Siedem grzechów monitoringu, czyli dlaczego potrzebujemy nowej ustawy

Artykuł
13.01.2014
9 min. czytania
Tekst
Image

Grudzień 2013 roku. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych oficjalnie wypowiedziało wojnę Wielkiemu Bratu – a konkretnie niezliczonym zastępom jego maleńkich szpiegów. Przygotowało projekt założeń do ustawy, która ma ucywilizować działanie monitoringu wizyjnego w Polsce. Czy rzeczywiście jeden akt prawny jest w stanie tego dokonać? „Wolne żarty!” – zawołali niektórzy. Sami, po przeczytaniu projektu, sceptycznie pokiwaliśmy głowami. Obok dobrych propozycji zawiera on tak wiele luk, niedomówień i niejasności, że trudno uwierzyć, by na jego podstawie mogła powstać ustawa, która znacząco wpłynie na rzeczywistość.

Czy to oznacza, że powinniśmy zapomnieć o ustawie o monitoringu? Wręcz przeciwnie! Nowa regulacja jest bardzo potrzebna. Od lat się aktywnie zabiegamy o jej przyjęcie. Czas na podsumowanie najważniejszych argumentów.

1. Mamy prawo wiedzieć, gdzie, przez kogo i dlaczego jesteśmy obserwowani.

W wielu krajach możemy spotkać tablice ze szczegółowymi informacjami o zainstalowanych wokół kamerach wraz z kontaktem do administratora. To obowiązek wynikający z prawa. W Polsce brakuje analogicznych przepisów, trudno więc również spotkać takie oznaczenia. Możemy co najwyżej trafić na ogólną informację o monitorowaniu miejscowości bądź budynku. Prawie połowa polskich miast przyznaje jednak, że w ogóle nie powiadamia swoich mieszkańców o obecności miejskich kamer. Nie lepiej wygląda to w przypadku innych rodzajów monitoringu, również prywatnego. W konsekwencji trudno się zorientować, gdzie jesteśmy obserwowani, kto zainstalował daną kamerę i do czego ją wykorzystuje.

2. Działanie kamer powinno opierać się na ustalonych zasadach, a nie na „widzimisię” instalujących.

Korzystanie z monitoringu nieodzownie wiąże się z ingerencją w prawa obserwowanych osób, dlatego powinno podlegać ograniczeniom. Tymczasem w Polsce brakuje kompleksowych zasad działania monitoringu, a obowiązujące przepisy są szczątkowe i rozproszone. Nie wiadomo, co jest dozwolone, a co nie. Nie jest jasne, jakie prawa przysługują obserwowanym i jakie obowiązki spoczywają na obserwujących. W konsekwencji monitoring bywa instalowany w miejskich, pracowniczych i szkolnych toaletach, w sklepowych przymierzalniach, basenowych przebieralniach czy nad podwórkami sąsiadów. Zdarza się, że rejestruje nie tylko obraz, ale również dźwięk. Często nie zdajemy sobie z tego sprawy, a nawet jeśli – brak jasnych zasad sprawia, że bardzo trudno jest kwestionować takie praktyki.

3. Mamy prawo oczekiwać, że nagrania z naszym udziałem nie trafią do Internetu i nie staną się pożywką dla mediów.

Nie ma reguł zabezpieczania i udostępniania nagrań z monitoringu. W efekcie nawet w przypadku miejskich systemów monitoringu spotykamy różne praktyki. W co czwartym mieście nagrania udostępniane są bezpośrednio mieszkańcom, w co szóstym – mediom, a w prawie co dziesiątym – umieszczane są na stronach lokalnych instytucji. Z jednej strony nie mamy pewności, że administrator udostępni nam nagranie z naszym udziałem, z drugiej – zupełnie nieświadomie możemy stać się „gwiazdą” Internetu. Jeśli zostaniemy rozpoznani przez szerokie grono znajomych, „zamazana” twarz będzie stanowiła niewielką pociechę.

