
Od kilku tygodni obserwujemy zderzenie wielkich słów o walce z terroryzmem z legislacyjną nieporadnością i będący odpowiedzią na to opór Polaków przed próbą ograniczenia ich anonimowości. Wprowadzony ustawą „antyterrorystyczną” obowiązek rejestracji kart typu prepaid zapoczątkował nowy biznes: sprzedaż zarejestrowanych już kart na portalach aukcyjnych.
Przyjmowaniu ustawy „antyterrorystycznej” towarzyszyły duże słowa: minister Kamiński grzmiał, że w Europie codziennie wybuchają bomby, że musimy być mądrzy przed szkodą i że każde z proponowanych w ustawie rozwiązań jest niezbędne dla bezpieczeństwa polskich obywateli. Pod koniec lipca jedno z tych rozwiązań – obowiązek rejestracji kart prepaid – weszło w życie. Bynajmniej nie oznacza to, że z konkretnego numeru korzysta osoba figurująca w rejestrze jako jego właściciel.
Straszenie ministra Błaszczaka
Przedsiębiorczy Polacy natychmiast dostrzegli lukę w antyterrorystycznych przepisach – Internet pełen jest ofert sprzedaży nieużywanych, a zarejestrowanych już starterów wszystkich polskich sieci komórkowych. Ani ustawa „antyterrorystyczna”, ani prawo telekomunikacyjne takiego handlu nie zabraniają. Teoria o skuteczności ograniczenia anonimowości użytkowników kart prepaid w walce z terroryzmem wali się więc jak domek z kart. Jak przestrzegaliśmy jeszcze przed przyjęciem ustawy, osoby o złych zamiarach bez problemu zdobędą zarejestrowaną na cudze nazwisko kartę prepaid. Mimo to Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji Mariusz Błaszczak broni przepisów i straszy handlarzy: „Trzeba mieć świadomość tego, że ci, którzy sprzedają te karty, narażają się na konsekwencje prawne w sytuacji, jeżeliby te karty zostały użyte w przestępstwach. Przestrzegam tych wszystkich, którzy sprzedają te karty”. Problem jedynie w tym, że najwyraźniej brakuje podstaw prawnych, by handlarzy kartami pociągnąć do odpowiedzialności (karnej? cywilnej?), a groźby ministra mają jedynie „przykryć” dziurawe przepisy. Dla pewności postanowiliśmy spytać ministra o szczegóły.
W odpowiedzi na wniosek o udostępnienie informacji publicznej, w którym spytaliśmy o podstawy prawne ewentualnej odpowiedzialności handlarzy kartami, MSWiA oficjalnie poinformowało nas, że „przedmiot wniosku sprowadza się do żądania informacji o bliżej niesprecyzowanych przepisach prawa, a więc nie jest to informacja publiczna”. Nieco więcej informacji resort przekazał za pośrednictwem portalu społecznościowego. „Osoba, która sprzedała zarejestrowaną kartę, może stać się pierwszą osobą powiązaną z przestępstwem – może się to wiązać z koniecznością składania wyjaśnień, przeszukaniem mieszkania, zaliczeniem do grona osób podejrzewanych”. Zdaniem MSWiA w skrajnych przypadkach możliwe są nawet zarzuty „ułatwienia popełnienia przestępstwa, pomocnictwa, popełnienia przestępstwa z odpowiedniego paragrafu Kodeksu karnego”.
