Granice inwigilacji: po co ta debata?

Artykuł
11.09.2013
10 min. czytania
Tekst
Image

Od miesiąca zapowiadamy debatę o granicach elektronicznej inwigilacji, która odbędzie się dzisiaj – 11 września, o godz. 18:00. W tym czasie dotarły do nas pytania i wątpliwości dotyczące sensu prowadzenia publicznej dyskusji na ten temat, szczególnie że wywoływane do odpowiedzi mają być polskie władze. Postanowiliśmy je zebrać i odpowiedzieć.

1. Granice inwigilacji – kolejna debata, z której nic nie wyniknie?

My też wierzymy w przewagę konkretnych działań i interwencji nad niekończącymi się dyskusjami. Dlatego każdego dnia “robimy swoje” niezależnie od tego, czym aktualnie żyją media i politycy. Czasem jednak stwierdzamy, że mimo tej ciężkiej pracy nasi reprezentanci nie dostrzegają ani naszych działań, ani problemów, którymi się zajmujemy. W takich momentach dochodzimy do wniosku, że sami musimy wywołać ich do odpowiedzi. Już dość długo czekamy, aż organy odpowiedzialne za służby specjalne i ochronę praw człowieka zareagują na program PRISM, działania amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego i ewidentny kryzys gwarancji prawnych w Unii Europejskiej. Ta debata jest tylko próbą uzyskania odpowiedzi na niepokojące nas pytania. Zapewniamy, że na tym nasze działania się nie skończą.

2. Dlaczego organizacje pozarządowe chcą rozmawiać z polskimi władzami o amerykańskim programie? To nie polskie władze decydują o korzystaniu z programu PRISM.

Polskie prawo i prawo Unii Europejskiej gwarantują nam ochronę prywatności i danych osobowych. To prawo jest łamane. Dlatego oczekujemy, że polskie władze – stojące na straży naszych praw i wolności – podejmą w tej sprawie konkretne działania. Fakt, że to obce państwo łamie nasze prawo do prywatności, nie zwalnia polskiego rządu z odpowiedzialności za przeciwdziałanie tym nadużyciom. Rozumieją to władze innych krajów i instytucje europejskie: podejmują inicjatywy zmierzające do wyjaśnienia, jaki wpływ na prawa obywateli UE mają amerykańskie programy inwigilacji. Jak dotąd Polska takich kroków nie podjęła. Chcemy wiedzieć dlaczego.

3. Dlaczego organizacje pozarządowe obawiają się programu PRISM? Przecież inwigilacja komunikacji elektronicznej mnie, zwykłemu cywilowi nie zagraża. Dlaczego ta debata ma mnie w ogóle obchodzić?

Amerykańska Agencja Bezpieczeństwa Narodowego wykorzystując programy takie jak PRISM (bo jest ich o wiele więcej) jest w stanie kontrolować większość ruchu internetowego. Zbiera olbrzymie ilości danych i dopiero na ich podstawie wyciąga wnioski. Na przykład określa profil osoby, która może stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa lub polityki zagranicznej USA. Dopóki w oczach algorytmu analizującego nasze dane jesteśmy “zwykłymi cywilami”, wszystko jest w porządku. Gdy jednak system wyłapie nietypowe zachowanie (emaila, zakupy internetowe, pytanie zadane wyszukiwarce, cokolwiek), zaczynają się problemy. Nie znamy jego logiki, więc nie wiemy co jest jeszcze uznawane za “normalne”, a co już wywołuje podejrzenie. Nie wiemy też, w jaki sposób “zwykły cywil” może zakwestionować błędne wnioskowanie, jeśli padnie jego ofiarą. Już jednak wiemy, że takie systemy się mylą i potrafią zobaczyć w zwykłym nastolatku terrorystę.

4. Przecież w internecie prywatność nie istnieje. Dostęp do naszych danych mają także firmy komercyjne. Dlaczego organizacje pozarządowe atakują, akurat program PRISM i działania NSA.

