Przemilczana prywatność w dyskusji o podsłuchach

Artykuł
27.06.2014
4 min. czytania
Tekst
Image

Za nami kolejny tydzień dyskusji, a właściwie kłótni, na temat tzw. afery podsłuchowej. Jej polityczne konsekwencje znajdują się poza obszarem zainteresowań i kompetencji Fundacji Panoptykon. Dlatego nie podejmujemy się oceny treści nagrań, ani tego, na ile ich ujawnienie realizuje interes publiczny. Nie znaczy to jednak, że jesteśmy zupełnie obojętni wobec ostatnich wydarzeń. Wręcz przeciwnie. Uważamy, że w debacie, którą wywołały publikacje „Wprost”, zdecydowanie zbyt rzadko pojawia się próba wyważenia racji między zasadą jawności życia publicznego a prawem do prywatności osób pełniących funkcje publiczne.

Urzędnik państwowy, tak jak każdy inny obywatel i pracownik, też ma prawo do nieujawniania swojej zawodowej „kuchni” i rozmów, które uznaje za poufne. Rzeczywiście, w przypadku kluczowych osób w państwie ta sfera powinna być odpowiednio mniejsza – ponieważ dalej sięga interes publiczny, uzasadniający jej ograniczenie. Jednak dla dobra nas wszystkich, powinna istnieć. Szerzej naszą perspektywę przedstawiamy w artykule: „Głos w obronie prywatności urzędników państwowych”. Z tym poglądem polemizuje dr Karolina Wigura w felietonie dla Gazety Wyborczej, która - broniąc prywatności - wydaje się nie dostrzegać tego aspektu w rozmowach co prawda zawodowych, ale jednak nieoficjalnych: „(...) Otóż chodziło o dyskusje prowadzone w sferze publicznej, a nie zdania wypowiadane w warunkach prywatności. Te ostatnie powinny należeć do nienaruszalnej dla nikogo domeny osobistej wolności jednostek”.

Czy w takim razie media w ogóle nie powinny upubliczniać nagrań uzyskanych w sposób nielegalny? Idąc (zbyt) daleko tym tropem można by przecież uznać, że oferta złożona przez Lwa Rywina Adamowi Michnikowi również miała charakter prywatny i jej treść nie powinna trafić do opinii publicznej. Jerzy Baczyński, redaktor naczelny tygodnika Polityka, nie ma wątpliwości jak powinny wyglądać standardy postępowania redakcji w takich sytuacjach: „Zasady postępowania są tak stare, jak historia wolnej prasy. Trzeba ocenić wiarygodność i prawdziwość zapisu, zadać sobie pytania o to, kto i dlaczego dokonał nagrań, przesłuchać taśmy, wydobywając z nich to, co może świadczyć o popełnionym przestępstwie lub zamiarze złamania prawa, ocenić, jaką część materiału warto jest ujawnić w interesie publicznym, a co powinno pozostać prywatne, zważywszy na charakter, okoliczności, czy konwencję podsłuchanej rozmowy. W przypadkach szczególnych, opisanych w prawie, gdy nagranie może zawierać informacje dotyczące zbrodni, groźby terroryzmu, zdrady czy zamachu stanu, redakcja powinna rozważyć zawiadomienie odpowiednich władz”.

Wydaje się, że w tym przypadku zabrakło takiej staranności i działań, o których pisze Baczyński. Kluczowe wydaje się właśnie oddzielenie faktów, które (o ile są istotne dla życia publicznego) bezwzględnie trzeba ujawniać - od retoryki, stylu i charakteru roboczych rozmów, które ostatecznie są prywatną sprawą urzędników państwowych. Trudno jednak oskarżać redakcję „Wprost” o pionierstwo w łamaniu prawa do prywatności, bo niestety podsłuchy i nagrania już dawno weszły do standardu jako metoda prowadzenia polityki. Polskim władzom wypomina to Marcin Kołodziejczyk w rozmowie dla Gazety Wyborczej: „Tego całego przemysłu nagraniowego by nie było, gdyby nie było przyzwolenia społecznego na takie nielegalne podsłuchiwanie i nagrywanie. Nikt nigdy nie postawił pod publicznym pręgierzem tych, którzy nagrywali. Skupiamy się tylko na nagrywanych. (…) Kiedy powstawał nasz ruch dwa lata temu, spotkaliśmy się z jednym z byłych już wicepremierów, obok siedział jeden z europosłów. Wicepremier od razu wypalił: Jesteście wszyscy z władz ruchu podsłuchiwani”. Lider Niepokonanych 2012 zauważył też: „Ja z podsłuchami nie mam żadnego problemu. Niech mnie podsłuchują. Nie mam nic do ukrycia. Ale to obrzydliwe”.

Karolina Szczepaniak

Temat

Newsletter

Otrzymuj informacje o działalności Fundacji

Twoje dane przetwarza Fundacja Panoptykon w celu promowania działalności statutowej, analizy skuteczności podejmowanych działań i ewentualnej personalizacji komunikacji. Możesz zrezygnować z subskrypcji listy i zażądać usunięcia swojego adresu e-mail. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy twoje danejakie jeszcze prawa ci przysługują, w Polityce prywatności.