Lublin – miasto monitorowane. Coraz bardziej

Artykuł
23.12.2011
2 min. czytania
Tekst

W prasie ukazały się niedawno informacje o ambitnych planach rozbudowy monitoringu wizyjnego w Lublinie. Jeszcze w tym roku obejmie on miasteczko studenckie UMCS. Władze Lublina twierdzą, że dzięki monitoringowi zainstalowanemu m.in. na drogach wyjazdowych z miasta będzie można szybko stwierdzić, że skradziony samochód opuścił miasto. Urzędnicy powołują się też na przydatność systemu w razie zagrożenia terrorystycznego.

Jednak środki na kamery na wylotówkach dopiero trzeba znaleźć. W budżecie zarezerwowano 700 tys. zł na instalację 10 nowych kamer. Ponadto przewidziano już osobne środki na instalację 10 kamer na przystankach komunikacji miejskiej oraz 18 kamer w rewitalizowanym Ogrodzie Saskim (tym kontekście prace w parku powinny naszym zdaniem nosić raczej miano „technologizacji”). Miasto zaś ma listę 50 punktów, w których chciałoby zainstalować kamery, na co nie ma wystarczających środków.

Dlaczego miasto decyduje się na tak kosztowne rozwiązanie, którego skuteczność nie została udowodniona? Według badaczy, monitoring nie zmniejsza poziomu przestępczości. Weźmy przykład Wielkiej Brytanii. W 7-milionowym Londynie działa milion kamer, ale brytyjska policja przyznaje, że zmalała jedynie liczba kradzieży samochodów na monitorowanych parkingach, a nagrań jest tak dużo, że nie ma kto ich oglądać. Przykład z Polski: badania zrealizowane na warszawskiej Woli pokazały, że przestępczość spadła zarówno w miejscach monitorowanych, jak i nie.

W mediach często pojawiają się informacje w konwencji „kamera uratowała człowieka”. Dziennikarzom zdarza się zapominać, że sama kamera nie pomoże – po drugiej stronie musi siedzieć człowiek, który zauważy zdarzenie i odpowiednio zareaguje. Reakcje ludzi mają zawsze kluczowe znaczenie. Zwłaszcza tych, którzy są świadkami niebezpiecznych sytuacji. W tym kontekście monitoring powoduje skutek odwrotny od zamierzonego. Z badań Julii Skórzyńskiej-Ślusarek, SMG/KRC, Fundacji Panoptykon i Projekt: Polska wynika, że monitoring wzmaga u ludzi znieczulicę. Aż 44 proc. Polaków przyznało, że w pobliżu kamery nie widzi potrzeby reagowania, kiedy jest świadkiem np. bójki.

Warto skorzystać z doświadczeń innych europejskich krajów, a także polskich miast, które na szeroką skalę korzystają z monitoringu. Apelujemy do samorządowców o chłodną kalkulację: czy skuteczność monitoringu usprawiedliwia wysokie koszty jego instalacji i utrzymania. 

Więcej na ten temat: 

Gazeta Wyborcza: Wielki Brat zobaczy kto wjeżdża i wyjeżdża z miasta

Newsletter

Otrzymuj informacje o działalności Fundacji

Administratorem twoich danych jest Fundacja Panoptykon. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy dane osób subskrybujących newsletter, znajdziesz w naszej Polityce prywatności.