
Rosyjska wojna propagandowa zaczęła się na długo przed militarną agresją 24 lutego. Nacjonalistyczna i ksenofobiczna narracja ze strony rosyjskich władz i kontrolowanych przez nie mediów jest z nami przynajmniej od 2014 r. Jednym ze skuteczniejszych narzędzi rozsiewania dezinformacji, której celem było podzielenie i zdestabilizowanie Unii Europejskiej, okazały się media społecznościowe. To idealna okazja, żeby z problemem dezinformacji rozprawić się systemowo – przyjmując przemyślane regulacje platform internetowych w ramach aktu o usługach cyfrowych (Digital Services Act, DSA).
Przemyślane regulacje w ramach DSA zamiast cyfrowych sankcji
Liderzy rządów (w tym polski premier), media i organizacje społeczne zaapelowały do platform internetowych o podjęcie nadzwyczajnych kroków. Pojawiły się apele o „cyfrowe sankcje”, które miałyby powstrzymać rosyjską machinę propagandową: zawieszenie kont usprawiedliwiających agresję na Ukrainę, rosyjskich i białoruskich urzędów oraz zależnych od władzy mediów, jak również całkowitą demonetyzację wszystkich kont szerzących dezinformację. Te głosy są zrozumiałe: w warunkach wojny informacyjnej, jaka toczy się równolegle z konfliktem zbrojnym, rządy i media mają prawo oczekiwać, że zachodnie firmy technologiczne opowiedzą się po tej samej stronie barykady. A wobec zbrodni wojennych, jakich dopuszczają się na oczach całego świata rządy Rosji i Białorusi, żadna z cyfrowych sankcji nie wydaje się surowa.
Trudno jednak uciec od innych pytań. Czy sankcje, wymierzane przez Twittera, Alphabet (właściciela YouTube’a) i Metę (właściciela Facebooka, Instagrama i WhatsAppa), mają w tym momencie znaczenie inne niż symboliczne? Czy to, że z zachodnich mediów społecznościowych wytniemy oficjalną rosyjską propagandę, nie sprawi jedynie, że sami stracimy ją z oczu, podczas gdy mieszkańcy i mieszkanki Rosji będą jeszcze bardziej odizolowani i indoktrynowani w kanałach kontrolowanych przez rząd? Wreszcie: czy nawołując platformy internetowe do sięgania po cenzorski skalpel, nie zapominamy o poważniejszym problemie: o algorytmach, które niezmiennie podbijają treści emocjonujące, sensacyjne i polaryzujące, bez względu na ich pochodzenie i wartość informacyjną?
O tym, jak systemowo rozwiązać problem dezinformacji i ograniczyć szkodliwe społeczne skutki działania algorytmów zoptymalizowanych na klikalność, Komisja Europejska rozmawia z platformami internetowymi od 2018 r. Już wtedy wszystkie liczące się w sieci firmy zadeklarowały gotowość do zmian i – pod presją Komisji Europejskiej – wypracowały kodeks dobrych praktyk. Niestety, tamte deklaracje nie przełożyły się na realne działania. Porażkę samoregulacji w tym obszarze widać nie tylko w skuteczności rosyjskich kampanii dezinformacyjnych na Zachodzie. Dzięki dokumentom ujawnionym przez Frances Haugen dostaliśmy do ręki dowody na to, że Facebook ma świadomość igrania swoich algorytmów z ogniem, ale w imię własnych interesów nadal na to pozwala. Z tego powodu w 2020 r. Komisja Europejska przestała liczyć na dobrowolne dobre praktyki wielkich platform i przeszła do regulacyjnej ofensywy, inicjując prace nad Digital Services Act (DSA, akt o usługach cyfrowych).
Chociaż sytuacja jest bezprecedensowa, to pozwolenie, a wręcz nawoływanie platform internetowych do wykorzystania cenzorskiego cepa, tylko pogłębi problemy, z którymi chcemy walczyć. Rozwiązać je może tylko twarda regulacja i przemyślane systemowe rozwiązania w obszarze regulacji platform internetowych. Panoptykon od lat zwraca uwagę na złożone mechanizmy odpowiedzialne za skalę propagandy i dezinformacji w sieci, podkreślając rolę algorytmów (promujących treści sensacyjne czy polaryzujące) i odpowiedzialność samych platform internetowych za ich toksyczny model biznesowy. Jeszcze nie jest za późno: te rozwiązania można wprowadzić do DSA na etapie trwającego trilogu. Będziemy o tym rozmawiać z przedstawicielami polskiego rządu w Radzie Unii Europejskiej oraz z eurodeputowanymi.
