniów i rodziców, czy Związek Powiatów Polskich, zwracający uwagę na ponoszone przez samorządy koszty.Czy to na pewno takie proste?Problem jest bardziej złożony, niż się wydaje. Kwestie istotne dla polityków, dziennikarzy czy aktywistów zdają się zupełnie rozmijać z priorytetami rodziców.Przeciętnego rodzica nie interesuje to, że w dzienniku wyświetlane są profilowane reklamy – jest przyzwyczajony do ich wszechobecności. Nie interesuje go nudna papierkologia związana z budżetem gminy czy ustaleniami między władzami miasta a dyrekcją szkoły. Jeśli samorządowi wydającemu krocie na e-dziennik zabraknie środków np. na papier do ksero – to naprzeciw niezadowolonego rodzica stanie nauczyciel, który na działanie ani urzędników, ani tym bardziej polityków, nie ma bezpośredniego wpływu. Image „Gdy społecznicy walczą z profilowanymi reklamami w e-dziennikach, rodzice ochoczo zakładają grupy na Messengerze czy WhastAppie. Nieraz podobne rozwiązania proponują swoim dzieciom – często za małym jeszcze, by z social mediów korzystać”. Zdjecie: Unsplash \ Rachit TankPrzeciętnego rodzica nie interesuje suwerenność cyfrowa – wręcz przeciwnie, ochoczo korzysta z produktów i usług amerykańskich, a czasem i chińskich korporacji. Mając do wyboru przyzwoitą aplikację od państwa oraz „wygodniejszą” i bardziej kolorową od samego diabła, chętniej wybierze tę drugą. Ci, którzy takiego wyboru nie podzielają, w jego oczach będą niereformowalnymi dziwakami. Pewne oburzenie rodziców budzą opłaty za aplikacje na Androida czy iOS, ale znacznie większe – taki rodzic, który tego Androida czy iOS nie chce używać.Gdy społecznicy walczą z profilowanymi reklamami w e-dziennikach, rodzice ochoczo zakładają grupy na Messengerze czy WhastAppie. Nieraz podobne rozwiązania proponują swoim dzieciom – często za małym jeszcze, by z social mediów korzystać.W kwestii e-dzienników mamy więc dużo do zrobienia. Nie chodzi tylko o kwestie finansowe, ale też o przekonanie rodziców (wyborców!), dlaczego e-dziennik powinien wyglądać inaczej, niż chciałby przeciętny użytkownik Instagrama chwalący się swoim „samodzielnym” 9-latkiem ogarniającym TikToka. Image „[A]plikacje całkowicie przerzucają odpowiedzialność z dzieci na ich rodziców, przez co uczniowie nie uczą się samodzielności, proszenia o pomoc i ponoszenia konsekwencji. Rodzice stale – i nadmiernie – kontrolują swoje dzieci, nie odrywając się od smartfonów, a same dzieciaki nie zdobywają umiejętności radzenia sobie w trudniejszych sytuacjach. Finalnie sytuacja prowadzi do wypalenia rodzicielskiego i zbyt intensywnych relacji na linii rodzic–nauczyciel, a także utrudnia pilnowanie higieny cyfrowej”. Zdjęcie: Unsplash \ Samuel Regan-AsanteStatystyczny Iksiński nie zgłębi tego tematu. Jest zbyt zmęczony codziennymi obowiązkami z jednej strony i zbyt podatny na wpływy z drugiej, by myśleć perspektywicznie. Nieraz sam zachęca, by wszelkie niewygody czy ograniczenia e-dziennika omijać za pomocą usług Mety czy Google’a. Państwo musi jednak stworzyć rozwiązanie nie tylko będące odpowiedzią na doraźne potrzeby, ale też łączące funkcjonalność i bezpieczeństwo.Ciekawe podejście zaprezentował Piotr Trudnowski na łamach Klubu Jagiellońskiego w artykule pt. Librus a kryzys polskiej szkoły. Manifest o odbudowie zaufania (polecam lekturę – moim zdaniem to jeden z najlepszych tekstów na ten temat). Autor pisze o różnych bolączkach