Jak odebrać wszechwładzę Facebookowi? – zastanawia się Europa

Artykuł
17.12.2018
7 min. czytania
Tekst
Image
facebook_zuckerberg

Afera, jaką wywołała publikacja poufnych e-maili szefów Facebooka, zagłuszyła inny news z mijającego tygodnia: włoski urząd antymonopolowy nałożył na tę firmę karę w wysokości10 milionów euro m.in. za to, że „zwodzi użytkowników” co do natury swojego modelu biznesowego: obiecuje darmową usługę, nie wyjaśniając, że fundamentem jej działania jest komercjalizacja danych osobowych. W tej sprawie sensacją nie jest, rzecz jasna, wysokość samej kary – te 10 milionów Facebook bez większych emocji wrzuci w koszty – ale to, że model „usługa za dane”, na którym stoi dziś komercyjny Internet, został wprost nazwany nieuczciwym.

Kara nałożona na Facebooka to znak, że model „usługa za dane” został wprost nazwany nieuczciwym.

Nie ma nic nieuczciwego w oczekiwaniu, że za dobrą usługę ktoś nam zapłaci. Zupełnie uczciwie możemy się też dogadać, że zapłatą będzie inny towar czy usługa, a nie pieniądz. Sęk w tym, że Facebook – podobnie jak większość firm oferujących „darmowe” usługi w sieci – takiej umowy ze swoimi użytkownikami nie zawiera. Zapraszając ich do serwisu, obiecuje dużo, a wymaga niewiele. Podczas pierwszego kontaktu nie ujawnia pełnego zakresu danych, jaki ma zamiar zbierać i wykorzystywać w swoich celach. Zupełnie nic nie mówi o tych danych, które ma nadzieję wygenerować dzięki analizie statystycznej i zatrudnionym algorytmom. Nie podaje pełnej listy odbiorców: innych firm, które również z tej wiedzy za jego przyzwoleniem będą korzystać.

W efekcie użytkownik zakłada konto na takiej platformie, przekonany, że jest klientem, który – o dziwo – za nic nie musi płacić. A mimo to dostaje usługę skrojoną na miarę. Może w tym złudzeniu pozostawać dłuższy czas, bo Facebook z własnej inicjatywy niechętnie ujawnia, jakie dane zebrał, jaką wiedzę w oparciu o to wygenerował i komu pozwolił z niej skorzystać. Bez afery z Cambridge Analytica z politycznym mikrotargetowaniem w rolach głównych wielu użytkowników do dziś nie miałoby pojęcia o tym, że ich poglądy polityczne i profile psychometryczne nie są dla Facebooka tajemnicą; co więcej, że platforma za duże pieniądze oferuje partiom politycznym prowadzenie targetowanych kampanii.

Bez afery z Cambridge Analytica wielu użytkowników do dziś nie miałoby pojęcia, że ich poglądy polityczne i profile psychometryczne nie są dla Facebooka tajemnicą.

Ta wiedza nie jest tajemna, ale trzeba zajrzeć „na zaplecze” (np. poszperać w interfejsie reklamowym Facebooka), żeby to zobaczyć. Większość ludzi nie robi tego, bo nie ma powodu szukać. Nie podejrzewa, że mogłaby znaleźć coś niepokojącego w przyjaźnie wyglądających interfejsach firm internetowych. Po prostu im ufa. I właśnie ze względu na to naruszone zaufanie włoski regulator nałożył na Facebooka wysoką, w swojej ocenie, karę. Skrytykował firmę m.in. za to, że dzięki usłudze Facebook Platform przygotowuje dane użytkowników do przekazania zewnętrznym aplikacjom i stronom internetowym bez wyraźnej zgody użytkownika. Zdaniem regulatora w takiej sytuacji model opt out nie zdaje egzaminu, bo nie gwarantuje użytkownikom realnej kontroli nad danymi.

