Retencyjny przegląd wydarzeń

Artykuł
23.07.2013
4 min. czytania
Tekst
Image

Każdy telefon i komputer pozostawia po sobie cyfrowe ślady: informacje, z kim się łączyliśmy (billingi), jak długo rozmawialiśmy, gdzie się wówczas znajdowaliśmy, czy jaki mamy numer IP. Wynika to przede wszystkim z architektury sieci GSM, która wymusza na telefonach łączenie się z tzw. stacjami BTS, czyli przekaźnikami. Pozostawiane przez nas ślady, nazywane danymi telekomunikacyjnymi, są nieocenionym źródłem informacji o naszym prywatnym życiu, zwyczajach czy siatce znajomych. Operatorzy telekomunikacyjni potrzebują ich do świadczenia usług, jednak chęć dostępu do nich zgłosiły również państwa. Tak powstał problem tzw. retencji, czyli przechowywania danych telekomunikacyjnych.

W marcu 2007 r., 9 miesięcy po wybuchach bomb w londyńskim metrze, Parlament Europejski przyjął dyrektywę nakładającą na operatorów obowiązek przechowywania (właśnie retencji) danych telekomunikacyjnych dotyczących każdego z nas i udostępniania ich służbom w celu walki z poważnymi przestępstwami. Hasła „wojny z terroryzmem” i bezpieczeństwa narodowego uzasadniły przyjęcie rozwiązania, które Peter Hustinx, Europejski Inspektor Ochrony Danych, uznał za „bez wątpienia najbardziej ingerujące w prywatność narzędzie, jakie zostało wdrożone w Unii Europejskiej ze względu na skalę zbierania danych oraz liczbę osób, których dotyczy”.

Krytyka fundamentalna

Pomimo upływu ponad 6 lat od przyjęcia dyrektywy wciąż wielu jej krytyków zwraca uwagę, że dyrektywa traktuje wszystkich użytkowników komórek i Internetu jak z gruntu podejrzanych – na potrzeby walki z nielicznymi przecież w społeczeństwie przestępcami, na fali retoryki „wojny z terroryzmem” przyjęto rozwiązanie ograniczające prywatność każdego z nas. Tę argumentację podzielił m.in. rumuński sąd konstytucyjny, który uznał, że zasada prewencyjnego gromadzenia danych o obywatelach godzi w domniemanie niewinności i jest sprzeczna z prawem do prywatności i wolności wypowiedzi.

Zasada prewencyjnego gromadzenia danych o obywatelach godzi w domniemanie niewinności i jest sprzeczna z prawem do prywatności i wolności wypowiedzi.

Dla krytyków obowiązkowej retencji danych największą szansą jest trwające właśnie przed Trybunałem Sprawiedliwości UE postępowanie, w którym Trybunał zbada zgodność dyrektywy retencyjnej z Kartą Praw Podstawowych. Sądy irlandzki i austriacki zapytały bowiem, czy nie narusza ona zagwarantowanego w Karcie prawa do prywatności i prawa do ochrony danych osobowych. Podzielenie tych argumentów przez Trybunał Sprawiedliwości oznaczałoby koniec retencji danych w Europie, przynajmniej w tym kształcie.

Krytyka „proceduralna”

Ci, którzy nie podważają obowiązku retencji danych jako takiego, zwracają jednak uwagę na konieczność zagwarantowania silniejszej ochrony prywatności w przypadku korzystania przez policję i inne służby z danych telekomunikacyjnych. Z tej właśnie perspektywy polskie przepisy implementujące retencję danych zakwestionowała Rzecznik Praw Obywatelskich we wniosku do Trybunału Konstytucyjnego (czeka na rozpatrzenie już od dwóch lat). W tym „ucywilizowaniu” retencji chodzi przede wszystkim o zapewnienie, że decyzja o wykorzystaniu danych przez policję i inne służby będzie podlegać zewnętrznej kontroli niezależnego organu. Przepisy powinny również gwarantować, by dane były wykorzystywane jedynie w sprawie najpoważniejszych przestępstw, a nie drobnych wykroczeń. Pojawiają się również dodatkowe problemy, takie jak konieczność zapewnienia ochrony tajemnicy dziennikarskiej i adwokackiej czy niszczenie danych. Ważna jest również transparentność – społeczeństwo ma prawo wiedzieć, jak często wykorzystywany jest ten instrument. W Polsce sytuacja jest dziś odwrotna, bowiem liczby pokazują tylko, jak niewiele wiemy

W tej rozbudowanej, zwłaszcza w zakresie gwarancji proceduralnych, dyskusji nie można zapominać, że Europa nie jest samotną wyspą. Dobitnie pokazał to dokument, który wyciekł do mediów tuż przed ujawnionymi przez Edwarda Snowdena informacjami na temat programu PRISM – z tajnego nakazu wynika, że jeden z amerykańskich operatorów (firma Verizon) została zobowiązana do przekazania amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (słynne ostatnio NSA) wszystkich danych telekomunikacyjnych na temat swoich klientów. To o jeszcze jeden krok dalej, niż jest to w Europie, gdzie operatorzy sami przechowują dane, a służby mogą pobierać informacje na temat konkretnych numerów.

Z „Diagnozy społecznej” z 2011 r. wynika, że z telefonów komórkowych korzysta ponad 85% Polaków, a zapewne nie jesteśmy w tej kategorii w światowej czołówce. Pokusa korzystania przez służby specjalne z pochodzących z nich danych jest problemem globalnym, wymagającym stworzenia globalnych standardów. Dlatego też wraz z innymi organizacjami pozarządowymi podpisaliśmy się pod dokumentem o nazwie „Internation Principles on the Application of Human Rights to Communications Surveillance” (Międzynarodowe zasady ochrony praw człowieka w zakresie nadzoru nad telekomunikacją). Jest to zestaw zasad, które bez względu na szerokość geograficzną powinny ograniczać możliwość śledzenia obywateli za pomocą narzędzi służących komunikacji. Droga do wdrożenia tych standardów jest jednak bardzo daleka.

Wojciech Klicki

Więcej na temat postępowania przed Trybunałem Sprawiedliwości UE

Newsletter

Otrzymuj informacje o działalności Fundacji

Administratorem twoich danych jest Fundacja Panoptykon. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy dane osób subskrybujących newsletter, znajdziesz w naszej Polityce prywatności.