związanych z e-dziennikami, w tym także o takich, które umykają publicznej dyskusji. Mówi o wszechobecności elektroniki i wprowadzaniu jej już od najmłodszych lat przez rodziców pragnących stałej kontroli nad dzieckiem.Zwraca uwagę, że aplikacje całkowicie przerzucają odpowiedzialność z dzieci na ich rodziców, przez co uczniowie nie uczą się samodzielności, proszenia o pomoc i ponoszenia konsekwencji. Rodzice stale – i nadmiernie – kontrolują swoje dzieci, nie odrywając się od smartfonów, a same dzieciaki nie zdobywają umiejętności radzenia sobie w trudniejszych sytuacjach. Finalnie sytuacja prowadzi do wypalenia rodzicielskiego i zbyt intensywnych relacji na linii rodzic–nauczyciel, a także utrudnia pilnowanie higieny cyfrowej.Potrzebujemy państwowych e-dziennikówSzans na szybką zmianę tego stanu rzeczy nie ma i długo nie będzie. Nie oznacza to jednak, że jesteśmy całkowicie bezradni – ani jako państwo, ani jako społeczeństwo.Mamy ograniczony wpływ na sposób komunikacji ze szkołą czy innymi rodzicami, ale to nie znaczy, że żaden. Nie zapobiegniemy grupom rodzicielskim na Messengerze czy wiadomościom wysyłanym przez e-dziennik o różnych porach dnia i tygodnia przez obie strony – możemy jednak stawiać granice i je egzekwować. Image „Nie wystarczy (co umyka rodzicom) stworzenie darmowej aplikacji na Androida czy na iOS, która będzie odpowiednikiem komercyjnych rozwiązań. Nie da się zastąpić e-dziennika ulubioną aplikacją Iksińskiego. Nawet jeśli zadowala ona Iksińskiego, to nie spełnia podstawowych wymogów. Potrzebujemy otwartoźródłowego, wieloplatformowego rozwiązania, dostępnego także z poziomu przeglądarki czy API”.Nauczyciel wpadł przy niedzielnym obiedzie na fantastyczny pomysł na najbliższe zajęcia, więc korzysta z e-dziennika, by poprosić rodziców o przygotowanie dodatkowych rzeczy do szkoły? Napisać może – ale rodzic ma prawo spędzić niedzielne popołudnie na spacerze z rodziną, a nie z nosem w smartfonie. Rodzic odpisuje nauczycielowi w środku tygodnia o 21.00, bo dopiero wrócił z pracy? Ma prawo – ale nauczyciel nie musi o tej porze wiadomości odczytywać. Nie pracuje przecież całą dobę. Jeśli dzieci i młodzież mają się nauczyć higieny cyfrowej – potrzebują odpowiedzialnych dorosłych, którzy dadzą im dobry przykład.Dużo więcej może zdziałać państwo. Powtórzę już chyba za wszystkimi: jeśli szkoły muszą korzystać z e-dziennika, niech przynajmniej państwo zapewni im jego bezpłatną wersję. A to – chociaż potrzebne – będzie niełatwe.Nie wystarczy (co umyka rodzicom) stworzenie darmowej aplikacji na Androida czy na iOS, która będzie odpowiednikiem komercyjnych rozwiązań. Nie da się zastąpić e-dziennika ulubioną aplikacją Iksińskiego. Nawet jeśli zadowala ona Iksińskiego, to nie spełnia podstawowych wymogów. Potrzebujemy otwartoźródłowego, wieloplatformowego rozwiązania, dostępnego także z poziomu przeglądarki czy API. Image „Gdy lockdowny mieliśmy już za sobą, jedna ze szkół przeszła na zdalne nauczanie – w salach było bowiem zbyt zimno, by kontynuować lekcje. Najwyraźniej zabrakło środków na dostateczne ogrzanie szkoły, mimo że środki na e-dzienniki były…”Nie wystarczy synchronizacja z mObywatelem. Nie dość, że stanowi on aplikację mobilną udostępnianą jedynie na dwa amerykańskie systemy operacyjne – to jego kod źródłowy wciąż nie doczekał się publikacji (teoretycznie powinno to mieć miejsce jesienią, ale podobne