Zdajemy sobie sprawę, że nie tylko program PRISM zagraża prawu do prywatności. Cała nasza działalność jest próbą zmierzenia się z różnymi aspektami społeczeństwa nadzorowanego. Równie dużo uwagi poświęcamy państwu, co działalności firm komercyjnych. Mamy świadomość, że komercyjny i państwowy wymiar nadzoru przenikają się i wzajemnie wzmacniają. Dlatego m.in. aktywnie angażujemy się w reformę ochrony danych osobowych w Unii Europejskiej.

5. NSA wykorzystuje program PRISM nie przeciwko obywatelom, ale po to by chronić ich bezpieczeństwo. Stany Zjednoczone są demokratycznym państwem prawa więc fakt, że mają dostęp do moich danych mnie nie przeraża.

Program PRISM, podobnie jak inne działania służb wywiadowczych, realizuje różne polityki. Przede wszystkim politykę zagraniczną Stanów Zjednoczonych, która dopuszcza podsłuchiwanie sojuszników i łamanie obowiązujących porozumień. Trzeba też jasno powiedzieć, że jeśli program PRISM ma służyć bezpieczeństwu, to bezpieczeństwu Amerykanów. Europa jest definiowana przez PRISM jako cel. Biorąc pod uwagę liczbę udokumentowanych nadużyć i naruszeń praw człowieka w USA, szczególnie w ramach wojny z terroryzmem, coraz trudniej uznać ten kraj za “demokratyczne państwo prawa”. Od 2001 r. w Stanach Zjednoczonych obowiązuje polityka stanu wyjątkowego, która nie oszczędza ani obywateli tego kraju, ani tym bardziej cudzoziemców, czyli nas.

6. Inne państwa tez inwigilują, zwłaszcza Rosja, do której uciekł Snowden. Dlaczego organizacje pozarządowe atakują akurat Stany Zjednoczone?

Nie wiemy o istnieniu rosyjskich czy chińskich programów inwigilacji, których celem byliby “zwykli obywatele” krajów Unii Europejskiej. Dowiedzieliśmy się o PRISM, więc reagujemy. Nie uważamy, że Rosja czy Chiny lepiej niż Stany Zjednoczone respektują prawo do prywatności. Dostrzegamy jednak, że to Stany Zjednoczone mają uprzywilejowaną pozycję w tej trójce. Największe firmy z branży internetowej podlegają amerykańskiej jurysdykcji. To na ich potędze informacyjnej opierają się ujawnione przez Edwarda Snowdena programy inwigilacji. Oburza nas, że kraj demokratyczny, członek Rady Bezpieczeństwa ONZ, kraj, który zawsze aspirował do wyznaczania standardów ochrony praw człowieka, wykorzystuje swoją uprzywilejowaną pozycję do masowej inwigilacji obywateli innych państw.

7. Dlaczego mam się w to angażować?

Angela Merkel wezwała prezydenta USA do "zachowania równowagi między bezpieczeństwem publicznym, a ochroną prywatności obywateli". Miesiąc później niemiecka minister sprawiedliwości Sabine Leutheusser-Schnarrenberger poszła krok dalej: skrytykowała słowa Baracka Obamy, który stwierdził: "Nie można mieć 100% bezpieczeństwa i 100% prywatności i zero nieprzyjemności". Zaangażowanie niemieckich polityków w wyjaśnienie celów i krytykę programu PRISM nie wzięło się z niczego. Jest odpowiedzią, na mocny sygnał, który wysłali obywatele Niemiec, m.in. protestując na ulicach. Dotychczasowy brak zaangażowania polskich władz pokazuje, że najwyraźniej czekają na taki sygnał. Już wiemy, że zdecydowany głos obywateli potrafi wywołać reakcję rządzących.

Katarzyna Szymielewicz, Karolina Szczepaniak

Newsletter

Otrzymuj informacje o działalności Fundacji

Administratorem twoich danych jest Fundacja Panoptykon. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy dane osób subskrybujących newsletter, znajdziesz w naszej Polityce prywatności.