Jak użytkownik ma się zachować na cyfrowym froncie?
A co ma tymczasem zrobić zwykły „zjadacz” internetowego contentu? W ostatnich tygodniach konsumpcja informacji skokowo wzrosła. Zaczynamy dzień wojną i na niej kończymy, co chwilę odświeżając strumień informacji. Ludzki odruch, nad którym przecież trudno zapanować – chcemy na bieżąco śledzić to, co się dzieje w Ukrainie i na polskiej granicy. Jednocześnie słyszymy ostrzeżenia ekspertów: „w tej wojnie dezinformacja jest jednym ze skuteczniejszych oręży”. Okazuje się, że widzieć, nawet jeśli chodzi o nagrania z miejsca zdarzenia, nie znaczy wiedzieć, a tym bardziej rozumieć. Każde doniesienie z frontu i każde ostrzeżenie o nadchodzącej katastrofie powinno wzbudzić naszą czujność.
Podczas gdy Ukraina zręczną narracją wygrywa kampanię informacyjną w zachodnich mediach, rosyjska machina propagandowa nie cofa się przed niczym. Mamy do czynienia z bardzo dobrze przygotowaną kampanią obliczoną na podsycanie strachu, szerzenie chaosu informacyjnego i rozbijanie naszej solidarności. Gra rosyjskich służb z nastrojami społecznymi jest tym skuteczniejsza, im mniej dany temat rozumiemy lub im bardziej się boimy. Dlatego w ostatnich dwóch tygodniach dezinformacja zbierała łatwe żniwo.
Rosyjskie służby do perfekcji opanowały technikę mącenia społecznych nastrojów, łącznie z atakami przeciwko tradycyjnym mediom, by wystawić na próbę ich wiarygodność. Już w pierwszych dniach wojny, także w tych mediach, szeroko rozszedł się fake news o rzekomym skażeniu, jakie wykryto w Ukrainie niedługo po zajęciu przez rosyjską armię elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Ta dezinformacja padła na podatny grunt, bo Czarnobyl to nadal wyrazisty symbol nuklearnego zagrożenia. W pierwszym odruchu, widząc enigmatyczne nagłówki „Rosjanie zajęli Czarnobyl”, ludzie przeczuwali nadchodzącą nieuchronnie katastrofę, podczas gdy standardowa taktyka prowadzenia wojny zakłada zajmowanie strategicznej infrastruktury na podbijanym obszarze (a wykorzystanie elektrowni jako broni jądrowej uderzyłoby również w Rosję).
Te same lęki uruchomiły się kilka dni później, kiedy rosyjscy najeźdźcy zajmowali elektrownię jądrową w Zaporożu, a Europejczycy (nie tylko w Polsce) ruszyli do aptek po płyn Lugola. Tym razem do masowej paniki przyłożyły się media głównego nurtu: fałszywe doniesienia o rosyjskim ataku jądrowym pojawiły się m.in. na pasku TVP Info.
Innym przykładem perfekcyjnie przygotowanej przez rosyjskie służby dezinformacji były doniesienia o napływie agresywnych migrantów z Afryki i Azji przez ukraińską granicę. Szeroko rozpowszechniane w mediach społecznościowych fake newsy sprowokowały zupełnie realne akty agresji w Przemyślu i wzburzenie zachodnich mediów.
Przed nami kolejne tygodnie wojny, a kryzys migracyjny tak naprawdę dopiero się zaczyna. Dlatego pracujmy nad naszą zbiorową odpornością na dezinformację i medialną panikę. Zacznijmy od czterech prostych zasad, które sformułował Maciej Okraszewski: dziennikarz i autor bloga Dział Zagraniczny (i gość naszego podcastu Panoptykon 4.0):
- Sięgaj tylko do dużych, tradycyjnych i prestiżowych mediów.
- Nie szukaj informacji w mediach społecznościowych czy na profilach influencerów.
