Dmuchawce, latawce… dron

Artykuł
11.07.2014
3 min. czytania
Tekst

Jeszcze kilka lat temu w piękne wakacyjne dni w parkach można było spotkać dzieci puszczające latawce. Dziś to już raczej rzadkość. Coraz łatwiej można się za to natknąć na młodych ludzi bawiących się małymi dronami, sterowanymi choćby smartfonem. Ktoś może powiedzieć: co w tym dziwnego, technika poszła do przodu i dla współczesnych dzieci latawce to za mało. Warto jednak zadać sobie pytanie o konsekwencje rosnącej popularności dronów. Nie chodzi przy tym o nostalgiczne wspominanie dzieciństwa. Coraz powszechniejsze, a przy tym bardzo różnorodne, wykorzystywanie bezzałogowców to fakt. Już zaczynamy mierzyć się z problemami, które się z tym wiążą. Dlatego tak potrzebna jest debata nad tym, jakie zastosowania dronów jesteśmy w stanie zaakceptować jako społeczeństwo.

Bezzałogowce na usługach armii nikogo już nie dziwią, a dla wielu nowoczesne siły zbrojne bez dronów są nie do wyobrażenia. Takie ich zastosowanie budzi jednak największe kontrowersje w związku z ich wykorzystywaniem do operacji tzw. targeted killings. Mnożą się też  pomysły na cywilne zastosowania dronów. I to nie tylko przez podmioty państwowe, np. do akcji poszukiwawczych w trudnym terenie. Dron dostarczający towary ze sklepu wysyłkowego lub pizzę to już nie wymysł, ale wdrażane w życie rozwiązania, którym na przeszkodzie stają przede wszystkim regulacje dotyczące lotnictwa cywilnego. Te ostatnie mogą zniknąć w najbliższych latach, bo Komisja Europejska jest bardzo pozytywnie nastawiona do rozwoju przemysłu dronowego, widząc w nim szanse na zwiększenie innowacyjności Europy.

Pogodzenie stosowania dronów z tradycyjnym lotami cywilnymi to nie wszystko. Równie ważne dla społeczeństwa powinny być ingerencje w prawa obywatelskie, zwłaszcza prawo do prywatności, wynikające ze stosowania dronów. Stosowanie statków bezzałogowych może przynosić wymierne korzyści, choćby ułatwiając pracę ratownikom czy geologom, ale nie można zapominać, że drony wyposażone są w kamery, które mogą podejrzeć więcej, niż byśmy sobie tego życzyli. Już teraz panuje w Polsce monitoringowa „wolna amerykanka”, a obrazy z monitoringu wykorzystywane są w sposób niezgody z deklarowanymi celami działania kamer. Rozpowszechnienie dronów, niepoddanych żadnym regulacjom, tylko ten problem pogłębi.

W przeciwieństwie do Polski, gdzie problem wpływu dronów na prywatność jest wciąż ignorowany, w części krajów Europy Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych podejmowane są próby uregulowania tego zagadnienia: ograniczenia podmiotów, które mogą korzystać z takich urządzeń oraz sposobu ich wykorzystywania. Bezzałogowce póki co są na wyposażeniu jedynie kilku instytucji w Polsce (nikt nie wie, ile jest prywatnych dronów), jednak może się to szybko zmienić. Dlatego warto już teraz rozpocząć poważną dyskusję o konsekwencjach nalotu dronów. Zapraszamy do lektury naszego opracowania „Drony – nadzór z powietrza”.

Anna Walkowiak

Więcej na ten temat:

Fundacja Panoptykon: Drony – nadzór z powietrza [PDF]

Fundacja Panoptykon: Jak Unia Europejska promuje drony

Fundacja Panoptykon: Życie wśród kamer. Przewodnik

Newsletter

Otrzymuj informacje o działalności Fundacji

Administratorem twoich danych jest Fundacja Panoptykon. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy dane osób subskrybujących newsletter, znajdziesz w naszej Polityce prywatności.