Artykuł 22.03.2018 5 min. czytania Tekst Image To nie był dobry tydzień dla brokerów danych. Na co dzień korzystają z tego, że ich model biznesowy pozwala na działanie w cieniu: dyskretne zaciąganie naszych danych z aplikacji mobilnych czy stron internetowych. Są w stanie tworzyć i komercjalizować wartościowe profile właśnie dlatego, że nie patrzymy im na ręce. Korzystają na naszej bierności i tych wszystkich regulaminach, które akceptujemy bez czytania. Aż do momentu, kiedy zasłona opada i przychodzi zdziwienie: na jakiej podstawie firma, o której nic nie wiem, wie o mnie tak dużo? Zarówno polski Selectivv, jak i amerykańska Cambridge Analytica korzystały z danych, które nie były dla nich przeznaczone. Społeczna reakcja na ich działania pokazuje, że ten model już się kończy.Przy okazji poruszenia wywołanego pierwszą niehandlową niedzielą wielu Polaków zdziwiło się, czytając w mediach, że firma Selectivv wie, czy tego dnia wędrowali beztrosko po parku, czy stali w kolejce na stacji benzynowej, bo zapomnieli wcześniej zrobić zakupy. Ale to drobiazg wobec emocji 50 mln angielskojęzycznych użytkowników Facebooka, którzy musieli się zmierzyć z tym, że dwa lata wcześniej ich dane (zaciągnięte przez aplikację Thisismydigitallife) zasiliły bazy firmy Cambridge Analytica i ciężko pracowały na sukces wyborczy Donalda Trumpa.Zgoda, której nie byłoObie firmy powołują się na formalną zgodę użytkowników – zaszytą w regulaminach aplikacji, z których korzystali. Argumentują, że wszystko jest w porządku, bo przecież klient zaakceptował warunki. Cóż z tego, że nie całkiem uczciwe (dlaczego aplikacja, której jedynym zadaniem jest obsługa latarki albo dostarczenie rozrywki na telefonie, chce znać naszą lokalizację?) albo – jak w przypadku aplikacji Thisismydigitallife – pozwalające zaciągać dane znajomych osób, które aplikację zainstalowały. To jedno wielkie nieporozumienie, bo tak naprawdę nikt nas o zgodę nie pyta ani nie informuje o celach, w jakich sięga po dane, i możliwych konsekwencjach (np. o tym, że nasza lokalizacja zostanie wykorzystana do serwowania nam stargetowanej reklamy).Wyciąganie tylnymi drzwiami danych z aplikacji mobilnych już dziś jest niezgodne z polskimi standardami.Nasze poczucie zagubienia, a nawet oszukania, jest tym bardziej uzasadnione, że wymuszanie formalnej zgody na przetwarzanie danych w regulaminie albo na etapie instalowania aplikacji jest (już dziś!) niezgodne z polskimi standardami. Spytacie: „Skoro tak, to dlaczego te praktyki są tak powszechne?”. Otóż większość mobilnych aplikacji zainstalowanych na naszych telefonach nie jest zarejestrowana w Polsce i nie musi przestrzegać naszego prawa. Pomiędzy nami a firmą taką jak Selectivv – która świadczy usługi w Polsce i działa legalnie – jest zatem rzesza podmiotów, które wymykają się naszej jurysdykcji i dopuszczają praktyki, które w Polsce byłyby nielegalne.RODO zamyka brokerom tylne drzwiOd maja, wraz z wejściem w życie RODO, każda aplikacja, która śledzi nasze zachowanie i przetwarza jakiekolwiek dane na nasz temat, będzie musiała przestrzegać europejskich standardów. A więc zmienią się nie tyle zasady gry – bo te już dziś w Polsce i w całej Unii Europejskiej są dość restrykcyjne – co reguły określające, jakie prawo stosuje się do działania rozmaitych aplikacji. W praktyce przekazywanie naszych danych osobowych innym firmom w celach marketingowych (np. brokerom danych, którzy agregują dane z różnych źródeł i tworzą własne profile) będzie wymagało naszej świadomej, poinformowanej zgody.Nieważne, czy w naszym profilu jest imię i nazwisko – ważne, czy można go do nas przypisać.Oczywiście, można się spodziewać, że wiele firm będzie się starało nagiąć interpretację prawa do własnych potrzeb. Na przykład Selectivv utrzymuje, że posługuje się danymi zanonimizowanymi i dlatego nie musi nikogo pytać o zgodę na ich wykorzystanie. Bardzo możliwe, że analizy pokazujące, gdzie Polacy spędzali czas w niedzielę wolną od handlu, rzeczywiście powstawały w oparciu o zanonimizowane dane. Ale już trudno sobie wyobrazić, że serwowanie sprofilowanej reklamy na telefon (a takie usługi świadczy ta firma) odbywa się inaczej niż w oparciu o unikatowy numer użytkownika. Jeśli zatem Selectivv posługuje się jakimikolwiek identyfikatorami przypisanymi do osób lub telefonów, przetwarza dane osobowe. Nieważne, że w tym profilu nie ma naszego imienia, nazwiska czy adresu. Ważne, że profil marketingowy jest przypisany do urządzenia, które nosimy w kieszeni. To jest realna ingerencja w naszą prywatność.Ochrona, jakiej oczekujemyReakcje społeczne na działania brokerów danych – czy to śledzących naszą lokalizację w celach marketingowych (przypadek Selectivv), czy odtwarzających profil psychologiczny z facebookowych lajków (przypadek Cambridge Analytica) – pokazuje, że nie akceptujemy takiego modelu komercjalizacji naszych danych. A więc europejski ustawodawca miał rację, zmieniając zasady gry i wymuszając na wszystkich firmach, które chciałyby śledzić nasze zachowanie w sieci (bez względu na ich siedzibę czy ulokowanie serwerów), przestawienie się na model opt in. Zgodnie z nim firma, o której nigdy nie słyszeliśmy i z którą nie mamy jeszcze żadnej relacji, nie będzie mogła tak po prostu sięgnąć po dane z naszego telefonu ani ich przetwarzać w swoich celach. Najpierw będzie musiała się przedstawić i spytać, czy może.Wesprzyj naszą walkę o wolność i prywatność. Wpłać darowiznę na konto Fundacji Panoptykon lub przekaż nam 1,5% swojego podatku (KRS: 0000327613). Katarzyna Szymielewicz Autorka Temat reforma ochrony danych biznes reklamowy Poprzedni Następny Newsletter Otrzymuj informacje o działalności Fundacji Twoje dane przetwarza Fundacja Panoptykon w celu promowania działalności statutowej, analizy skuteczności podejmowanych działań i ewentualnej personalizacji komunikacji. Możesz zrezygnować z subskrypcji listy i zażądać usunięcia swojego adresu e-mail. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy twoje dane i jakie jeszcze prawa ci przysługują, w Polityce prywatności. Zapisz się Zapisz się Akceptuję Regulamin usługi Leave this field blank Zobacz także Artykuł Reklama polityczna na Facebooku: zmowa milczenia Polskie partie polityczne nie korzystają z precyzyjnego kierowania komunikatów do wyborców na Facebooku, ale to nie powód do odetchnięcia z ulgą. Od skandalu Cambridge Analytica minęły niemal dwa lata, ale narzędzia wprowadzone przez Facebooka, które miały pozwolić na większą przejrzystość reklam… 27.04.2020 Tekst Artykuł Ograniczenia reklam politycznych. Postulaty Panoptykonu w rękach Rady UE Instytucje unijne chcą ograniczyć manipulowanie wyborcami za pomocą reklam w sieci. Problem w tym, że platformy nie zbierają wprost danych o wrażliwych cechach, które ułatwiają manipulację, ale wywnioskowują je na podstawie aktywności użytkownika w Internecie. Czy nowe prawo pozwoli uniknąć afer na… 07.11.2022 Tekst Artykuł Państwo dzieli się danymi obywateli z big techami. Trzeba to zmienić! Odwiedzasz strony internetowe prowadzone przez instytucje publiczne? Wiele z nich przekazuje twoje dane do zewnętrznych firm, w tym amerykańskich big techów takich jak Google. Nie godzimy się na to. 23.04.2024 Tekst