- Czytaj mniej krótkich wiadomości (depesz), za to więcej dłuższych analiz.
- Podawaj dalej wiadomości o pomocy Ukraińcom, a nie informacje o starciach zbrojnych.
Trudno jednak nie zauważyć, że sytuacja na froncie wojny informacyjnej komplikuje się z dnia na dzień. Gdy niezależne serwisy informacyjne podają szokujące doniesienia o zbrodniach popełnianych przez rosyjską armię, sama Rosja staje się wyspą odciętą od krytycznej narracji. Rosyjski parlament przyjął przepisy przewidujące kary więzienia – nawet do 15 lat – za szerzenie „fake newsów” o działaniach sił zbrojnych. Kreml uparcie określa inwazję na Ukrainę jako „operację wojskową”, blokuje media, które używają określenia „wojna” i ogranicza działalność zagranicznych mediów społecznościowych na terenie Rosji. W efekcie tej nagonki profesjonalne redakcje (m.in. BBC i TVN) decydują się na wycofanie z Moskwy swoich korespondentów lub zawieszenie ich pracy, a chiński TikTok uniemożliwił rosyjskim użytkownikom dodawanie treści. W tych warunkach weryfikacja wiadomości „u źródła” będzie coraz trudniejsza.
Katarzyna Szymielewicz
Współpraca: Dominika Chachuła, Dorota Głowacka, Anna Obem
Polecamy:
Panoptykon 4.0: Big tech na wojnie. Rozmowa z Krzysztofem Izdebskim i Bartoszem Paszczą
Panoptykon 4.0: Gdzie szukać informacji, by nie dać się zwieść? Rozmowa z Maciejem Okraszewskim
Komentarze
Ja nie zauważyła w Polsczi
[14.03.2022 - komentarz usunięty ze względu na niezgodność z regulaminem]
cóż , wiekszość z tego arg.
cóż , wiekszość z tego arg. jest demagogią
@tturu w szczególności
@tturu w szczególności powoływanie się na demagoga, który zajmuje się jedynie demagogią jest demagogią. Jeżeli ktoś się na to powołuije nie należy mu wierzyć.
Znajomi z terenów ukrainy twierdzą, że nie ma żadnej wojny i nic u nich nie spadło. To mi dało do myślenia. Z II Wojny Światowej mamy nawet godzinne filmy z działań wojennych, kierdy klisze były drogie a posiadanie kamery było luksusem. Dziś wszyscy mają kamerę choćby tą w smartfonie. Kamery są na każdym skrzytżowaniu. Każda prywatna firma ma kamerę skierowaną tak, że okolicę widać. Banki, sklepy, prywatne przedsiębiorstwa, właściciele agencji mieszkaniowych...
DLACZEGO NIE MA ANI JEDNEGO FILMU MINIMUM 15-MINUTOWEGO POKAZUJĄCEGO DZIAŁANIA WOJENNE? UMIE TO KTOŚ WYJAŚNIĆ? Owszem, część kamer to atrapy, ale nie wszystkie. Uwierzę, że tam jest wojna a nie "zaplanowana akcja specjalna" dopiero gdy ktoś pokaże mi film (czy to ze smartfona, czy z kamery CCTV) pokazujący minimum 15 minut, że coś rzeczywiście dzieje się na terenie Kharkiva, Lviva, Khersona lub innego dużego rozpoznawalnego miasta Ukrainy.
Mam podskórne przeczucia, że to taka sama propaganda jak ta koronawirusowa lub ta z książki 1984 George'a Orwella o trwającej w tle wojnie azjatyckiej.
Proszę więc o linki do filmów niżej, jeżeli takie są. Próba ich poszukiwania spełzła na niczym :-(
Na koniec dam ciekawty filmik dosyć mądrego dziecka. Aktualny również teraz. https://twitter.com/bubuch80/status/1500596177099763712
To że jest straszna wojna też waµ powiedziano, a może być tak, że realizowana jest jakaś umowa między Rosją a Ukrainą (co by też wyjaśniało napływ imigrantów). Coś się tam na pewno dzieje, ale aby była pewność, że jest tam wojna - proszę o niewiele - 15-minutowy ciągły film historyczny z prowadzonych tam działań wojennych.
