Amerykańskie media bezustannie donoszą o kolejnych działaniach administracji Prezydenta Obamy, która bez skrupułów wykorzystuje nowe technologie do zbierania informacji o Amerykanach. Ostatnie dni przyniosły jednak taką kumulację informacji, że już tylko naiwnością byłoby sądzić, że w „krainie wolności” prawo do prywatności jest szanowane. W ramach „wojny z terroryzmem” najwyraźniej o nim zapomniano.
Zaczęło się od informacji o pobieraniu billingów dziennikarzy Associated Press, jednej z największych amerykańskich agencji informacyjnych. Jednak to tylko wierzchołek góry lodowej, która stopniowo wychodzi na jaw. Właśnie dzięki dziennikarzom i ich informatorom The Guardian ujawnił wczoraj tajny nakaz skierowany do jednego z amerykańskich operatorów telekomunikacyjnych. Firma Verizon została zobowiązana do przekazywania wszystkich danych o rozmowach telefonicznych do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (NSA). Chodzi o numery rozmówców, ich lokalizację i czas trwania rozmów, czyli dokładnie te same dane, które w Polsce poddane są retencji (przechowywaniu) przez operatorów, a Policji i służbom udostępniane dopiero w konkretnych sprawach.
Jednak na tym skandal się nie kończy. Dzisiejszy Washington Post informuje, że amerykańskie służby – bezpośrednio od dużych firm internetowych tj. Facebook czy Google, pobierają dane internautów: wiadomości, maile czy zdjęcia. Program o nazwie PRISM, którego dotyczą tajne dokumenty posiadane rzekomo przez gazetę, umożliwia amerykańskim służbom czytanie i podsłuchiwanie praktycznie wszystkiego, co generują w sieci internauci.
Sprawa dotyczy nie tylko Amerykanów, ale wszystkich użytkowników usług oferowanych przez wielkie korporacje internetowe. Prawdopodobnie udostępniły one amerykańskim służbom wszystkie posiadane przez siebie dane, również nasze. Warto przypomnieć, że zgodnie z Foreign Intelligence Surveillance Amendments Act (FISAA) amerykańskie firmy są zobowiązane do ujawniania danych swoich zagranicznych klientów, jeśli tylko okażą się one potrzebne do szeroko pojętych celów wywiadowczych.
Biały Dom broni tych praktyk, tłumacząc, że jest to „narzędzie istotne dla zapewnienia narodowi ochrony przed zagrożeniami terrorystycznymi”. Retoryka ta wciąż trafia na podatny grunt, jednak być może kumulacja przecieków w ostatnich dniach sprawi, że więcej osób zada sobie pytanie: jak głęboką ingerencję w prywatność dopuszczam w ramach walki z zagrożeniem terrorystycznym i czy godzę się na status "podejrzanego z definicji"?
Wojciech Klicki
Więcej:
Washington Post: U.S., British intelligence mining data from nine U.S. Internet companies in broad secret program
The Guardian: NSA collecting phone records of millions of Verizon customers daily
Dziennik Internautów: Wywiad USA wyciąga nasze dane z serwerów Google, Facebook? Co wiadomo o programie PRISM?
Gazeta Wyborcza: Biały Dom broni PRISM. „Musimy obronić naród przed terrorystami”
Caspar Bowden: prezentacja ze zorganizowanej przez Fundację Panoptykon konferencji "Internet na rozdrożu" (2011 r.) [PDF]
Komentarze
W artykule "Polskie firmy
W artykule "Polskie firmy internetowe zapewniają: U nas nie ma totalnej inwigilacji" (Vadim Makarenko, internetowa GW, 07.06.2013 ) autor prezentuje odpowiedzi kilku wybranych przez siebie dostawców usług. Artykuł zaczyna od stwierdzenia:"...Rodzime służby specjalne nie mają wglądu na nasze serwery - twierdzą polskie firmy internetowe..."
Najbardziej wierzę Grupie O2, która ("...odmówiła odpowiedzi na nasze pytania...", źródło jw.). ;)
Pozdrawiam - J.
o2 to porażka - logowanie
o2 to porażka - logowanie przez www bez ssl.
Lavabit, hushmail i pare innych są warte sprawdzenia. Warunek muszą być poza USA i Polską.
Wyrażanie nadziei, że "być
Wyrażanie nadziei, że "być może kumulacja przecieków w ostatnich dniach sprawi, że więcej osób zada sobie pytanie: jak głęboką ingerencję w prywatność dopuszczam w ramach walki z zagrożeniem terrorystycznym i czy godzę się na status >>podejrzanego z definicji<" (wyżej, 07.06.2013), pora już zastąpić konkretnymi żądaniami przestrzegania i egzekwowania prawa. Rozważania o hipokryzji administracji państwowej wyrażane w łagodnym trybie przypuszczającym ("Jeśli rzeczywiście uważamy standardy ochrony prywatności i wolności za ważne, nie możemy traktować jak przestępcy osoby, która w akcie obywatelskiego nieposłuszeństwa ujawniła, że są one systemowo łamane. Byłoby to objawem hipokryzji polskich władz"; http://wyborcza.pl/1,75478,14298146,Polska_powinna_bronic_Snowdena.html, 18.07.2013) pora zastąpić wskazywaniem urzędniczych przestępstw. Pora zastąpić retoryczną analizę czynów naruszania prawa ("Reakcja ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego na jego prośbę o azyl była wręcz ironiczna"; tamże), ich badaniem w kategoriach prawa karnego: wskazujmy przestępstwa i przestępców nadużywających przyznanych im uprawnień; żądajmy wyłączenia ministra spraw zagranicznych z postępowania o azyl dla obrońcy prywatności z powodu oczywistego konfliktu interesów (http://archi.wiki.praw.pl/2kh93jh3hv2, 2013-07-03) i żądajmy zbadania, czy po raz kolejny nie przekroczył swych uprawnień w sposób wypełniający znamiona przestępstwa (http://archi.wiki.praw.pl/2kh93jjfwb6, 2013-07-03). Alternatywę stanowi zgoda na rządy przestępców. Prawo samo się nie egzekwuje.
Dodaj komentarz