Istnieje tylko to, co widzimy?

Artykuł
07.03.2013
3 min. czytania
Tekst
Image

Stwierdzenie, że aby rozwiązać problem, najpierw trzeba go dostrzec i zrozumieć, wydaje się banalne. Może jednak właśnie z taką sytuacją mamy do czynienia w sprawie kamer monitoringu wizyjnego? Może jedyną drogą znalezienia rozsądnego wyjścia z obecnego stanu „wolnej amerykanki” w zakresie zasad działania kamer, jest wzrost społecznej świadomości, a nawet – presji na rządzących? Z satysfakcją dostrzegamy, że media coraz częściej informują o rozmaitych kontrowersjach związanych z kamerami monitoringu: nagrywaniu przebiegów egzaminów na studiach, obecności kamer w szkołach, wreszcie – w przestrzeni miejskiej.

Niedawno Gazeta Stołeczna opublikowała serię artykułów poświęconych monitoringowi miejskiemu – opisano w nich liczbę kamer publicznych, plany inwestycyjne władz Warszawy („w tym roku wyjątkowo nowych kamer nie będzie”) czy najbardziej śledzone skrzyżowanie w kraju: rejon Ronda Dmowskiego koło Rotundy, który monitorowany jest aż przez 52 kamery! Co ciekawe, jak pisze Piotr Machajski, nie do wszystkich kamer „ktoś się przyznaje” – na środku ronda jest osiem kamer, które nie należą ani do policji, ani do monitoringu miejskiego, ani Zarządu Dróg Miejskich.

Z kolei w innych mediach pojawiają się opisy konkretnych problemów – ostatnio portal NaTemat.pl poświęcił artykuł monitoringowi uniwersyteckich sal wykładowych. Ma on zapobiegać kradzieżom oraz… ściąganiu podczas egzaminów. Kamera uważana jest za cudowne remedium na studencki (szerzej – społeczny) problem ściągania. Niestety zamiast realnej odpowiedzi, serwowane są pozorne rozwiązania, które nie uczą studentów uczciwości, a które są oni przecież w stanie obejść!

Na to, że instalacja kamer jest często „drogą na skróty”, a nie realnym rozwiązaniem problemu wskazała też Aleksandra Sobocińska w artykule na portalu Wp.pl. poświęconym kamerom w szkołach. Zwraca ona uwagę, że samorządy decydują się na instalację kamer w szkołach pod hasłem zapewnienia uczniom bezpieczeństwa w placówkach. Jednak „wyniki kolejnych analiz pokazują, że monitoring wcale się do tego nie przyczynia. Czy ma to zatem jakikolwiek sens?” – pyta Sobocińska. Za pozornym wzrostem bezpieczeństwa kryje się zdaniem autorki jeden realny skutek: pogwałcenie prawa uczniów do prywatności.

Czy kamery będą nadal obecne w naszym życiu? Zapewne tak – cieszą się bowiem poparciem większości Polaków. Jednak coraz więcej z nas – zarówno dziennikarzy, jak i prywatnych osób – dostrzega problemy związane z masowym wzrostem popularnością kamer monitoringu. Oby problemy te dostrzegło również Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. I oby znalazło w sobie dość determinacji, by skutecznie się z nimi zmierzyć!

Wojciech Klicki

Polecamy:

Panoptykon: Seminarium o monitoringu wizyjnym - podsumowanie i materiały

Panoptykon: Co zrobić z kamerami monitoringu?

Newsletter

Otrzymuj informacje o działalności Fundacji

Administratorem twoich danych jest Fundacja Panoptykon. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy dane osób subskrybujących newsletter, znajdziesz w naszej Polityce prywatności.