@Rozalia, w myśl zasad
@Rozalia, w myśl zasad wskazanych w tekście powyżej uznaję Twój wpis za próbę siania dezinformacji i swoją ciekawość dotyczącą wydarzeń na Ukrainie opieram się na dużych, tradycyjnych i prestiżowych mediach, co szczerze radzę także innym czytelnikom i czytelniczkom.
Chyba kogoś tu pogrzało, aby
Chyba kogoś tu pogrzało, aby wierzyć "tradyzyjnym i prestiżowym" mediom. Tutaj kompilacja kjłamstw tych mediów:
https://www.bitchute.com/video/n3EmzJ7J0pUN/
Mam dość hipokryzji i kłamstwa.
Cenzurujecie? Walczycie o
Cenzurujecie? Walczycie o wolność słowa i ogólnie wolność?
https://pastebin.com/qwV30ypd
Czy Państwo również zapisali
Czy Państwo również zapisali się do Trusted News Initiative? Jeśli tak, kto Wam za to zapłacił? Soros czy Gates?
czytam komentarze i nie moge
czytam komentarze i nie moge wyjsc z podziwu jak trafnym filmem było 'nie patrz w górę'.
@Rozalia napisał: "Znajomi z
@Rozalia napisał: "Znajomi z terenów ukrainy twierdzą, że nie ma żadnej wojny i nic u nich nie spadło." Coś w tym musi być bo chyba "Kaczafi" uwierzył. Uznał, że Kijów pod bombami bezpieczniejszy niż Żoliborz z czerwonymi błyskawicami.
Ale mam podskórne przeczucia, że "Rozalia" to ruski troll siejący dezinformacje. Mądrzejsi ode mnie ustalili że fejkowe konta dezinformujące o pandemii COVID19 rozpoczęły nową kampanię dotyczącą wojny na Ukrainie. @Rozalia bidulko te linki to ci zostały po kampanii covidowej?
@Rozalia musisz się jeszcze podszkolić. Nam nie są potrzebne jakieś koślawe transliteracje - Kharkiva, Lviva, Khersona. Charkowa, Lwowa, Chersonia!
Za wiki - LWÓW
"W latach 1349–1370 w składzie Królestwa Polskiego, 1370–1387 w składzie Królestwa Węgier, od 1387 do 1772 ponownie w składzie Królestwa Polskiego i Rzeczypospolitej Obojga Narodów . . . .
W okresie zaborów był jednym z najważniejszych ośrodków nauki, oświaty i kultury polskiej oraz centrum politycznym i stolicą Galicji. . .
Od 23 grudnia 1920 do 16 sierpnia 1945 stolica województwa lwowskiego II Rzeczypospolitej, największe miasto tzw. Małopolski Wschodniej. Jedno z sześciu wielkich miast II Rzeczypospolitej (trzecie co do wielkości w kraju), obok największej z nich Warszawy, Łodzi, Poznania, Krakowa i najmniejszego Wilna."
@Rozalia napisał: "Coś się tam na pewno dzieje, ale aby była pewność, że jest tam wojna - proszę o niewiele - 15-minutowy ciągły film historyczny z prowadzonych tam działań wojennych." A o deepfake słyszała? Aby była pewność sama musisz zobaczyć na własne oczy. Pociągi jeżdżą. Szerokich torów. Ooops.
P.S. Wyrazy współczucia dla zespołu Panoptykonu. Walcząc o dostęp do informacji i wolność słowa musicie wybierać pomiędzy cenzurą i dezinformacją.
@ Ex, dzięki za zrozumienie i
@ Ex, dzięki za zrozumienie i wypunktowanie!
Poczytaj o trusted news
Poczytaj o trusted news initiative i polecam poczytaj Pubmed, Medrxiv i podobne serwisy jak te media okłamywały nas przez 2 lata. Też nie wierzę we wszystko co postują i powiedzą, a szczególnie w obrazki jak dzieci trzymają nieodbezpieczone karabiny. Dziękuję, do widzenia. Przepraszam za wspieranie panoptykonu, ale obecnie gdy panoptykon miesza się w propagandę ukraińsko-rosyjską to się tym razem wstrzymam.
Potwierdzam brak filmów dłuższych niż 2 minuty, pokazujących tą "wojnę", na którą nota bene sami też sobie zapracowały elity.