Niewątpliwie osoba, na którą zarejestrowana jest karta, musi liczyć się z tym, że jeśli telefon zostanie wykorzystany do przestępstwa, będzie musiała spotkać się z odpowiednimi służbami w celu wyjaśnienia sprawy; może to być wręcz pierwszy trop podjęty przez śledczych. To „biznesowe” ryzyko, z którego faktycznie powinni sobie zdawać sprawę handlarze kartami. Jednak dalsza część informacji przekazanych przez MSWiA bliższa jest straszeniu opinii publicznej niż prawnej rzeczywistości. Sprzedający zarejestrowane karty SIM ułatwia przestępstwo w ten sam sposób co sprzedawca ostrych narzędzi czy samochodów. Czyli nijak. Handlarze mogą mieć więc nieprzyjemności; być może będą musieli zeznawać, ale póki zwyczajnie nie interesują się, po co ludziom anonimowe karty, są zupełnie bezpieczni. Podobnie jak kupujący karty.
Sprzedający zarejestrowane karty SIM ułatwia przestępstwo w ten sam sposób co sprzedawca ostrych narzędzi czy samochodów. Czyli nijak.
Teatr – teatrzyk
Terroryzm jest niewątpliwie poważnym problemem i to nie tylko dla naszego bezpieczeństwa fizycznego. Rodzi też ryzyko, że politycy – chcąc pokazać swoją sprawczość i skuteczność – przeszarżują, próbując na to zagrożenie odpowiedzieć. Łatwo dostrzec, że po akcji terrorystów (zamach) zwykle następuje reakcja polityków (pomysły zwiększenia uprawnień służb). Na przykład po ubiegłorocznych zamachach w Paryżu i Brukseli z impetem wznowiono prace nad europejskim systemem PNR ułatwiającym służbom sięganie po dane pasażerów linii lotniczych.
Polityczne pomysły reakcji na zamachy często budzą ogromne dyskusje. Wystarczy wspomnieć toczący się właśnie w Niemczech i Francji spór dotyczący szyfrowania korespondencji czy wywołaną przez Edwarda Snowdena globalną dyskusję o amerykańskich programach masowej inwigilacji. Czasem bardziej krytyczni obserwatorzy dostrzegą, że nie ma ścisłego związku między nowymi propozycjami zwiększającymi uprawnienia służb (reakcją polityków) a wydarzeniami, które je sprowokowały. Na przykład wtedy, gdy wzmocnienie nadzoru nad pasażerami linii lotniczych jest efektem zamachu popełnionego przez osoby niekorzystające z samolotów, albo wówczas, gdy zamach możliwy dzięki zaniedbaniom szeregowych policjantów na ulicach miasta (Nicea) inicjuje dyskusję dotyczącą szyfrowania e-maili. Dla polityków ważne jest jednak to, żeby coś zrobić, jakoś zareagować – nawet jeśli związek między tym czymś a realnymi zagrożeniami jest odległy.
Polska na szczęście nie była jeszcze miejscem poważnego zamachu terrorystycznego. Mamy jednak swoją ustawę „antyterrorystyczną”. Przyjmowana w pośpiechu i bez konsultacji miała zagwarantować bezpieczeństwo lipcowych imprez w Polsce – Światowych Dni Młodzieży i szczytu NATO. Także nasi politycy pokazali, że coś robią. A co z tego wyszło? Między innymi absolutnie niedopuszczalne przepisy odbierające nie-Polakom prawo do prywatności, a częściowo – trącące farsą i rażące nieskutecznością przepisy o rejestrowaniu kart typu prepaid.
Niestety tworzone w Polsce prawo – bez względu na dziedzinę, której dotyczy – często nie jest dobrej jakości. Mało kto myśli bowiem o skutkach jego wprowadzenia. Co teoretycznie jest obowiązkowe, bo do projektu ustawy należy załączyć tzw. ocenę skutków regulacji. Zwykle jest to jednak czysta formalność. Polityczna postawa „szeryfa”, który w odpowiedzi na problemy twardą ręką wprowadza ostre przepisy przeważa nad zdrowym rozsądkiem. Efekt? Dziurawe przepisy, np. takie, które utrudniają życie tysiącom użytkowników kart prepaid, a nie przyczyniają się do walki z terroryzmem.