4. Powinniśmy mieć realną możliwość dochodzenia swoich praw.

Nie mamy żadnej kontroli nad tym, w jaki sposób monitoring jest wykorzystywany w praktyce. Brakuje instytucji, która stałaby na straży naszych praw. Jeżeli ktoś staje się ofiarą nadużyć, bardzo trudno jest mu z tym walczyć, zwłaszcza jeśli jego pozycja jest słabsza niż korzystającego z monitoringu (np. pracodawcy). Najbardziej zdeterminowane osoby dochodzą swoich praw w sądzie. Jest to jednak niezwykle trudna i kosztowna droga, a ze względu na brak jasnych zasad dotyczących tego, co wolno, a czego nie – wcale nie musi się zakończyć powodzeniem.

5. Skuteczność działania monitoringu powinna być weryfikowana, a nie przyjmowana na wiarę.

W masowej wyobraźni, napędzanej przez PR biznesu bezpieczeństwa i obietnice decydentów, monitoring jawi się jako narzędzie służące powszechnemu bezpieczeństwu. Praktyka jest daleka od tych wyobrażeń, a skuteczność monitoringu rzadko jest weryfikowana. Prawie co drugie polskie miasto przyznaje, że nawet nie próbuje sprawdzać, czy zainstalowane kamery realizują pokładane w nich nadzieje. Tymczasem badania naukowe nakazują sceptycyzm: monitoring nie jest skutecznym narzędziem zapobiegania przestępczości. A według statystyk miejskie kamery częściej służą działaniom porządkowym niż walce z poważnymi przestępstwami.

6. Skutki uboczne działania monitoringu nie powinny być ignorowane.

Instalacja monitoringu to dzisiaj prosta sprawa. Nikt nie musi się głowić nad tym, czy istnieją skuteczniejsze rozwiązania, jak instalacja kamer wpłynie na prywatność i czy nie wywoła jakichś negatywnych skutków ubocznych. Gdy kilka lat temu minister edukacji w odpowiedzi na samobójstwo uczennicy spowodowane molestowaniem przez kolegów w czasie lekcji uruchamiał program masowego instalowania kamer w szkołach, nie tylko nie udowodnił, że takie działanie ma jakikolwiek sens, ale nie zadbał również o to, by zbadać wpływ upowszechnienia kamer na prawa uczniów i nauczycieli, funkcjonowanie szkół oraz proces wychowawczy dzieci i młodzieży.

7. Pieniądze na monitoring powinny być wydawane z głową.

Prostą kamerę monitoringu można dziś kupić za niewielkie pieniądze. Do tego nie domaga się ona jedzenia i picia czy kolejnej podwyżki. Wydaje się więc optymalną inwestycją. Niestety w skali makro koszty działania monitoringu są ogromne. Zwłaszcza gdy chce się zainwestować w lepszy sprzęt i obsługę, która będzie na bieżąco obserwować obraz z kamer. Utrzymanie tylko warszawskiego Zakładu Obsługi Systemu Monitoringu, wykorzystującego nieco ponad 400 kamer, kosztuje rocznie około 15 mln złotych. To mniej więcej tyle, ile w całym roku ma do dyspozycji kluczowa instytucja powołana do ochrony prywatności – Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych. To powinno dawać do myślenia.

***

Życie w strachu, wzajemny brak zaufania, nowe technologie traktowane jako proste panaceum na złożone społeczne problemy – to wszystko sprzyja rozwojowi monitoringu. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że nawet najlepsza regulacja nie rozwiąże wszystkich wynikających stąd problemów. Może ona jednak pomóc walczyć z nadużyciami i rozprawić się z największymi „grzechami” monitoringu.

Małgorzata Szumańska

Chcesz wiedzieć więcej na temat problemów i wyzwań związanych z monitoringiem? Zajrzyj do naszego przewodnika!

Newsletter

Otrzymuj informacje o działalności Fundacji

Administratorem twoich danych jest Fundacja Panoptykon. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy dane osób subskrybujących newsletter, znajdziesz w naszej Polityce prywatności.