Po dyskusji o wolności i prywatności w Muzeum Sztuki Współczesnej

Artykuł
09.12.2010
3 min. czytania
Tekst
Image

Tegoroczna edycja Festiwalu Multimedialnego SZTUKA DOKUMENTU odbyła się pod hasłem szeroko rozumianej „wolności”. W ramach festiwalu 1 grudnia zorganizowaliśmy dyskusję „Ile wolności w prywatności?”. Jej celem była próba spojrzenia na to zagadnienie z różnych perspektyw. Jako punkt wyjścia i inspirację do rozmowy pokazaliśmy pracę wideo Artura Żmijewskiego "Demokracje".

W trakcie spotkania w Muzeum Sztuki Nowoczesnej Paweł Łuków oraz Katarzyna Korpolewska próbowali odpowiedzieć na pytanie, czym jest i była prywatność. Łuków zwrócił uwagę, że przez wieki życie toczyło się przed domem. W społeczności lokalnej ludzie właściwie nie mogli mieć przed sobą tajemnic, mieli natomiast wpojone silne poczucie wstydu, stąd każdy starał się żyć tak, by niczego nie można mu było zarzucić. Dopiero wraz z rozwojem cywilizacyjnym (od około XIX wieku) rodziny zaczęły mieć możliwość „zamykania się w czterech ścianach”.

Katarzyna Korpolewska starała się pokazać, co prywatność oznacza dla ludzi tu i teraz. Zgodnie z jej definicją prywatność to tyle co „ja i moje”. Każdy z nas ma potrzebę posiadania „swojego terytorium”, równie ważne jest jednak bycie wśród innych, ponieważ przynależność do grup określa naszą tożsamość, ale także pozwala określić nasze granice. Stąd właśnie popularność portali społecznościowych, dających namiastkę zbliżenia z drugim człowiekiem. Mamy więc w sobie sprzeczność: chcemy się odróżniać, a równocześnie być podobnymi do innych. Stąd wynika silna potrzeba porównania się z innymi. A ta ona sprawia, że – wobec postępującego zamykania się ludzi w swoich odrębnych przestrzeniach i, co za tym idzie, coraz mniejszej wiedzy o sobie nawzajem – próbujemy podglądać innych, poznać ich życie, a zatem wkraczać w ich prywatność.

Prowadzące dyskusję – Katarzyna Szymielewicz i Izabela Michalska – postawiły też pytanie o to, ile z prywatności i intymności trzeba oddać wspólnocie, żeby demokratyczne państwo mogło funkcjonować. Odpowiadając na nie, Paweł Łuków zwrócił uwagę, że demokracja nie niesie ze sobą potrzeby nadzoru. Może ona bowiem opierać się na wychowaniu, które bazuje na zaufaniu i pozwala ludziom podejmować autonomiczne decyzje. Miejsce wychowania współcześnie zajmują jednak systemy zarządzania, których celem jest skłonienie ludzi do odpowiednich zachowań, bez względu na motywacje. Zamiast autorytetów mamy menedżerów, a z braku zaufania rodzi się potrzeba kontroli.

Na zakończenie miała miejsce dyskusja, w której wziął udział między innymi Wojciech Wiewiórowski (czyli Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych). Wrócił po raz kolejny temat zaufania, tego jaki poziom wiedzy o innych jest nam potrzebny, by móc im zaufać. Zwrócono również uwagę na zawodność przedstawianego przez zwolenników nadzoru twierdzenia, że osoby nie mające nic na sumieniu nie powinny mieć nic do ukrycia, bowiem – jak podkreślił Paweł Łuków – prywatność to także prawo do utrzymania w tajemnicy rzeczy absolutnie pozytywnych.

Biorący udział w spotkaniu nie znaleźli rozwiązania następującego dylematu: tolerancja wpływa na mniejsze zainteresowanie postępowaniem innych, a więc na osłabienie więzi społecznych, co z kolei skutkuje mniejszym zaufaniem, a więc większą potrzebą kontroli. Może kolejna dyskusja da odpowiedź na pytanie, jak rozwiązać to błędne koło?

Newsletter

Otrzymuj informacje o działalności Fundacji

Administratorem twoich danych jest Fundacja Panoptykon. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy dane osób subskrybujących newsletter, znajdziesz w naszej Polityce prywatności.