Porno-VLOP to też VLOP

Artykuł
07.11.2023
5 min. czytania
Tekst
Image
Obrazek z wypixelowanym bananem

W pierwszej pięćdziesiątce najbardziej popularnych stron internetowych na świecie 6 miejsc zajmują te z treściami pornograficznymi*. Zajmują pozycje między portalami takimi jak Facebook, TikTok czy LinkedIn. Między innymi z tego powodu organizacje społeczne apelują o wpisanie najpopularniejszych stron z pornografią na listę największych platform internetowych.

Dzięki temu osoby narażone na negatywne konsekwencje związane z ich działaniem będą lepiej chronione.

Dlaczego platformy dystrybuujące materiały pornograficzne  nie znalazły się na liście VLOP-ów (Very Large Online Platforms, czyli bardzo dużych platform internetowych, do których odnosi się akt o usługach cyfrowych – DSA)? Prawdopodobnie wskutek zaniżenia liczby użytkowników i użytkowniczek w Unii Europejskiej.

Organizacje społeczne skierowały do Komisji Europejskiej list, żeby zweryfikowała dane podane przez platformy pornograficzne i wpisała je na listę VLOP-ów.

Zaniżanie liczby użytkowników może pomóc w unikaniu odpowiedzialności

Decyzję o tym, które platformy są VLOP-ami, podejmuje Komisja Europejska na podstawie danych o liczbie aktywnych użytkowników i użytkowniczek miesięcznie w Unii Europejskiej zaraportowanych przez same firmy. Zgodnie z aktem o usługach cyfrowych VLOP-em jest każda platforma, która ma ich przynajmniej 45 milionów.

Skoro serwisy pornograficzne nie znalazły się wcześniej na liście VLOP-ów, można domniemywać, że podane przez nich liczby były mniejsze. Podejrzenia organizacji nabrały dodatkowej mocy po tym, jak jedna z platform – i to wcale nie ta najbardziej popularna – przyznała się do 160 mln użytkowników i użytkowniczek w Unii Europejskiej. To kilka razy więcej niż wynosi próg dla VLOP-ów.

Image
Grafika z listu otwartego

Grafika ilustrująca list otwarty do Komisji Europejskiej

Wpisanie na listę VLOP-ów oznacza konkretne obowiązki dla platformy. Przede wszystkim będą one zmuszone zmapować ryzyko związane ze swoim działaniem i wprowadzić środki, które pozwolą mu zaradzić. Dałoby to również szansę na większą kontrolę społeczną nad działalnością serwisów pornograficznych, bo VLOP-y mają obowiązek udostępniać dane na żądanie zweryfikowanych badaczy i badaczek.

Większa przejrzystość i kontrola mogłaby pomóc w ujawnieniu i rozwiązaniu lepiej i mniej rozpoznanych problemów związanych z działalnością branży pornograficznej w sieci. Jakie to problemy?

Moja twarz, inne ciało – co robią deep fake’i

Niedawno miał premierę film dokumentalny pt. Another Body. Opowiada on historię studentki szukającej sprawiedliwości po tym, jak jej wizerunek został wykorzystany w deepfake’owym materiale pornograficznym i umieszczony w sieci.

Okazuje się, że deep fake’i i pornografia są ze sobą bardzo blisko – aż 96% materiałów stworzonych w technologii deep fake to właśnie pornografia. Nie zawsze wiąże się to z łamaniem prawa – ale dochodzi do niego, jeśli w materiale wykorzystano wizerunek osoby, która nie wyraziła na to zgody. Lub dziecka.

Ochrona osób, których wizerunki zostały bezprawnie wykorzystane, byłaby też z korzyścią dla osób, które oglądają treści pornograficzne – ale chcą to robić etycznie, bez niepotrzebnej krzywdy.

Obowiązki VLOP-ów w zakresie zapobiegania ryzyku – w praktyce

Zapobieganie ryzyku, jakie wiążę się z działalnością największych platform może w praktyce oznaczać różne rzeczy. Np. zatrudnienie odpowiedniej liczbę osób do moderacji (która, według samych moderatorów, na serwisach pornograficznych jest tragicznej jakości) czy identyfikowanie i oznaczanie materiałów, w których wykorzystano technologię deep fake (zmiana niby drobna, ale analogiczny obowiązek oznaczania materiałów sponsorowanych na Instagramie czy Facebooku diametralnie zmienił odbiór tego rodzaju treści).

Z działań podjętych w celu zminimalizowania ryzyka VLOP-y rozlicza Komisja Europejska, która może im wskazać, co poprawić, a w ostateczności nałożyć karę finansową. VLOP-y mają też obowiązek poddawać się regularnym audytom zewnętrznym. To kluczowa zmiana – w przeciwieństwie do „zwykłych” (mniejszych) platform VLOP-y są cyklicznie kontrolowane „z urzędu” – dzięki czemu potencjalne i faktyczne ofiary bezprawnego wykorzystania ich wizerunku nie będą skazane na poszukiwanie pomocy na własną rękę.

Nie potrzeba szeryfa, wystarczy egzekwować DSA

Niedawno komisarz Thierry Bretton postraszył największe platformy społecznościowe, że się „za nie weźmie”. Na szczęście komisarz nie musi odgrywać szeryfa Internetu – wystarczy, że skorzysta z mechanizmów przyjętych w DSA (o co niedawno również apelowaliśmy w gronie organizacji społecznych).

Na dobry początek: niech przypilnuje, żeby lista VLOP-ów została uzupełniona o wszystkie te podmioty, które spełniają kryterium liczby użytkowników i użytkowniczek w Unii Europejskiej. A następnie niech przyłoży się do sprawdzenia, czy największe platformy – te „zwykłe” i te treściami dla dorosłych – poważnie potraktowały swoje obowiązki związane z oceną ryzyka i zapobieganiem mu.

* Dane za Similar Web

Dorota Głowacka, Maria Wróblewska
Współpraca

Newsletter

Otrzymuj informacje o działalności Fundacji

Administratorem twoich danych jest Fundacja Panoptykon. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy dane osób subskrybujących newsletter, znajdziesz w naszej Polityce prywatności.