Zacznijcie pisać jeszcze na demagog i fakenews o tytm to będzie stuprocentowa pewność, że całość jest akcją psychologiczną masowej histerii i mass formation psychosisd podobnie jak było z koronawirusem. Piszcie po 10 razy dziennie i tylko o tym by była już dwustuprocentowa pewność, że to propaganda. Prawdziwa wojna i prawdziwa epidemia nie potrzebują przypominania kilka razy dziennie, że jest niebezpiecznie. Akcja posychologiczna jednak już tego potrzebuje.
Niech zgadnę Ex, w "kampanii
Niech zgadnę Ex, w "kampanii kowidowej" jak to ładnie ująłeś krzyczałeś o przymusowych szczepieniach i leczeniu za własny hajs dla niezaszczepionych. Może nawet coś bredziłeś o obozach. A teraz się zamieniłeś w czekistę wykrywającego ruskich szpionów wśród nie dość gorliwie kochających Ukrainę. To taki typowy rozwój umysłowy pożytecznego idioty :)
Ruski szpion, ruski troll,
Ruski szpion, ruski troll, antyszczepionkowiec, foliarz, szuria, szeptucha, szarlatan - najmodniejsze określenia by próbować kogoś zdyskredytować, gdy ma inne od ciebie poglądy, a możliwe, że część racji jest po jego stronie.
Za to troll, który wypowiada się o języku ojczystym (nie umiejąc uszanować oryginalnej pisowni takiej, jaką znają Ukraińcy, którzy uciekli ze swojego kraju i nie umiejący odmieniać słów polskich przez rodzaje - "Rozalia napisał") to nie jest obecnie głąb tylko inteligent i ktoś komu redakcja przyklaskuje.
Archive.
"Sięgaj tylko do dużych,
"Sięgaj tylko do dużych, tradycyjnych i prestiżowych mediów."
Te właśnie media (jak zauważyła trafnie Rozalia) oszukiwały ludzi w dużo bardziej newralgicznym temacie niż wojna gdzieś na końcu świata - w temacie naszego zdrowia. Działanie to, wraz z inicjatywą TNI, doprowadziło do stanu, kiedy ludzie wykryli w PubMedzie, The Lancet, the BMJ i kilku innych czasopismach jak są oszukiwani.
Jedno z wielu badań, które mówią dokładnie odwrotnie niż te media: https://www.thelancet.com/journals/laninf/article/PIIS1473-3099(21)00648-4/fulltext
Opis przypadku psychiatrycznego: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC7913136/
Ten jednostronny oszukańczy przekaz mający na celu reklamę produktu Pfizera doprowadził do tego, że LUDZIE PRZESTALI UFAĆ PRESTIŻOWYM MEDIOM i doprowadził do tego, że ludzie słuchali przekazu twitterrowego i facebookowego, który już nie był tak jednostronny. Jedni zachwalali produkt, inni pokazywali co się po nim dzieje. Badanie wyżej wymienione było dostępne tylko w środkach społecznościowych typu facebook i twitter.
Teraz "prestiżowe media" zbierają pokłosie tego, że wykonywali za pieniądze polecenia globalistów. Będą długo odpracowywać teraz lekcję V (nie kłam) oraz lekcję VIII (nie rób bliźniemu co tobie niemiłe). #PamiętaMY. Mediów obecnie nie oglądam i nikt mnie nie przekona do ich oglądania i czytania. Wolę przekaz na twitterze, gdzie są pokazywane obydwie strony medalu (zarówno plandemii jak i tej ruskiej wojny). Pokazywane są także lata 1991-2021, które przyczyniły się do eskalacji tego konfliktu. Dla Panoptykonu zapewne EU i NATO są super, a niedźwiedź jest zły. Niestety w żadnej wojnie ostatniego stulecia nie ma dobrych i złych. Na wojny zapracowało sobie zazwyczaj wiele państw, a wina zazwyczaj leży po środku. Agresywna ekspansja NATO na wschód (Ukraina, Gruzja, Bośnia i Herzegowina) to był zapalnik obecnych działań wojskowych. Tego jednak prestiżowe media nie powiedzą. Dla nich zawsze niedźwiedź był zły i głodny.
