Posłowie zdecydują, czy dostęp służb do naszych billingów będzie pod kontrolą

Artykuł
05.08.2015
5 min. czytania
Tekst
Image
element dekoracyjny

Jeszcze w tej kadencji posłowie mają szansę ograniczyć i poddać kontroli dostęp służb do naszych danych telekomunikacyjnych. Jeśli wykorzystają tę okazję, już od stycznia mogłyby obowiązywać przepisy, o które od 10 lat upominają się organizacje pozarządowe, Rzecznik Praw Obywatelskich, Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych, a przede wszystkim Trybunał Konstytucyjny. By tak się stało, posłowie muszą zrobić dwie rzeczy. Po pierwsze – nie przyjąć pełnego luk projektu ustawy przygotowanego przez Senat. Po drugie – poprawić go.

Zamiast poważnej reformy – fuszerka

W ubiegłym roku Trybunał Konstytucyjny uznał, że istniejące przepisy dotyczące pozyskiwania przez służby danych telekomunikacyjnych naruszają Konstytucję Rzeczpospolitej Polski i nasze fundamentalne prawa. W praktyce oznacza to, że w lutym 2016 r. – w momencie wejścia w życie wyroku Trybunału – przestaną one obowiązywać. To byłaby katastrofa dla policji i innych służb – bez podstawy prawnej nie mogłyby w ogóle sięgać po dane telekomunikacyjne, nawet w poważnych czy nagłych sprawach. Żeby do tego impasu nie dopuścić, rząd i parlament powinny jeszcze w tym roku przygotować nowe prawo, które uwzględni krytykę Trybunału Konstytucyjnego i w sensowny sposób poprawi zasady udostępniania danych telekomunikacyjnych, bez wylewania dziecka z kąpielą.

Polityczne priorytety chodzą w Polsce krętymi drogami: przez prawie 12 miesięcy rząd zwlekał z zaproponowaniem swojej wizji reformy. Aż wreszcie pojawił się projekt, który od razu trafił do Senatu (szybsza ścieżka legislacyjna), a po zaledwie dwóch tygodniach – do Sejmu. Rządząca koalicja najwyraźniej próbuje przepchnąć bardzo skomplikowane i ważne dla ochrony praw obywatelskich zmiany w prawie pod presją czasu i w cieniu kampanii wyborczej. W takich warunkach nie ma przestrzeni na poważną debatę publiczną czy rzetelne konsultacje społeczne.

Efektem jest przygotowany naprędce projekt, który przewiduje tylko fasadowe wdrożenie wyroku Trybunału Konstytucyjnego i – zamiast faktycznie reformować uprawnienia służb – cementuje obecny stan. „Projekt zawiera przepisy niezgodne z prawem Unii Europejskiej. Przepisy wskazane w punkcie 3 niniejszej opinii należy uznać za nieuzasadnioną ingerencję w prawa podstawowe ustanowione w art. 7 i 8 Karty praw podstawowych UE ze względu na: zbyt szeroki katalog przestępstw uzasadniających udostępniania danych, brak mechanizmu uprzedniej kontroli sądu” – to fragment opinii przygotowany przez Biuro Analiz Sejmowych Kancelarii Sejmu. Równie krytyczna wobec tego projektu jest Rzecznik Praw Obywatelskich: „Projekt w wielu miejscach rozmija się z tym, czego Trybunał Konstytucyjny oczekuje”.

Czy ten projekt da się naprawić?

Senacki projekt w aktualnym kształcie jest nie do przyjęcia, ale można go uratować dobrze skrojonymi poprawkami. Proponujemy przede wszystkim:

  • wprowadzenie realnej kontroli nad pobieraniem billingów i danych o lokalizacji naszych telefonów (zaproponowany przez Senat mechanizm kontroli ogranicza się do składanych raz na 6 miesięcy sprawozdań – a więc nie przewiduje pytania sądu o zgodę na sięgnięcie po dane konkretnej osoby);
  • zagwarantowanie obywatelom prawa do informacji o tym, czy policja lub inne służby pobierały ich dane;
  • wprowadzenie gwarancji, że sięganie po dane telekomunikacyjne będzie możliwe wyłącznie w przypadku poważnych przestępstw – teraz za pretekst do sprawdzenia naszych billingów wystarczy podejrzenie, że nielegalnie hodujemy charty.

Dalsze losy projektu są teraz w rękach posłów. Mogą oni zdecydować, że najbliższe kilka tygodni poświęcą na intensywną pracę nad wprowadzeniem niezbędnych poprawek – i to jest scenariusz, na który nadal liczymy. Dlatego przygotowaliśmy propozycje, z których każdy zainteresowany poseł może skorzystać. Ale może być również tak, że posłowie przyjmą dziurawy, senacki projekt i pojadą na wakacje. W końcu problem dostępu do danych telekomunikacyjnych ich nie dotyczy, bo dla danych telekomunikacyjnych parlamentarzystów senacki projekt robi znaczący wyjątek: żeby móc je pobrać, służby będą musiały poprosić o zgodę Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego (!). Szkoda, że zwykli obywatele nie mają szans nawet na sąd okręgowy.

Katarzyna Szymielewicz, Wojciech Klicki, Karolina Szczepaniak

Opinia Fundacji Panoptykon w sprawie projektu

Wcześniejsze artykuły na temat udostępniania danych telekomunikacyjnych

PS Dlaczego ochrona naszych danych telekomunikacyjnych ma takie znaczenie?

W pierwszym odruchu większy sprzeciw budzi myśl o tym, że bez naszej wiedzy i zgody ktoś przeczyta treść SMS-a, maila czy usłyszy nasze zwierzenia – to bardziej namacalne wkroczenie w prywatność, a wręcz intymność. Jednak z perspektywy kogoś, kto próbuje zebrać o nas wartościowe informacje i przewidzieć kolejne kroki, analiza historii połączeń i miejsc, jakie odwiedzaliśmy w przeciągu kliku miesięcy, może mieć o wiele większą wartość niż podsłuchanie wyrwanej z kontekstu rozmowy. W praktyce te dane pozwalają bardzo łatwo ustalić, z kim się przyjaźnimy, współpracujemy i romansujemy, gdzie bywamy i mieszkamy, z porad jakich lekarzy czy prawników korzystamy, i kiedy.

Potwierdziły to badania naukowców z renomowanego Massachusetts Institute of Technology – okazało się, że na podstawie billingów tylko z jednego miesiąca można odtworzyć sieć kontaktów i w 90% przypadków ustalić tożsamość osób należących do tej sieci. Na podstawie analizy lokalizacji telefonu za ten sam okres w 95% przypadków badaczom udało się przewidzieć, gdzie dana osoba znajdzie się w ciągu kolejnych 12 godzin.

Newsletter

Otrzymuj informacje o działalności Fundacji

Administratorem twoich danych jest Fundacja Panoptykon. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy dane osób subskrybujących newsletter, znajdziesz w naszej Polityce prywatności.