Kiedy w 2019 r. składaliśmy skargi na stworzone przez Google i Interactive Advertising Bureau systemy śledzącej reklamy, przez działanie których każdego dnia cierpi prywatność milionów użytkowników i użytkowniczek Internetu, bynajmniej nie spodziewaliśmy się szybkich rozstrzygnięć. Wiedzieliśmy, że nasze skargi trafią z Polski do Irlandii i Belgii. Dwa i pół roku później belgijski odpowiednik polskiego Urzędu Ochrony Danych Osobowych zbliża się do rozstrzygnięcia, irlandzki – niespecjalnie się spieszy, a nasz krajowy urząd, po przekazaniu spraw organom wiodącym, nie przejawia nimi specjalnego zainteresowania. A mógłby – bo RODO daje mu do tego narzędzia.