Od dawna zwracamy uwagę na liczne problemy wiążące się z wszędobylskim monitoringiem. Władze jak mantrę powtarzają hasła o dbaniu o bezpieczeństwo mieszkańców, tymczasem nie ma poważnych dowodów na to, że monitoring ma na nie wpływ. Są za to realne negatywne skutki jego upowszechnienia. Rozmycie odpowiedzialności, przemieszczanie się przestępczości, znieczulica społeczna – to tylko niektóre z problemów związanych z rosnącą popularnością kamer. W przypadku monitoringu miejskiego istotne są też ogromne koszty jego instalacji i utrzymywania, które ponoszą wszyscy podatnicy.
Raport NIK potwierdza, że walka z poważną przestępczością nie należy do najczęstszych sposobów wykorzystania monitoringu. W wielu miastach służy on przede wszystkim ujawnianiu przypadków nieprawidłowego parkowania. Spośród zarejestrowanych przez 18 miejskich systemów monitoringu wizyjnego zdarzeń w miejscach publicznych, aż 37% stanowiły wykroczenia drogowe. Natomiast poważne przestępstwa, takie jak włamania, pobicia i rozboje, dewastacje mienia czy kradzieże stanowiły zaledwie 5% zdarzeń.
Szereg opisanych w raporcie NIK problemów dotyczy praktycznej strony funkcjonowania monitoringu. Należą do nich nieodpowiednie zabezpieczenia nagrań czy ignorowanie zaleceń policji, żeby obserwować obraz z kamer w godzinach wieczornych, kiedy rośnie prawdopodobieństwo wystąpienia niebezpiecznych zdarzeń. Źle przeszkoleni operatorzy, brak określonych wymagań wobec osób pełniących tę funkcję, obraz z 40 czy nawet 80 kamer przypadający na jednego operatora, udostępnianie nagrań praktykantom czy wolontariuszom – większość takich problemów wynika bezpośrednio z braku prawnych wymogów dotyczących działania monitoringu.
W Polsce nie ma ustawy regulującej funkcjonowanie kamer. NIK, apelując do Rady Ministrów o podjęcie inicjatywy legislacyjnej, przyłącza się do postulatu Fundacji Panoptykon ukrócenia monitoringowej samowolki. MSW opublikowało w grudniu założenia ustawy, ale niestety nie spieszy się z przygotowaniem projektu konkretnych przepisów.
Anna Obem, Wojciech Klicki
Komentarze
W kontekście tez zawartych w
W kontekście tez zawartych w raporcie NIK zastanawiająca może być analiza policyjnych danych statystycznych (przestępstwa związane z naruszeniem art. 49-54 Ustawy o ochronie danych osobowych). To, że brakuje tam danych z ostatnich 2 lat to już drobiazg.
Zdecydowanie odbiegają te wskaźniki od ich wartości np. dla zwalczania przestępczości w zakresie znęcania się nad zwierzętami (naruszenia Ustawy o ochronie zwierząt art. 35 ust. 1-2, art. 36 ust. 1-2.) czy też przestępstwom przeciwko prawom autorskim (naruszenie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych).
Zastanawia również fakt, iż od 2003 roku z oficjalnie publikowanych danych dotyczących miejsc popełniania wybranych grup przestępstw zniknęły: "ulica, droga, szosa" //to tam w 2003 roku popełniono najwięcej: "bójek z pobiciem", "kradzieży cudzej rzeczy", "przestępstw rozbójniczych". Inne nie mniej groźne również popełniano w znaczącej ilości// oraz "park, las" (w 2004 pozostał tylko "las", a potem i on został usunięty). Oczywiście nie chodzi mi tu o przysłowiową już "kradzież drzewa z lasu" czy tirówki.
Statystyka ta (w odniesieniu do miejsc popełnienia wybranych grup przestępstw) po 2010 roku nie jest już publikowanana portalu statystyka. policja.pl. A szkoda.
o ciekawych wniosków można dojść porównując tę statystykę z lokalizacją kamer monitorigu.
Pozdrawiam - J.
Być może te 5% zdarzeń takich
Być może te 5% zdarzeń takich jak włamania, pobicia, rozboje, itd należy rozpatrywać jako dobry wynik. Gdyby nie było kamer, tego rodzaju przestępstw mogło być więcej ... czyli sama instalacja kamer już mogła przyniesć pozytywny skutek.
No i...? Minął rok, "tamta"
No i...? Minął rok, "tamta" ekipa nie miała czasu na pisanie przepisów (musiała słuchać taśm), a "ta" ekipa już ma zaplanowane taśmy do odsłuchania... Przepisy takie są dla "aparatu" niewygodne" - lepiej mieć niesankcjonowane kamery, z których można pobierać nagrania "na blachę" (czyli: pan dzielnicowy prosi wspólnotę o współdziałanie w ważnej acz tajnej sprawie). Jakoś nikt nie przejmuje się tym, że nagrania kamer warszawskiego transportu miejskiego są objęte 60-dniową retencją (dla porównania: retencja nagrań metra moskiewskiego to 24 godziny, bo po to jest takie nagranie!)
Dodaj komentarz