Europejska debata o blokowaniu wchodzi w decydującą fazę. W Polsce dopiero próbujemy rozmawiać merytorycznie

Artykuł
28.06.2011
6 min. czytania
Tekst

Zbliża się moment, w którym Unia Europejska wykrystalizuje swoje podejście do blokowania stron internetowych w kontekście walki z wykorzystywaniem seksualnym dzieci i rozpowszechnianiem obrazów tego wykorzystywania w Internecie. Chodzi oczywiście o wielokrotnie komentowany projekt dyrektywy w tej sprawie. Prezydencja węgierska narzuciła szybkie tempo i wygląda na to, że już w tym tygodniu instytucje unijne mogą wypracować kompromis. Wszystkie znaki wskazują też na to, że wygra opcja popierana przez środowiska internetowe i organizacje walczące o prawa człowieka: blokowanie będzie fakultatywne na poziomie UE, czyli pozostanie w gestii państw członkowskich. A tymczasem w Polsce, Minister Boni zaprosił nas i przedstawiciela Komisji Europejskiej do merytorycznej debaty na temat „blokować czy nie blokować”…

Do pierwszej odsłony debaty doszło 27 czerwca w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. W czasie trzygodzinnego spotkania wymieniliśmy się poglądami, w zasadzie od dawna znanymi. Przedstawiciel Komisji Europejskiej, Jakub Boratyński, w swojej prezentacji podsumował poglądy Komisji na „kwestię blokowania”. Liczyliśmy na uzasadnienie proponowanej polityki, a przede wszystkim na przeprowadzenie od dawna oczekiwanego „testu proporcjonalności”. Zgodnie z wciąż obowiązującą doktryną praw człowieka, każde ograniczenie fundamentalnych praw i wolności musi zostać uzasadnione na gruncie zasady konieczności i proporcjonalności. Innymi słowami, Komisja nie powinna proponować blokowania stron internetowych, jeśli nie jest w stanie udowodnić – za pomocą obiektywnie weryfikowalnych danych – że jest to środek konieczny i proporcjonalny do realizowanego celu.

Tym celem jest nie abstrakcyjna „walka z pedofilią”, ale rozwiązanie konkretnej kwestii: co zrobić z pewnym odsetkiem stron internetowych z nielegalnymi treściami, których usuwanie zajmuje więcej czasu, niż byśmy sobie życzyli (powyżej 14 dni). Niestety, takiego testu przedstawiciel Komisji nie przeprowadził, koncentrując się na ogólnych zapewnieniach, że problem rozpowszechniania obrazów seksualnego wykorzystywania dzieci na stronach WWW istnieje, jest poważny i wymaga bezwzględnych działań regulacyjnych – w tym blokowania stron. W naszej opinii taka argumentacja jest niewystarczająca, tym bardziej, że nie stoją za nią obiektywnie weryfikowalne dowody ani analizy.

Dlatego domagamy się od Komisji podjęcia wyzwania i ujawnienia szczegółowych danych na temat ilości zgłoszeń, jakie przyjmują finansowane ze środków Komisji punkty kontaktowe w całej Europie, skuteczności blokowania (na podstawie doświadczeń krajów, które je stosują) i jego wpływu na ograniczenie ilości tzw. przypadkowych wejść na strony z nielegalnymi treściami. Ponieważ nikt rozsądny już chyba nie twierdzi, że blokowanie jest w stanie zapobiec intencjonalnym wejściom na takie strony, osią sporu stało się ograniczanie wejść przypadkowych. Temu właśnie problemowi przyglądaliśmy się przygotowując naszą prezentację.

Żeby przeprowadzić rzetelny „test proporcjonalności”, warto spojrzeć na obiektywne dane. W 2010 organizacje zrzeszone w sieci INHOPE przeanalizowały ponad 24 000 zgłoszeń dotyczących materiałów przedstawiających wykorzystywanie seksualne dzieci. INHOPE niestety nie podaje w ilu procentach te zgłoszenia było uznawane za zasadne i realizowane – czyli w ilu sprawach punkty kontaktowe podjęły działania zmierzające do usunięcia zgłaszanych materiałów. Jednak na podstawie danych pochodzących z największej organizacji zrzeszonej w tej sieci, Internet Watch Foundation, można przyjąć, że jest to niewielki procent. Liczba ostatecznie zablokowanych domen w Wielkiej Brytanii spadła, w ciągu 5 lat, z 3000 do 1500 – i ta tendencja się utrzymuje.