Włoski urząd do spraw ochrony konkurencji zabrał się za model biznesowy Facebooka, zanim pojawiły się pierwsze decyzje organów odpowiedzialnych za ochronę danych osobowych. Ci, którzy spodziewali się, że to właśnie RODO będzie źródłem dotkliwych kar dla firm żyjących z komercjalizacji danych, będą musieli jeszcze kilka miesięcy poczekać. Na szczęście między organami pilnującymi konkurencji i ochrony danych w Unii Europejskiej nie ma sporu: oba reżimy prawne są tak zaprojektowane, by działać w synergii i realizować te same wartości. W przypadku Facebooka tą wartością jest ochrona słabej i podatnej na manipulację jednostki w relacji z korporacją, która – nawet bez zgody i wiedzy użytkownika – ma możliwość przerabiać jego dane w towar (tj. profil marketingowy).

W usieciowionym świecie dane to strategiczny zasób, który decyduje o pozycji konkurencyjnej firmy.

Dane to nie tylko towar, który można skomercjalizować, bezpośrednio przekładając na zysk. W usieciowionym świecie to przede wszystkim strategiczny zasób, który decyduje o pozycji konkurencyjnej firmy. Platforma, która ma dane o sprzedaży (czegokolwiek, komukolwiek), może tę wiedzę wykorzystać do budowania własnej oferty i wykorzystać swoją przewagę konkurencyjną. Wyrazem tej strategii jest wkraczanie platform internetowych takich jak Google, Facebook czy Amazon w usługi pozornie niezwiązane z ich kluczowymi usługami: w transport, bankowość czy zdrowie.

Organy odpowiedzialne za ochronę konkurencji dostrzegają ten problem, stąd liczne decyzje i kary nakładane na internetowych gigantów właśnie za wykorzystywanie przewagi, jaką dają im dane lub fakt kontrolowania technologicznej infrastruktury. Tylko w tym i poprzednim roku Google musiał zapłacić 6,5 miliarda (!) euro kar za naruszanie reguł uczciwej konkurencji: narzucanie użytkownikom własnych usług w ramach systemu operacyjnego Android (instalowanym na 80 proc. telefonów) i za dopuszczanie (w ramach sklepu Google Play) tylko tych producentów, którzy współpracują z Google.

Tylko w tym i poprzednim roku Google musiał zapłacić 6,5 miliarda (!) euro kar za naruszanie reguł uczciwej konkurencji.

W Austrii właśnie pojawiła się skarga federacji sprzedawców detalicznych (Handelsverband) przeciwko firmie Amazon, w której pojawia się zarzut dyskryminacji lokalnych sprzedawców we własnym interesie globalnej platformy. Treść e-maili z Facebooka, które opublikował Guardian, pokazuje, że ta platforma również nie waha się korzystać z przewagi, jaką daje jej dostęp do danych użytkowników, w negocjowaniu warunków z deweloperami aplikacji.

Czy w 2019 r. zobaczymy więcej sporów na tle wykorzystywania dominującej pozycji i nieprzestrzegania reguł uczciwej konkurencji między platformami i samymi użytkownikami? Oby. W połączeniu z twardymi regułami ochrony danych osobowych, jakie wprowadziło RODO, reżim ochrony konkurencji może wreszcie przełamać impas, którego doświadczamy od lat. Na pytanie „Co zrobić, jeśli nie podoba mi się polityka wykorzystywania danych na Facebooku, ale nie mam dokąd pójść, bo tam są ludzie/organizacje, z którymi muszę utrzymywać relacje?” odpowiedzią nie musi być wzruszenie ramion. Może być nią skarga do urzędu antymonopolowego.

Katarzyna Szymielewicz

Tekst ukazał się 16.12 w cyfrowym wydaniu Tygodnika Polityka.

Polecamy pozostałe artykuły z serii „Wycieczki na zaplecze Internetu

Zainteresował Cię ten artykuł? Chcesz znaleźć więcej podobnych na naszej stronie? Wspieraj działalność Fundacji Panoptykon!

Newsletter

Otrzymuj informacje o działalności Fundacji

Administratorem twoich danych jest Fundacja Panoptykon. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy dane osób subskrybujących newsletter, znajdziesz w naszej Polityce prywatności.