zapewnienia już słyszeliśmy). Wielu rodziców jednak nie zrozumie, dlaczego „nie wystarczy”. Ufa bardziej takim firmom jak Google czy Apple niż instytucjom państwowym.To tutaj leży jedna z przyczyn problem – Polacy nie mają zaufania do państwa, a państwo nie umie tego zaufania zdobyć.Chociaż jestem zwolenniczką publicznych rozwiązań; chociaż wiem, że państwo i tak dysponuje danymi wszystkich dzieci dzięki Systemowi Informacji Oświatowej, to na myśl o kolejnym centralnym e-rejestrze czuję niepokój.Rodzą się pytania. Kto stworzy potrzebne rozwiązania – instytucja państwowa czy prywatna firma? Kto otrzyma w przyszłości dostęp do korespondencji rodziców z nauczycielami? W jaki sposób może wykorzystać te informacje? W jaki sposób dane zostaną zabezpieczone? Gdzie będą przechowywane? Kto będzie odpowiadać za cyberbezpieczeństwo i potencjalne naruszenia? Co stanie się w przypadku awarii lub wycieku danych? Image „Obserwujemy dziś pewien paradoks. E-dzienniki, a przynajmniej ich podstawowe wersje, nie oferują grup dla dzieci czy rodziców – ich istnienie nie jest przecież niezbędne do prawidłowego funkcjonowania szkoły. Jednak rodzice i tak je tworzą”.Skoro tego typu wątpliwości mam ja – osoba świadoma tego, jak istotną rolę pełni suwerenność cyfrowa; sceptycznie nastawiona do dominacji big techów – to jak do tematu podejdzie inny rodzic? Przyjmie z ulgą nowe państwowe rozwiązanie czy wręcz przeciwnie – zacznie się jeszcze intensywniej domagać, by przenieść komunikację na „sprawdzonego” Messengera czy WhatsAppa?Już teraz część komunikacji nieoficjalnie odbywa się tą drogą. Obserwujemy dziś pewien paradoks. E-dzienniki, a przynajmniej ich podstawowe wersje, nie oferują grup dla dzieci czy rodziców – ich istnienie nie jest przecież niezbędne do prawidłowego funkcjonowania szkoły. Jednak rodzice i tak je tworzą – korzystając z aplikacji firm oskarżanych o wszystko, co najgorsze w Internecie. W kontekście zdalnego nauczania szkoły czynią podobnie, posiłkując się korporacyjnym oprogramowaniem do wideokonferencji.Jak wdrożyć państwowy e-dziennik? Bez pośpiechuNaiwnością byłoby zakładać, że czasy zdalnego nauczania bezpowrotnie minęły. Nie wiemy, jakie wyzwania czekają nas w przyszłości. Gdy lockdowny mieliśmy już za sobą, jedna ze szkół przeszła na zdalne nauczanie – w salach było bowiem zbyt zimno, by kontynuować lekcje. Najwyraźniej zabrakło środków na dostateczne ogrzanie szkoły, mimo że środki na e-dzienniki były…Czy zatem wycofanie Centralnego Dziennika Elektronicznego ze zmian w prawie oświatowym to zły znak? To zależy.Potrzebujemy tego rozwiązania od dawna i wszystko wskazuje na to, że są osoby gotowe nad nim pracować. Można przygotować odpowiednie przepisy i zacząć je wdrażać – powoli i stopniowo. Jedyne, czego brakuje, to wola polityczna.Jest jednak iskierka nadziei.Polskie szkolnictwo od zawsze padało ofiarą politycznych rozgrywek, za co można obwiniać i polityków, i samych wyborców, rzadko kiedy traktujących priorytetowo kwestie edukacyjne podczas wrzucania głosu do urny. Każdy kolejny minister edukacji w pośpiechu składał obietnice i w pośpiechu wprowadzał kolejne reformy, argumentując swoje decyzje koniecznością naprawienia tego, co zepsuli poprzednicy. Kolejne roczniki uczennic i uczniów stawały się królikami doświadczalnymi polityków.W tym kontekście wycofanie Centralnego Dziennika Elektronicznego z nowelizacji