Inowrocławski ratusz z Pegasusem w tle [recenzja]

Artykuł
19.12.2023
5 min. czytania
Tekst
Image
Wykres podsłuchu na czarnym tle

Polska na podsłuchu. Jak Pegasus, najpotężniejszy szpieg w historii, zmienił się w narzędzie brudnej polityki Michała Kokota budziła nadzieję na lekturę, która w sposób możliwie szeroki ukaże stan obecnej wiedzy na temat wykorzystywania izraelskiego narzędzia do inwigilacji w Polsce.

Nie jest to publikacja, na którą czekałam…

Prawdopodobnie jednak latem 2023 r., kiedy powstawała książka, liczba znaków zapytania była jeszcze (i być może nadal jest) zbyt duża, by kompleksowo podejść do tematu – a publikacja, którą sobie wyobrażałam, powstanie dopiero w przyszłości. Niemniej jednak i tytuł, i blurby reporterskiego śledztwa Michała Kokota sugerują coś innego niż związana m.in. z przestępstwem pracowniczki inowrocławskiego ratusza historia inwigilacji rodziny Brejzów (wraz z migawkami do czasów powstania wielkopolskiego…), na kanwie której zbudowana jest cała opowieść.

Rzecz jasna to nie tak, że w Polsce na podsłuchu... Pegasusa nie ma. Michał Kokot prezentuje stosunkowo dobrze znane szczegóły zakupu, wskazuje precyzyjne terminy i okoliczności aktywowania narzędzia na smartfonie Krzysztofa Brejzy – a także przypomina słabiej kojarzony wątek z odebraniem Polsce licencji przez izraelską firmą NSO Group. Dlaczego skończyła się polska era Pegasusa?

Niewykluczone, że było to związane z inwigilowaniem Romana Giertycha podczas jego pobytu we Włoszech, a nie na terenie kraju, czego wyraźnie zabraniał izraelski dostawca.

„Nie jest jasny dokładny powód, dla którego licencja ostatecznie została Polsce cofnięta. NSO Group stwierdziło jedynie, że dzieje się tak za każdym razem, gdy dochodzi do naruszenia jej warunków. Powód musiał być jednak poważny, bo wkrótce izraelskie ministerstwo obrony wykreśliło Polskę z listy państw, do których zezwala na eksport cyberbroni” – zaznacza autor.

Jak działała licencja Pegasusa?

Z książki Kokota można się też dowiedzieć nieco więcej o tym, w jaki sposób działało samo oprogramowanie, a także jaki był praktyczny wymiar legendarnych 40 licencji. To nie tak (jak pewnie wiele osób sobie wyobraża) że raz zainfekowany telefon pozostawał na podsłuchu aż po kres swego cyfrowego żywota.

Dostęp kończył się wraz z rozładowaniem baterii lub chwilową utratą dostępu do Internetu przez „figuranta” (jak, w żargonie służb, nazywano inwigilowanego). Zanim się to jednak stało, jedna z 40 licencji była zajęta – nie można jej było wykorzystać w tym czasie do szpiegowania kogokolwiek innego. Niemniej po wyssaniu z telefonu śledzonej osoby fotografii, SMS-ów, szyfrowanej korespondencji, po ewentualnym skorzystaniu z możliwości podsłuchiwania jej otoczenia, korzystaniu z kamery czy zamieszczeniu na urządzeniu dodatkowych plików (Michał Kokot przytacza przykład takiego działania Pegasusa w Indiach) – urządzenie można było zwolnić. W tym kontekście 40 licencji to wcale niemało!

Image
Okładka książki "Polska na podsłuchu"

Okładka książki „Polska na podsłuchu. Pegasus, najpotężniejszy szpieg w historii, zmienił się w narzędzie brudnej polityki” Michała Kokota wyd. Agora

Problemy z wydawaniem zgody na inwigilację

Co warto jeszcze wyłuskać z Polski na podsłuchu? Pozory legalizmu. Mimo że wniosek o wykorzystanie wyrafinowanego narzędzia do cyberinwigilacji musi zaakceptować prokurator generalny, a następnie sąd – treść obejmująca dostęp do „danych zawartych w informatycznych nośnikach danych, telekomunikacyjnych urządzeniach końcowych, systemach informatycznych i teleinformatycznych” nikomu nie przywodzi na myśl niewidocznego oprogramowania do pobierania z telefonów komórkowych wszystkich umieszczonych tam danych. Bez limitu.

„Brakuje przepisów, które uregulowałyby używanie przez służby programów takich jak Pegasus. Funkcjonariusze powinni bezwzględnie używać tylko takich możliwości programu, by ściągnąć te dane z telefonu osoby podejrzanej, które ich interesują, a nie całego jej życia” – mówi prokurator Jarosław Onuszczuk.

Sędziowie, z którymi rozmawiał Kokot, przyznają, że mogli nie wykazać się wystarczającą czujnością, ale działali pod presją, by jak najszybciej rozpatrzyć wnioski, a także chcieli wierzyć, że w służbach pracują uczciwi ludzie.

Opowieść Michała Kokota dotyka jednak Pegasusa tylko pośrednio. Na kartach książki znajdziemy wprawdzie nazwiska Ewy Wrzosek czy Romana Giertycha, ale już nie ich historie. Polska na podsłuchu to przede wszystkim zapis szczegółów inwigilacji Krzysztofa Brejzy i szeregu wątków, które jej towarzyszyły. Zainteresowanym tym tematem zapewne publikację można polecić w celu lektury od deski do deski; zainteresowanym Pegasusem – do przewertowania.

Newsletter

Otrzymuj informacje o działalności Fundacji

Administratorem twoich danych jest Fundacja Panoptykon. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy dane osób subskrybujących newsletter, znajdziesz w naszej Polityce prywatności.