Inną kwestią jest to, że o certyfikatach kowidowych milczycie, zaś w temat wojny, nie mającej nic wspólnego z wolnością i prywatnością w Polsce, nie potrzebnie nos wsadzacie. Może pora na wzór gazety wyborczej, poczty polskiej, WP, onetu i innych portali - zmienić barwy z komunistycznych (czerwony) lub polskich (biało-czerwony) na ukraińskie (niebiesko-żółty)?
Przepraszam za ruskiego
Przepraszam za ruskiego trolla, nawet za trolla przepraszam. Czy lepiej będzie brzmiało Autor Komentarzy Sponsorowanych?
To nie pierwszy raz gdy spotykam się z sytuacją gdy na jakimś portalu pojawia się nagle веселая команда i zaczyna wprowadzać swoje porządki. Stąd wiem, że Rozalia to tylko nick, a nie płeć. Zauważyłem, że częściej występują żeńskie nicki, to chyba z przekonania, że kobiety łagodzą obyczaje i dlatego mogą wypisywać bzdury.
Rozczuliła mnie do łez (ze śmiechu) troska o ukraińskich odbiorców ("...oryginalnej pisowni takiej, jaką znają Ukraińcy, którzy uciekli ze swojego kraju..."). Możliwe, że jestem nie zorientowany ale byłem przekonany że Ukraińcy posługują się swoją odmianą cyrlicy - oryginalna pisownia to Львів, Харків, Херсон. Hmm. . . i dlaczego ważne są tylko trzy nazwy miast? Co z resztą tekstu, jego zrozumieniem?
Panoptykon to portal prowadzony w Polsce dla polskiego odbiorcy, tworzony przez polski zespół. Dzięki aktywności pani Szymielewicz i pana Klickiego w telewizji, rozgłośniach radiowych i portalach inernetowych o większym zasięgu nazwa Panoptykon znana jest szerszej grupie odbiorców. Moim zdaniem nie zmienia to faktu, że Panoptykon to w dalszym ciągu portal niszowy. Dlatego nie widzę tych ukraińskich tłumów matek z dziećmi szukających informacji na stronie Panoptykon.org
A tak dla przypomnienia tytuł brzmi "Zamiast chwilowych cyfrowych sankcji – systemowe rozwiązania". Konflikt rosyjsko-ukraiński stanowi tylko ilustrację problemu, a nie meritum artykułu. No Rozalio cóś o systemowych rozwiązaniach?
P.S. Dziękuję moim wielbicielom. Różnie się do mnie zwracano ale głąbem i pożytecznym idiotą jeszcze nie byłem. Muszę to zapisać w moim karneciku balowym.
Bzhenchishchikevich
zamiast przepraszać zmądrzej,
zamiast przepraszać zmądrzej, o ile masz jakieś warunki po temu. Bo na razie to jesteś przykładem jak pitolić długo i bez sensu :) Pozdrawiam, antyfanka XD
Nie ma to jak wejść do
Nie ma to jak wejść do komentarzy tylko po to, aby wykrzyczeć swoją nienawiść do ideologii LGBT, tam gdzie jej nie ma i dodać nieistotne 5 groszy w temacie by nie zostać zbanowaną męską szowinistyczną świnią. PiS nieźle zrył niektórym beret. Dzielcie się dalej i sobie nawzajem ubliżajcie. W podziale siła, tak pokonacie swojego ciemiężyciela!
EX to stan umysłu, nie człowiek!
Dalej, wszyscy pomagajcie ukraińcom. art. 72 nowej ustawy z dnia 12 marca 2022 czekającej tylko na DługoPiS daje im ochronę większą niż obywatelom Polski. Przyjmijcie pod dach, a potem się martwcie tym, że odsiedzicie minimum rok za wyłączenie im prądu, bo nie płacą rachunków. Smacznego. Życzę też powodzenia w skutecznym wysłaniu im listów do miejsca zamieszkania w celu wypowiedzenia umowy. W związku z ustawą covidową też życzę smacznego w sytuacji, gdy listu nie odbiorą a ten wtedy nie daje żadnych skutków prawnych.
Putin wcale nie musi tu wysyłać ruskich trolli skoro paranoicy i tak wszędzie je widzą.
Dodaj komentarz