Artykuł 30.04.2014 3 min. czytania Tekst Image Nie jeden budynek, lecz kilka, połączonych skomplikowanym systemem przejść i korytarzy. Trzeba wiedzieć, do której windy wsiąść i gdzie wysiąść, żeby przedostać się na inny poziom. Wrażenie gry potęguje zupełne odcięcie od tego, co na zewnątrz. Ścisła ochrona, rozbudowany system bramek na wejściu i wyjściu. Sztuczne powietrze: mimo ogromnej powierzchni Parlament Europejski oddycha tylko przez klimatyzację. W środku jest nawet poczta i bank. W sumie – miejsce samowystarczalne. Esencją Parlamentu są jednak ludzie: kolorowy, modny i zadowolony z siebie tłum przelewa się między biurami, salami obrad, barami i restauracjami. Każdy gdzieś się spieszy, bo w tym miejscu nie ma dnia ani godziny bez komisji, głosowania, spotkania klubu, konferencji, wystawy czy przyjęcia. A jednak „na stykach” licznych spotkań zawsze zmieści się czas na kawę czy (niechybnie dotowany) świeży sok pomarańczowy w Mickey Mouse Bar. Po oficjalnych godzinach ci sami ludzie kłębią się jeszcze na Place du Luxembourg czy – kawałek dalej – Place de Londres. Polityka wymaga przecież rozmów. Ich szum w Parlamencie i okolicy wypełnia każdy zaułek. Tak zobaczyliśmy Parlament Europejski, kiedy reprezentacja Fundacji Panoptykon pierwszy raz wybrała się na podbój Brukseli. Był listopad 2010 roku, a nam największym złem wydawała się dyrektywa retencyjna: instrument, który zmusił wszystkich operatorów telekomunikacyjnych do zatrzymywania danych o naszych połączeniach „ze względów bezpieczeństwa”. Wierzyliśmy, że uda nam się usunąć ją z europejskiego prawa, a przynajmniej gruntownie zreformować. Gdzieś na horyzoncie majaczyła już umowa ACTA, jednak wtedy najpilniejszym wyzwaniem było odnalezienie się w matriksie europejskich instytucji, opanowanie ich języka i zupełnie nieoczywistych procedur decyzyjnych. Uczyliśmy się szybko, na własnych błędach i od bardziej doświadczonych aktywistów z koalicji European Digital Rights. Nie było innego wyjścia. Każdy miesiąc i rok naszej działalności potwierdzał początkową intuicję: to w Brukseli rodzi się najwięcej pomysłów na dokręcenie obywatelom nadzorczej śruby, a największą szansę na jej poluzowanie i korektę absurdalnych lub opresyjnych polityk daje właśnie praca w Parlamencie Europejskim. Parlament to „ludzki interfejs” do biurokratycznej i nieprzejrzystej machiny, której tryby bez przerwy produkują nowe rezolucje, regulacje, dyrektywy, raporty i mapy drogowe. Przez bywalców nazywany Gondorem, w przeciwieństwie do Mordoru – czyli Komisji Europejskiej. Nawet jeśli nie uda się nikogo przekonać do swoich racji, na parlamentarnym korytarzu zawsze można liczyć na wymianę informacji i względnie merytoryczną dyskusję. Miła odmiana po realiach polskiego Sejmu. Przez ostatnie pięć lat obserwowaliśmy (czasem z Brukseli, czasem z Warszawy) dziesiątki dyskusji i głosowań w Parlamencie Europejskim. Bez względu na ich ostateczny wpływ na prawa i wolności człowieka – bo z tym bywało różnie – jedno możemy powiedzieć na pewno: nie były to sprawy banalne. Parlament podejmował decyzje w tak istotnych tematach, jak blokowanie stron internetowych, równość usług w Internecie (neutralność sieci), przekazywanie danych bankowych i danych pasażerów linii lotniczych (PNR) poza granice UE, współpraca organów ścigania i sądów, dopuszczalność masowej inwigilacji, zgoda na zawarcie umów handlowych (taką umową była ACTA) czy nowe zasady ochrony danych osobowych. O kształcie europejskiej polityki w tych i innych obszarach będą współdecydować deputowani, których wybierzemy już w maju. Okazji do poprawienia lub pogorszenia standardu ochrony naszych praw i wolności na pewno im nie zabraknie. Dlatego apelujemy: wybierajcie odpowiedzialnie. A zanim wybierzecie, dowiedzcie się, jakie poglądy w kluczowych dla Was sprawach mają kandydaci. I czy w ogóle je mają. Żeby Wam pomóc, Fundacja Panoptykon przyłączyła się do akcji Mam Prawo Wiedzieć i zadała kandydatom kilka trudnych pytań o to, jak – w konkretnych obszarach – wyobrażają sobie walkę o nasze prawa. Niektóre z nich zadamy kandydatom bezpośrednio na debacie przedwyborczej, którą organizujemy 13 maja. Zapraszamy! Katarzyna Szymielewicz Polecamy: Mam Prawo Wiedzieć Fundacja Panoptykon: Jak kandydaci do Parlamentu Europejskiego zamierzają bronić praw i wolności obywatelskich w Internecie? Debata przedwyborcza w Warszawie European Digital Rights: Activist Guide to the Brussels Maze Katarzyna Szymielewicz Autorka Linki i dokumenty parleu.png36.61 KBpng Temat prawo Poprzedni Następny Newsletter Otrzymuj informacje o działalności Fundacji Administratorem twoich danych jest Fundacja Panoptykon. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy dane osób subskrybujących newsletter, znajdziesz w naszej Polityce prywatności. Zapisz się Zapisz się Akceptuję Regulamin usługi Zobacz także Artykuł Internet jak marzenie Internet działający ponad granicami państw, w którym panuje pełna wolność słowa, a „cenzura” pojawia się tylko jako hasło historyczne na Wikipedii. To marzenie, od którego jesteśmy coraz dalej. Nie tylko przez działania wielkich korporacji, które podzieliły między siebie internetowy tort, ale też… 11.01.2018 Tekst Artykuł Kontrola nad inwigilacją do wprowadzenia jak najszybciej. Przepytujemy partie z pomysłów Instytucja kontrolna i informowanie obywateli o inwigilacji – wszystkie opozycyjne kluby parlamentarne zgadzają się, że kontrola nad służbami jest konieczna i trzeba ją wprowadzić jak najszybciej. 04.06.2021 Tekst Artykuł Fiskus w pociągu Krajowa Administracja Skarbowa – instytucja, która powstała 2 lata temu, łączy w sobie uprawnienia dawnej kontroli skarbowej i celnej. Niebawem ustawa, na podstawie której działa KAS, będzie nowelizowana i w związku z tym pojawiły się informacje, że „fiskus dostanie więcej amunicji”. Wnikliwie… 16.08.2018 Tekst