Fundacja Panoptykon wielokrotnie zajmowała się już tematem personalizacji kart miejskich. Ostatnio naszą uwagę zwrócił problem kart usług publicznych i polityka miast „zachęcających” do korzystania z nich. Ciekawym przypadkiem do analizy jest wprowadzona niedawno Śląska Karta Usług Publicznych.
Co łączy kamery monitoringu wizyjnego, karty miejskie i programy śledzące aktywność pracowników? Ile pieniędzy instytucje publiczne przeznaczają na tego typu narzędzia? Które z nich wykorzystywane są w Krakowie? Jeśli nurtują Cię te pytania, przyjdź na spotkanie, które organizujemy 2 grudnia razem z Fundacją Stańczyka i Spółdzielnią Ogniwo.
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uznał, że GIODO miał rację, zabraniając warszawskiemu Zarządowi Transportu Miejskiego sięgania po dane zbierane w Krajowej Ewidencji Podatników na potrzeby wydawania tzw. Karty Warszawiaka. GIODO w decyzji wydanej w październiku ubiegłego roku stwierdził, że warszawskie władze samorządowe, ZTM i Ministerstwo Finansów nie mają podstaw prawnych do wymieniania się informacjami o tym, kto płaci podatki w Warszawie. Do czasu rozstrzygnięcia sporu decyzja Inspektora była zawieszona, jednak po wyroku sądu zaczęła obowiązywać – ZTM nie może już zaglądać do ewidencji podatkowej.
Nie oszukujmy się – większości osób kamery monitoringu po prostu nie obchodzą. Być może i Ciebie, obserwatora działań Panoptykonu, niespecjalnie martwi kolejne „oko”, które pojawiło się w Twojej okolicy. Bo przecież: skoro nie jesteś przestępcą i nie robisz nic złego – niech Cię podglądają i podsłuchują: na osiedlu, w pracy, w kawiarni.
Być może, jak wiele osób wokół, swoją postawę tłumaczysz „potrzebą bezpieczeństwa” – choć nie wiesz nawet, do kogo należą codziennie mijane kamery i w jaki sposób są wykorzystywane. Nie wiesz, czy oprócz obrazu nagrywają również dźwięk. Nie wiesz, kto je obsługuje: policja czy prywatna firma. A gdy rzeczywiście stanie się „coś złego” – nie będziesz wiedzieć, do kogo się zgłosić, by uzyskać dostęp do nagrań. A przecież informacja o właścicielu kamery mogłyby być umieszczona bezpośrednio przy niej. Niestety, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych już kolejny rok nie może poradzić sobie z przygotowaniem projektu regulacji prawnej, która wreszcie wyraźnie zobowiązałaby właścicieli systemów monitoringu do montowania tabliczek z informacjami i nałożyła inne potrzebne ograniczenia.
Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Irena Lipowicz wystąpiła do Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych o zbadanie legalności gromadzenia i przetwarzania danych osobowych przez Zarząd Transportu Miejskiego w Poznaniu. Zaniepokojenie RPO wywołały liczne skargi mieszkańców Poznania i okolic, którzy obawiają się, że dzięki nowej Poznańskiej Elektronicznej Karcie Aglomeracyjnej (PEKA) ZTM będzie gromadził informacje o ich lokalizacji, trasach i częstotliwości podróży czy historii użycia karty. RPO chce, żeby GIODO sprawdził, czy przyjęte w Poznaniu procedury i systemy informatyczne obsługujące PEKA gwarantują ochronę prywatności pasażerów.
Od początku tego roku w Warszawie obowiązuje tzw. Karta warszawiaka. Daje ona uprawienia m.in. do tańszych biletów miejskich. Osobami, które mogą uzyskać kartę, są mieszkańcy i mieszkanki Warszawy rozliczający podatek dochodowy w stolicy. Zgodnie z danymi wskazywanymi przez ratusz podatek PIT stanowi 1/3 dochodu miasta. Zniżki związane z kartą mają stanowić zachętę do płacenia podatków w stolicy. Ratusz uważa również, że Karta warszawiaka nie tylko zwiększy wpływy do budżetu, ale i przysłuży się budowie lokalnej tożsamości.
Jednak karta wywołuje ogromne emocje. Przede wszystkim zniżki przysługujące z jej tytułu wcale nie są duże. Stanowią „zniżki od podwyżek”, jako że jednocześnie ratusz podjął decyzję o podwyżce cen biletów na komunikację miejską. Jak pisze Joanna Erbel (aktywistka zaangażowana w walkę przeciwko podwyżkom cen biletów) – znaczenie karty, w kontekście budżetów gospodarstw domowych i samego miasta, może być minimalne i symboliczne.
Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych skończył już kontrolę dotyczącą wydawania Kart Warszawiaka. Zdaniem GIODO warszawski Zarząd Transportu Miejskiego niezgodnie z prawem uzyskiwał dane z Ministerstwa Finansów.
Poruszanie się po mieście kosztuje, jednak koszty te liczone mogą być już nie tylko w pieniądzach, ale również w danych osobowych. W Warszawie wydanie spersonalizowanej karty miejskiej przez Zarząd Transportu Miejskiego wymaga podania konkretnych informacji, np. dokładnego adresu i numeru PESEL. Z kolei Zarząd Dróg Miejskich zbiera informacje o kierowcach parkujących w strefach płatnego parkowania. Zarówno ZTM, jak i ZDM zależne są od Urzędu Miasta.
Pod koniec kwietnia informowaliśmy o nowym zastosowaniu kart miejskich (URBANCARD) we Wrocławiu - od września mają one zostać wprowadzone do szkół, umożliwiając dostęp m.in. do bibliotek, platformy edukacyjnej i elektronicznego dziennika. Z doniesień prasowych i napływających do nas informacji wynikało, że zarówno nauczyciele, jak i uczniowie oraz ich rodzice z niepokojem podchodzą do propozycji Urzędu Miejskiego. Postanowiliśmy zatem zwrócić się do Wydziału Edukacji we wrocławskim ratuszu z wnioskiem o udostępnienie informacji publicznej dotyczących nowych funkcji tzw. URBANCARD. Zapytaliśmy o powody wprowadzenia takiego rozwiązania oraz konsekwencje niezdecydowania się na korzystanie z karty. Chcieliśmy również uzyskać wiedzę na temat zakresu przetwarzanych danych i ewentualnej możliwości ich integracji. Kolejne pytanie dotyczyło tego, kto danymi administruje i kto ma do nich dostęp. Otrzymaliśmy obszerną odpowiedź, która z jednej strony rozwiewa część wątpliwości, z drugiej - generuje kolejne pytania. Jak informuje Wydział Edukacji: