Kilka dni temu Dziennik Gazeta Prawna poinformował, że sieć aptek Gemini „zaczęła masowo profilować pacjentów”. Specjalna aplikacja ma ułatwić klientom zrealizowanie recepty: sprawdzenie bez wychodzenia z domu, czy poszukiwany zestaw leków jest dostępny w konkretnej aptece, zarezerwowanie go i zainicjowanie przygotowania do odbioru. To brzmi jak realne udogodnienie – szczególnie dla pacjentów, którzy poszukują trudniej dostępnych substancji. Ale ta wygoda ma cenę, i to niebagatelną.
Jak donosi Rzeczpospolita, działający przy Ministerstwie Zdrowia zespół roboczy do spraw prewencji samobójstw i depresji podjął uchwałę, w której zdecydował o rozpoczęciu prac nad stworzeniem Krajowej Bazy Danych na rzecz Monitorowania i Profilaktyki Zachowań Samobójczych. Mają się w niej znaleźć informacje o osobach, które próbowały odebrać sobie życie. Chociaż odsetek samobójstw w Polsce jest wysoki, rejestr zamiast korzyści może przynieść więcej szkód – w postaci stygmatyzacji osób potrzebujących pomocy i odwrócenia uwagi od głównego problemu, jakim jest katastrofalny stan polskiej psychiatrii.
Ustawa o wyborach korespondencyjnych jeszcze nie została przyjęta, ale przygotowania do przeprowadzenia ich w tej formie trwają pełną parą. Kilka dni temu Poczta Polska postawiła na baczność samorządy, żądając wydania list wyborców, a kilka dni wcześniej – jak informuje Rzeczpospolita – otrzymała od Ministra Cyfryzacji dostęp do bazy PESEL. Wiemy już też, że Poczta odrzuca żądania obywateli usunięcia ich danych. Odpowiadamy na pytania od wczoraj rozgrzewające Internet: czy Poczta mogła uzyskać dane z bazy PESEL? Co zrobić, jeżeli odmówiła skasowania naszych danych? Czy dostęp Poczty do bazy PESEL wystarczy, żeby zapewnić możliwość głosowania wszystkim uprawnionym obywatelom? Jakie jeszcze problemy dla bezpieczeństwa danych osobowych stwarzają pospiesznie przygotowywane wybory korespondencyjne?
Urzędy gmin w całej Polsce otrzymały maila od Poczty Polskiej, która – powołując się na ustawę Tarcza 2.0 i decyzję premiera – zażądała udostępnienia list wyborców. Jednak dopóki ustawa o wyborach korespondencyjnych nie zostanie przyjęta, poczta nie jest organizatorem wyborów, a polecenia premiera nie mogą być podstawą przetwarzania list wyborców. Żądanie Poczty Polskiej jest niezgodne z prawem, a urzędy nie powinny go realizować. Sieć Obywatelska Watchdog Polska, Fundacja Panoptykon, Helsińska Fundacja Praw Człowieka i Fundacja im. S. Batorego zaapelowały do wszystkich przedstawicieli administracji samorządowej o działanie zgodnie z obowiązującymi w Polsce przepisami i powstrzymanie się od przekazania Poczcie Polskiej danych zawartych w spisach wyborców.
Ministerstwo Cyfryzacji zapowiada kolejną aplikację do walki z pandemią koronawirusa. Powstająca w błyskawicznym tempie aplikacja ProteGO ma pomóc w kontrolowaniu rozprzestrzeniania się choroby po tym, jak wrócimy do (w miarę) normalnego życia – szkół, pracy i spacerów po parkach. Ponieważ powstanie sieć powiązań między urządzeniami, a w grę wchodzi automatyczne profilowanie użytkowników, natychmiast pojawiły się pytania o prywatność, bezpieczeństwo, zgodność z prawem i skuteczność. Czy czeka nas zarządzanie społeczeństwem w tzw. modelu chińskim? Co, jeśli kolejne narzędzie, wprowadzone jako dobrowolne, zmieni status na obowiązkowe, tak jak zrobiono z aplikacją „Kwarantanna domowa”? Na te pytania próbujemy odpowiedzieć w naszej analizie.
19 marca rząd udostępnił aplikację „Kwarantanna domowa”. Narzędzie ma z jednej strony za zadanie odciążyć służby w weryfikowaniu, czy osoby, które powinny przebywać na kwarantannie, stosują się do ograniczeń. Z drugiej strony – jak wyjaśnia Ministerstwo Cyfryzacji – ma ułatwić obywatelom i obywatelkom odbywanie kwarantanny.
Po opublikowaniu aplikacji, którą w nadchodzących dniach będą instalować dziesiątki tysięcy osób objętych kwarantanną, zaczęły do nas docierać pytania o to, czy zaproponowane przez rząd narzędzie jest bezpieczne z punktu widzenia ochrony naszych danych. Stawiają je osoby, które nie chcą bojkotować państwa w jego wysiłkach na rzecz walki z epidemią, ale są zaniepokojone tym, że aplikacja zbiera dokładne dane o ich lokalizacji i dane biometryczne. W jakich celach te dane mogą być w przyszłości wykorzystane przez państwo? Czy zasilą bazy danych służb? A może posłużą do trenowania polskich algorytmów do rozpoznawania twarzy? [AKTUALIZACJA: od 1 kwietnia instalowanie aplikacji jest obowiązkowe]
Mieszkańcy miast coraz chętniej przesiadają się na rowery. W samej Warszawie z systemu Veturilo korzysta już ponad pół miliona użytkowników, a przez ostatnich pięć lat rowery wypożyczano aż 11 milionów razy. Rosnąca (również ku naszemu entuzjazmowi) popularność jednośladów powoduje jednak, że ich operatorzy przetwarzają coraz większe ilości danych osobowych użytkowników.
Czy zaspokojenie ciekawości, jak możesz wyglądać za kilkadziesiąt lat, naprawdę jest warte tak dużo, by w zamian oddać dostęp do wrażliwych danych nieznanej aplikacji, do tego rosyjskiej? Maciej Kawecki z Ministerstwa Cyfryzacji przestrzega przed bezrefleksyjnym korzystaniem z usługi FaceApp, która zgrabnie przerabia nasze twarze, ale przy tym wymaga udostępnienia zdjęć zapisanych na telefonie.
Specjalny zespół Ministerstwa Edukacji Narodowej zażądał od dyrektorów szkół wpisywania do Systemu Informacji Oświatowej informacji o strajkujących nauczycielach. Prezes UODO wydał komunikat, że takie żądanie jest niezgodne z prawem, ale jak to się stało, że baza danych, która miała ułatwić zarządzanie pieniędzmi w oświacie, stała się jednym z narzędzi w sporze rządu z nauczycielami?
Zanim wrzucisz coś do Internetu, zastanów się dwa razy – przestrzega Piotr Konieczny, założyciel portalu Niebezpiecznik.pl, specjalista do spraw cyberbezpieczeństwa i gość podcastu Panoptykon 4.0. W najnowszym odcinku opowiada o tym, jak firmy powinny dbać, a jak dbają o dane użytkowników oraz co robią, gdy zdarzy im się wyciek.