Artykuł 24.06.2013 6 min. czytania Tekst Image Po sprawie ACTA porozumienia o wolnym handlu między UE i USA nie mają dobrej prasy. I słusznie. O ile w samym wolnym przepływie dóbr i usług nie ma nic złego, porozumienia handlowe negocjowane w poufnym trybie sprzyjają niejasnym transakcjom, na których biznes zwykle korzysta bardziej niż obywatele. Dlatego ci ostatni burzą się na samą myśl o kolejnych negocjacjach, w których stawką mogłyby być ich prawa podstawowe. Już niedługo przekonamy się, czy Komisja Europejska wyciągnęła wnioski z ACTA: 8 lipca rozpoczynają się negocjacje Transatlantyckiego Porozumienia o Handlu i Inwestycjach (Transatlantic Trade and Investment Partnership). To dwustronne porozumienie o wolnym handlu zakłada przede wszystkim stworzenie środowiska regulacyjnego przyjaznego międzynarodowej wymianie dóbr i usług oraz inwestycjom. W praktyce oznacza to nacisk na wypracowanie wspólnych standardów regulacyjnych – poprzez ich "harmonizację", "wzajemne uznawanie", "wzmocnioną współpracę" i tym podobne. W teorii nie ma nic złego w takim zbliżeniu dwóch środowisk regulacyjnych, szczególnie jeśli miałoby to skutkować przyjęciem najwyższego – nie najniższego – wspólnego mianownika. W praktyce szansa, że ten eksperyment zakończy się wynikiem pozytywnym z perspektywy obywateli Unii Europejskiej, jest nikła. Nie chodzi tylko o obiektywne różnice między standardami prawnymi UE i USA w wielu sektorach, ale o fundamentalne różnice między wartościami, na jakich te standardy zostały zbudowane. Nikt w Europie nie ma już wątpliwości, że regulacje dotyczące ochrony danych i prywatności w USA są dalekie od tego, co nazwalibyśmy "dobrą praktyką". Wnioskując ze wstępnych rozmów między Komisją Europejską i Departamentem Handlu USA, jednym z gorących tematów w negocjacjach będą "przepływy danych". To eufemistyczne określenie na przekazywanie danych osobowych obywateli między krajami. Nikt w Europie nie ma już wątpliwości, że regulacje dotyczące ochrony danych i prywatności w USA są dalekie od tego, co nazwalibyśmy "dobrą praktyką". I nie chodzi tylko o program PRISM i możliwości inwigilacji, jakie amerykańskie prawo daje swoim służbom wywiadowczym kosztem naszej prywatności. W Unii Europejskiej dopracowaliśmy się ogólnych, międzysektorowych zasad ochrony danych osobowych, które mają oparcie w silnym instrumencie, jakim jest Karta Praw Podstawowych. Dane osobowe mogą być przetwarzane tylko w sytuacjach wskazanych w ustawie (np. jeśli pozwala na to prawo lub osoba, której dane dotyczą, wyraziła na to zgodę). Prawo Stanów Zjednoczonych nie uznaje ani prywatności, ani ochrony danych za wartość samą w sobie. Informacje o osobie, nawet bardzo intymne, mogą być swobodnie przetwarzane, chyba że prawo akurat tę możliwość ogranicza (np. w przypadku dzieci poniżej 13 roku życia, usług medycznych i finansowych). Przy tak fundamentalnych różnicach w systemie wartości jakiekolwiek negocjacje zmierzające do wyrównania standardów wydają się w najlepszym przypadku utopijne, w najgorszym – niebezpieczne. Jeśli prace nad porozumieniem miałyby doprowadzić do wymiernych rezultatów, jedyne, na co możemy liczyć, to obniżenie poziomu ochrony danych osobowych w relacji z USA. Bardzo pouczające w tym kontekście są zainicjowane przez Viviane Reding negocjacje porozumienia o wymianie danych na potrzeby organów egzekwowania prawa – po 15 rundach negocjacyjnych nie widać żadnych efektów. Viviane Reding zapowiedziała, że praw podstawowych nie będzie negocjować. Najbardziej realnym ryzykiem związanym z Transatlantyckim Porozumieniem o Handlu i Inwestycjach jest jednak nie fiasko negocjacji, ale usankcjonowanie przepływów danych między UE i USA, mimo że nie spełniają standardów wynikających z europejskiego prawa. Do wybuchu afery z PRISM mogliśmy się jeszcze łudzić, że Amerykanie zapewniają naszym danym osobowym "bezpieczną przystań". Teraz król jest zupełnie nagi, a formalnie obowiązujące porozumienie Safe Harbour (ułatwiające przepływ danych między spółkami europejskimi i niektórymi firmami z USA) powinno zostać zerwane. Idąc za tą logiką, Viviane Reding zapowiedziała, że praw podstawowych nie będzie negocjować: dziś bardziej niż kiedykolwiek musi ich bronić. Czy jej się uda, zobaczymy na przestrzeni najbliższych miesięcy. Mandat Komisji Europejskiej do negocjowania porozumienia TTIP Katarzyna Szymielewicz Więcej na ten temat: Anna Fielder: Privacy is not a commodity to be traded Katarzyna Szymielewicz Autorka Linki i dokumenty ttip.jpg7.32 KBjpeg Temat prawo autorskie prawo Poprzedni Następny Newsletter Otrzymuj informacje o działalności Fundacji Twoje dane przetwarza Fundacja Panoptykon w celu promowania działalności statutowej, analizy skuteczności podejmowanych działań i ewentualnej personalizacji komunikacji. Możesz zrezygnować z subskrypcji listy i zażądać usunięcia swojego adresu e-mail. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy twoje dane i jakie jeszcze prawa ci przysługują, w Polityce prywatności. Zapisz się Zapisz się Akceptuję Regulamin usługi Leave this field blank Zobacz także Podcast Czy czeka nas cenzura Internetu? Rozmowa z Alkiem Tarkowskim Dlaczego internauci interesują się europejską reformą prawa autorskiego? Kto na niej skorzysta, a kto straci? I czy na pewno zapłacą za nią ci, co powinni? Na pytania o przyszłość twórców „Kultury” i internetowych memów odpowiadał Alek Tarkowski, socjolog związany z ruchem otwartej… 07.03.2019 Dźwięk Artykuł Ustawa o wolności słowa? Raczej ustawa inwigilacyjna 2.0! Zamiast obiecywanej wolności słowa w Internecie ogłoszony z hukiem projekt ustawy ministra Ziobry wprowadza inwigilację i cenzurę. Zamiast ograniczać władzę platform internetowych i umożliwiać Polkom i Polakom swobodne wyrażanie poglądów w sieci – przyznaje nowe możliwości służbom, które będą mogły… 04.02.2021 Tekst Artykuł Państwo dzieli się danymi obywateli z big techami. Trzeba to zmienić! Odwiedzasz strony internetowe prowadzone przez instytucje publiczne? Wiele z nich przekazuje twoje dane do zewnętrznych firm, w tym amerykańskich big techów takich jak Google. Nie godzimy się na to. 23.04.2024 Tekst