Przy 1500 domenach w świecie Internetu (200 000 000 domen), warto zadać sobie pytanie, jakie jest realne prawdopodobieństwo „przypadkowego trafienia”? Drugie ważne pytanie, to na ile blokowanie stron jest w stanie temu problemowi skutecznie przeciwdziałać? Analizując dostępne dane doszliśmy do wniosku, że tylko w bardzo niewielkim stopniu. Trendy w zakresie liczby zgłaszanych treści są podobne, a nawet bardziej alarmujące, w krajach, które blokowanie stosują (np. Wielka Brytania). Dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, że filtry nie są w stanie „nadążyć” za treściami, które niezwykle dynamicznie zmieniają swoją lokalizację w Internecie. Jednocześnie trzeba pamiętać, że jesteśmy w stanie zablokować tylko te strony, o których już wiemy – a zatem nie jesteśmy w stanie przeciwdziałać przypadkowemu kontaktowi z nowymi lub przeniesionymi w nowe lokalizacje materiałami.

Z drugiej strony, okazuje się, że mamy o wiele lepsze i skuteczniejsze alternatywy. Z danych dostarczanych przez INHOPE (międzynarodową sieć punków kontaktowych, wspieraną finansowo przez Komisję Europejską) wynika, że usuwanie stron zwierających obrazy seksualnego wykorzystywania dzieci przebiega coraz sprawniej (średnio 2,3 dnia) a jednocześnie zaznacza się wyraźny trend do przenoszenia nielegalnych treści ze stron WWW do podziemia internetowego oraz innych lokalizacji, których nie da się skutecznie zablokować (np. maszyny zombie czy sieci P2P). Wyjaśnialiśmy szczegółowo te trendy w naszych wcześniejszych opracowaniach. Na tej podstawie, oraz w oparciu o dane negujące sens blokowania nawet jako środka przeciwdziałającego przypadkowym wejściom na strony z nielegalnymi treściami, twierdzimy, że blokowanie stron jako rozwiązanie regulacyjne jest nieproporcjonalne. Polecamy zapoznani się z pełną prezentacją, przygotowaną dla Ministra Boniego.

Tymczasem w Brukseli… Zgodnie z dzisiejszym komunikatem Ministerstwa Sprawiedliwości: „Prezydencja Węgierska podejmuje próby rozwiązania w drodze nieformalnych konsultacji problemów negocjacyjnych związanych z projektem dyrektywy o zwalczaniu seksualnego wykorzystywania dzieci, niegodziwego traktowania w celach seksualnych i pornografii dziecięcej (w tym między innymi kwestii blokowania stron internetowych z pornografią dziecięcą). W dniu 29 czerwca br. planowane jest przedstawienie najprawdopodobniej zmodyfikowanego projektu na posiedzeniu Stałych Przedstawicieli - Coreper II. Umożliwi to ewentualne osiągnięcie kompromisu z Parlamentem Europejskim. Prezydencja Węgierska zamierza zaproponować, aby mechanizm blokowania stron z pornografią dziecięcą miał charakter fakultatywny dla państw. Formalne przyjęcie tekstu będzie możliwe po przeprowadzeniu plenarnego głosowania w Parlamencie Europejskim. Termin tego głosowania nie jest jeszcze możliwy do określenia.”

Z informacji, jakie posiadamy, już w tamtym tygodniu został wstępnie wypracowany kompromis pomiędzy trzema kluczowymi instytucjami: Parlamentem Europejskim, Radą Unii Europejskiej i Komisją Europejską. Negocjatorzy uzgodnili wspólne stanowisko, zgodnie z którym blokowanie stron ma być jedynie środkiem fakultatywnym na poziomie UE, czyli decyzja o tym, czy je wprowadzać pozostanie w gestii państw członkowskich. O takie podejście walczyliśmy w naszej kampanii i wcześniejszych rozmowach z rządem.

Bardzo istotne jest położenie nacisku na usuwanie nielegalnych treści, jako absolutny priorytet w polityce UE, oraz – wynikające z tego priorytetu – uznanie blokowania za środek niedopuszczalny w stosunku do treści znajdujących się na europejskich serwerach. Co więcej, w projekcie dyrektywy (art. 21) pojawiły się pożądane gwarancje ochrony praw człowieka (m.in. ścisły wymóg niezbędności i proporcjonalności), które będą ograniczały swobodę decyzyjną państw, które mimo wszystko zdecydują się na wprowadzenie blokowania.

Więcej informacji na temat trwających negocjacji i proponowanych rozwiązań

Newsletter

Otrzymuj informacje o działalności Fundacji

Administratorem twoich danych jest Fundacja Panoptykon. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy dane osób subskrybujących newsletter, znajdziesz w naszej Polityce prywatności.