przepisów oświatowych może nie jest takim złym krokiem. Może lepiej późno, ale porządnie, niż szybko, lecz byle jak? Skoro w sprawie komercyjnych e-dzienników interweniowali posłowie skrajnie różniących się partii (Grzegorz Płaczek z Nowej Nadziei czy Adrian Zandberg z Razem); skoro potrzebę publicznego e-dziennika widzą już zarówno przedstawiciele KO, jak i PiS – mamy wreszcie szansę na jakieś porozumienie ponad podziałami i na zmiany dokonywane w ramach realnego poprawienia sytuacji w szkolnictwie, a nie jedynie rozliczania poprzedników. Polska oświata potrzebuje tego bardziej niż kiedykolwiek. Oby tylko po raz kolejny nie skończyło się na pustych obietnicach.ŹródłaKrzysztof Bałękowski, Co dalej z centralnym dziennikiem elektronicznym w szkołach? Samorządy zaskoczone decyzją MEN, 29.07.2025 r.Joanna Cisowska, Czy polska szkoła musi być uzależniona od Big Techów?, 28.10.2024 r.Paulina Musianek, Kontrowersyjne zmiany w aplikacji eduVulcan. UOKIK reaguje, 9.09.2024 r.Oliwier Jaszczyszyn, Vulcan postanowił się zabawić w Librusa, 2.09.2024 r.Grzegorz Adam Płaczek, Interpelacja nr 4578, 3.09.2024 r.Piotr Trudnowski, Librus a kryzys polskiej szkoły. Manifest o odbudowie zaufania, 29.08.2025 r.Anna Wittenberg, Kiedy publiczny e-dziennik? Szkoły wydają krocie na komercyjne wersje, 29.11.2023 r.Anna Wittenberg, Rosną kontrowersje wokół e-dzienników. Librus łamie prawo?, 23.09.2024 r.PAP, Nowacka: kwestia odpłatności za e-dzienniki jest analizowana, 5.09.2024 r.PAP, Zandberg interweniuje ws. opłat za e-dzienniki. Ministerstwo odpowiada, 4.09.2024 r.petycja Stop opłatom w e-dziennikach!projekt Ustawy o zmianie ustawy – Prawo oświatowe oraz niektórych innych ustaw Joanna Cisowska Autorka Temat szkoły i przedszkola Poprzedni Newsletter Otrzymuj informacje o działalności Fundacji Twoje dane przetwarza Fundacja Panoptykon w celu promowania działalności statutowej, analizy skuteczności podejmowanych działań i ewentualnej personalizacji komunikacji. Możesz zrezygnować z subskrypcji listy i zażądać usunięcia swojego adresu e-mail. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy twoje dane i jakie jeszcze prawa ci przysługują, w Polityce prywatności. Zapisz się Zapisz się Akceptuję Regulamin usługi Leave this field blank Zobacz także Artykuł Zapraszamy na finał III Olimpiady Cyfrowej! Zbliża się zakończenie III Olimpiady Cyfrowej. Z tej okazji Fundacja Nowoczesna Polska, organizator Olimpiady, zaprasza na warsztaty dla nauczycieli i galę finałową, które odbędą się 13 kwietnia 2019 r. w godz. 10-17 w Centrum Konferencyjnym Kopernik przy ul. Wybrzeże Kościuszkowskie 20 w Warszawie… 02.04.2019 Tekst Artykuł Już wkrótce rekrutacja do Akademii Cyfrowej Wyprawki! Już w sierpniu ruszy rekrutacja do Akademii Cyfrowej Wyprawki 2019. Podczas trzech dwudniowych zjazdów (wrzesień-listopad) uczestniczki i uczestnicy zgłębią tematy związane z prywatnością, dezinformacją i komunikacją w sieci. Przygotują się do podejmowania tych zagadnień w swojej pracy edukacyjnej… 30.07.2019 Tekst Artykuł Ruszył nabór do Akademii Cyfrowej Wyprawki 2019! Otwieramy rekrutację do Akademii Cyfrowej Wyprawki 2019! Podczas trzech dwudniowych zjazdów (wrzesień-listopad) uczestniczki i uczestnicy zgłębią tematy związane z prywatnością, dezinformacją i komunikacją w sieci. Przygotują się do podejmowania tych zagadnień w swojej pracy edukacyjnej i… 16.08.2019 Tekst