Blokowanie Internetu w walce z terroryzmem – strzelanie na oślep

W Parlamencie Europejskim trwają prace nad dyrektywą „antyterrorystyczną”. W pierwotnie proponowanym kształcie przepisy miały na celu ujednolicenie reguł dotyczących finansowania organizacji terrorystycznych czy szkolenia tzw. „zagranicznych bojowników”. Jednak w toku wielomiesięcznych, prowadzonych za zamkniętymi drzwiami negocjacji, propozycja najwyraźniej „zmutowała”: do dyrektywy dodano poprawkę o blokowaniu i usuwaniu treści w Internecie. Jutro nad poprawką głosować będzie Komisja Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych (LIBE) Parlamentu Europejskiego.
„Poprawka jest niedorzeczna” – twierdzi Joe McNamee z koalicji European Digital Rights i wskazuje, że z jednej strony w tekście pojawia się stwierdzenie, że blokowanie Internetu jest „konieczne” w walce z terroryzmem, a z drugiej państwa członkowskie mogą, ale nie muszą wprowadzać blokowania. Poza tym nie podano żadnego dowodu, w jaki sposób blokowanie miałoby pomóc w zwalczaniu terroryzmu. Poprawka wprowadza też konieczność zapewnienia odpowiednich gwarancji dla praw obywatelskich, ale… nie musi ich być, jeżeli firmy zgodziły się na zablokowanie treści.
W 2014 r. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej unieważnił dyrektywę retencyjną, która była wymierzona m.in. w działalność terrorystyczną, ale– jak zdecydował Trybunał – w nieuzasadniony sposób ingerowała w prawa i wolności obywatelskie. Jeśli poprawka przejdzie, dyrektywa „antyterrorystyczna” może podzielić jej los.
[Aktualizacja: głosowanie w komisji LIBE zostało przełożone na 27 czerwca 2016 r.]