Artykuł 08.03.2013 4 min. czytania Tekst Image Relacja pacjent-lekarz z założenia charakteryzuje się pewną hierarchicznością. Lekarz ma przewagę w postaci posiadanej wiedzy i możliwości podejmowania wiążących decyzji. Nieświadomy różnych okoliczności pacjent często dobrowolnie poddaje się działaniom personelu medycznego. Stwarza to niestety ryzyko nadużyć, widocznych zwłaszcza w przypadku, gdy druga strona stawiana jest w podrzędnej sytuacji i traktowana paternalistyczne. Ten problem w sposób szczególny dotyczy kobiet. Niedawno media poinformowały o kontrowersyjnej sprawie zmuszania do antykoncepcji imigrujących do Izraela etiopskich Żydówek. Choć wyszła ona na jaw już cztery lata temu, do tej pory nie udało się ustalić, kto jest odpowiedzialny za te praktyki. Kobietom regularnie podawano zastrzyki z Depo-Provery, leku mającego długotrwałe działanie i wiele skutków ubocznych, jak ubytek masy kostnej. Szczególnie szokujący jest przy tym fakt, iż praktyki te nakierowane były przede wszystkim na imigrantki z Etiopii. Jak opowiadały w wywiadach z dziennikarzami, z lekiem zetknęły się jeszcze w Addis Abebie, w ośrodku przygotowującym je do wyjazdu do Izraela. „Niektóre mówiły, że przekonywano je, że w Izraelu rodziny są małe, a wielodzietnym jest ciężko. Inne twierdziły, że dano im do zrozumienia, że bez zastrzyku nie będą mogły wyemigrować do Izraela. Kolejne myślały, że to szczepionka, albo nie były świadome wszystkich skutków ubocznych” - donosił portal Rynek Zdrowia. Próbę przerwania tych praktyk podjęło w styczniu izraelskie Ministerstwo Zdrowia – resort wydał zalecenie, by recepty na Depo-Proverę nie były odnawiane w przypadku pacjentek z Etiopii, jeżeli istnieje jakiekolwiek podejrzenie, iż nie są w pełni świadome konsekwencji podawania leku. Powołano również specjalną komisję, która miała ustalić, od kogo wyszła decyzja namawiania kobiet na ten środek antykoncepcyjny. Działania wyglądają na próbę kontrolowania liczby urodzeń w etiopskiej społeczności i choć mogłoby się wydawać, że tego typu praktyki należą już do przeszłości, to niestety doniesienia medialne pokazują, iż przykład z Izraela nie jest odosobniony. Opisywaliśmy już historię przymusowej sterylizacji kobiet zakażonych HIV w Namibii. Sprawa znalazła finał przed tamtejszym Sądem Najwyższym, który stwierdził, iż przeprowadzenie zabiegów bez zgody pacjentek stanowiło naruszenie ich praw. Trzy kobiety, których dotyczyło orzeczenie, zostały wysterylizowane w trakcie porodu przez cesarskie cięcie. Choć formalnie odbywało się to za zgodą pacjentek, nie można zgodzić się, że niejasny formularz podsuwany im tuż przed porodem lub zaraz po nim, wystarczył, by uznać zabieg za dobrowolny. Odrzucając argumenty rządu, sąd zadecydował, że doszło do przymusowej sterylizacji. Nadzorczy wymiar ochrony zdrowia w przypadku kobiet to nie tylko praktyki o charakterze eugenicznym w odległych krajach. W 2010 roku Panoptykon interweniował w sprawie planów wprowadzenia obowiązkowych badań ginekologicznych. Projekt Ministerstwa Zdrowia zakładał włączenie cytologii i mammografii do obowiązkowych badań pracowniczych. Mimo iż problem nowotworów piersi i szyjki macicy, na który zwrócono uwagę, w Polsce jest rzeczywiście bardzo poważny i wymagający interwencji, to serwowane lekarstwo mogło okazać się równie niebezpieczne jak choroba. Zaproponowane działania miały pozorny charakter – nie dotyczyły osób bezrobotnych i zatrudnianych na innej podstawie niż umowa o pracę, a więc tych, które są często w największej potrzebie – i ignorowały kluczowe problemy polskiej służby zdrowia. A jednocześnie stanowiłyby głęboką ingerencję w autonomię, prywatność i intymność dużej grupy osób. Zwracaliśmy również uwagę na genderowy wymiar całej sprawy – obowiązkowe badania miały dotyczyć tylko kobiet, podczas gdy problem „męskich” nowotworów jest równie poważny. Na co dzień piszemy głównie o nadzorze sprawowanym przy pomocy technologii, jednak ten „tradycyjny” i bardziej namacalny, dotyczący bezpośrednich relacji między ludźmi wciąż funkcjonuje i niestety ma się dobrze. Dotyczy on zwłaszcza osób szczególnie narażonych na protekcjonalne traktowanie i nadużycia – często kobiet. Zamiast rzeczywistego rozwiązania problemów stosuje się rozwiązania najprostsze, a przy tym godzące w prawa jednostki. Warto więc postawić pytanie, kiedy tego rodzaju działania będzie można w końcu zaliczyć do reliktów przeszłości? Barbara Gubernat Anna Obem Autorka Temat dyskryminacja ochrona zdrowia Poprzedni Następny Newsletter Otrzymuj informacje o działalności Fundacji Twoje dane przetwarza Fundacja Panoptykon w celu promowania działalności statutowej, analizy skuteczności podejmowanych działań i ewentualnej personalizacji komunikacji. Możesz zrezygnować z subskrypcji listy i zażądać usunięcia swojego adresu e-mail. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy twoje dane i jakie jeszcze prawa ci przysługują, w Polityce prywatności. Zapisz się Zapisz się Akceptuję Regulamin usługi Leave this field blank Zobacz także Podcast Kiedy twarz staje się kluczem. Rozmowa z dr Magdaleną Tomaszewską-Michalak Na szczeblu europejskim trwa właśnie dyskusja o wprowadzeniu zakazu masowego rozpoznawania twarzy. Jak działa technologia rozpoznawania twarzy? Gdzie jest używana? W jakim celu sięga po nią policja i z jakimi kosztami społecznymi się wiąże? Co możemy zyskać, a co stracić, jeżeli w porę nie… 18.06.2020 Dźwięk Podcast Algorytmy dyskryminują kobiety. Jak to zmienić? Rozmowa z Olgą Kozierowską Kilka lat temu firma Amazon zaliczyła wizerunkową wpadkę, kiedy wyszło na jaw, że testowany przez nich system wspierający rekrutację wyraźnie dyskryminował CV kobiet. Jak zwykle w takich przypadkach okazało się, że zawinił brak refleksji nad danymi, na których uczył się rekrutacyjny algorytm. 09.03.2023 Dźwięk Artykuł Technologia bez „docelowego odbiorcy” [recenzja] Czy da się zebrać dane, które są pozbawione kontekstu i zebrane w sposób obiektywny? Kim jest „przeciętny użytkownik”? Jeśli interesujesz się zagadnieniem wykluczania przez nową technologię, to na pewno zainteresuje cię praca Kuby Piwowara. 20.10.2023 Tekst