Prywatyzacja bezpieczeństwa

Artykuł
11.06.2013
3 min. czytania
Tekst

Niedawno media obiegł film dokumentujący bójkę na Dworcu Centralnym, której biernie przyglądali się pracownicy ochrony. To dobra okazja, by zadać pytanie, jak wiele zadań chcemy powierzać ochroniarzom, a także o to, dlaczego jesteśmy skłonni płacić podmiotom prywatnym za troskę o nasze bezpieczeństwo, skoro powołana jest do tego policja?

Powierzenie ochrony prywatnego domu firmie ochroniarskiej jest osobistą decyzją właścicieli – to jeden koniec osi, na której drugim krańcu są takie obiekty jak Sejm czy siedziba Premiera, które powinny podlegać ochronie specjalnie powołanych do tego jednostek – straży marszałkowskiej czy Biura Ochrony Rządu. Jednak między tymi skrajnościami, znajdziemy wiele przypadków już nie tak oczywistych, wymuszających każdorazową analizę i rozróżnienie między miejscami, nad którymi pieczę możemy powierzyć prywatnym firmom, a tymi, które powinny pozostać pod opieką państwa.

Jakiś czas temu bezpieczeństwo stadionów przeszło z rąk policji do ochroniarzy (było tak nawet podczas EURO 2012), pilnują oni coraz częściej również bezpieczeństwa dworców. Od stycznia tego roku nawet Kancelaria Prezydenta przy ul. Wiejskiej jest chroniona przez prywatną firmę, a nie BOR. Były szef Biura gen. Mirosław Gawor ironizuje: „Idąc za tym, moglibyśmy ogłosić przetargi ochroniarskie na misje wojskowe, bo po co mamy wysyłać wojsko?” i zwraca uwagę, że należy wyselekcjonować pewien obszar, za który odpowiadają instytucje państwowe i taki, który można oddać na wolny rynek.

Pytanie o granice, za którą państwo nie powinno wycofywać swoich sił, stanowi w istocie pytanie o jego podstawowe funkcje. Dlaczego w ogóle firmy ochroniarskie pilnują np. przestrzeni publicznej Dworca Centralnego? Przecież jest to zastępowanie państwa – policji. I to w dodatku za publiczne pieniądze. Na niedawnym posiedzeniu sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych MSW poinformowało posłów o roli agencji ochrony w bezpieczeństwie państwa. „Coraz więcej obiektów o strategicznym znaczeniu dla państwa, tzw. obiektów obligatoryjnej ochrony, ochranianych jest przez koncesjonowanych przedsiębiorców”, co ma być wyrazem oszczędności – usługa zewnętrznej firmy jest tańsza niż samodzielne zatrudnianie ochroniarzy. Jednak nie trudno dostrzec paradoks w sytuacji, w której – zgodnie z informacją MSW – zwiększyła się nawet liczba obiektów wojskowych, które ochraniane są przez agencje ochrony.

Problem „prywatyzacji bezpieczeństwa” nie ogranicza się do oceny działania państwa. Pojawia się przecież pytanie, dlaczego sami skłonni jesteśmy przeznaczyć dodatkowe pieniądze na ochronę domu, skoro płacimy (za pośrednictwem podatków) za funkcjonowanie powołanego do tego organu? Nie chodzi przy tym jedynie o agencje ochroniarskie, ale np. również o montowanie prywatnych kamer. Oczywiście, policja nie jest w stanie w 100% zastąpić ochronę: nie chcemy przecież, by policjanci dostawali np. automatyczną informację o ruchu na naszej posesji i automatycznie wysyłali patrol, by sprawdzić, co się dzieje – to mogą nam zagwarantować jedynie firmy ochroniarskie. Ale czy sytuacja, w której całe osiedla mają „dodatkową” (poza publiczną) ochronę nie jest już przesadą?

Wydarzenia z Dworca Centralnego, od których zacząłem, prowokują więc wiele pytań zarówno natury socjologicznej, jak i prawnej, na które nikt nie udzielił dotychczas kompleksowej odpowiedzi. Myśląc o niej należy jednak pamiętać o ochroniarzach, którzy nie tylko nie zapobiegli, ale również nie przerwali tej bójki.

Wojciech Klicki

Informacja MSW: Agencje ochrony w systemie bezpieczeństwa państwa

Newsletter

Otrzymuj informacje o działalności Fundacji

Administratorem twoich danych jest Fundacja Panoptykon. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy dane osób subskrybujących newsletter, znajdziesz w naszej Polityce prywatności.