Wojciech Klicki
Komentarze
Play spisywał / spisuje
Play spisywał / spisuje nadmiarowe dane, jak np. nazwę, serię i numer dokumentu potwierdzającego tożsamość, pomimo podania numeru PESEL. Ani art. 60b ust. 1 pkt 1 lit. b, ani też art. 60a ust. 1a pkt 1 lit. b nie pozwalają pobierać od abonentów numerów pre-paid numeru PESEL i danych dokumentu tożsamości, lecz albo jedno albo drugie. Próby usunięcia tego co nielegalnie spisano z baz danych są drogą przez mękę.
Należy wybić wszystkie
Należy wybić wszystkie gołębie, terroryści mogą się nimi posługiwać, szczególnie tymi pocztowymi.
15 lat za hodowlę gołębi bez
15 lat za hodowlę gołębi bez zezwolenia i bez pozytywnej weryfikacji służb. Gołąb to zło i wcielenie samego szatana paździocha Mariana c:
Dlaczego ten rząd ma nas za
Dlaczego ten rząd ma nas za idiotów, przecież wypowiedzi tych Panów obrażają nie tylko obywateli ale i Polskę :( Czy też może staliśmy się naprawdę takimi ignorantami że zasługujemy na taki rząd i władzę :( Łza się w oku kręci, ludzie, przebudźcie się ;(
Panowie "Ziobro" i "Błaszczak
Panowie "Ziobro" i "Błaszczak" - zdaje się, że łączy nas brak sympatii do gołębi;) Sprawa kart SIM, podobnie jak postulaty dotyczące gołębi, jest absurdalna. I byłoby śmiesznie, gdyby nie, to napisał Anonim...
W Grecji tzw. 'imigranci'
W Grecji tzw. 'imigranci' dostali od Amerykanów telefony z odpowiednimi instrukcjami.
"(...) jeśli doleci do
"(...) jeśli doleci do wybrzeża przegramy tą cholerną wojnę (...)", obrona terytorialna wg. Macierewicza, "DAD'S ARMY" 2016 :-)
To takie 500+ dla żuli,
To takie 500+ dla żuli, pomyśleli o wszystkich :) Chociaż pewnie są już piony dla żulerskich numerów ;)
polecam www.pingo.com, coś
polecam www.pingo.com, coś jak telefoniczny vpn :) Nie jest to rozwiązanie idealne ale chociaż trochę anonimizuje połączenia wychodzące, USA nie przepada za faszystowskim PiS więc nie łatwo będzie im doprosić się logów bez poważnej przyczyny (:
A przecież z alarmem bombowym
A przecież z alarmem bombowym można zadzwonić na 112 bez karty SIM. Tak więc jakie tu bezpieczeństwo? Policja i tak na każdy alarm będzie musiała zareagować jak komuś odwali do głowy i zadzwoni ze świeżo kupionego najtańszego telefonu bez karty.
Zainteresowałem się trochę
Zainteresowałem się trochę tym zagadnieniem i podpytałem w salonie.
Problem jest taki, że osoba która zarejestrowała i sprzedała mi kartę, ma nad nią kontrolę w oczach operatora.
Może więc arbitralnie zablokować mi numer, a nawet wyrobić dla siebie duplikat.
W dobie dwustopniowej autoryzacji do usług takich jak bankowość internetowa (hasło+kod przez SMS) ma potencjalnie możliwość nie tylko do odbierania telefonów/wiadomości od moich znajomych, ale też do drugiego "stopnia" tej autoryzacji.
Nie nazwałbym tej sytuacji - jak piszecie - "zupełnie bezpieczną".
Różne portale, tak jak wy, opisały zjawisko handlowania SIMami, ale nikt nie zająknął się o tym niebezpieczeństwie.
Czy ktoś może skomentować?
@obywatel - dziękujemy za
@obywatel - dziękujemy za zwrócenie uwagi na ten wątek! Opiszemy go w najbliższych dniach.
Dodaj komentarz