Polska popiera dyrektywę otwierającą drogę do blokowania Internetu w Unii Europejskiej

Artykuł
03.12.2010
3 min. czytania
Tekst

Premier Tusk w trakcie debaty zorganizowanej w związku z pomysłem utworzenia Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych obiecał nie tylko powtórne rozważenie, czy czarna lista stron jest właściwym środkiem walki z przestępczością, ale przede wszystkim, że rozwiązania dotyczące regulacji Internetu będą konsultowane ze społeczeństwem. Dzisiaj, m.in. dzięki pozytywnemu stanowisku polskiego rządu, Rada Unii Europejskiej zaakceptowała projekt dyrektywy o wykorzystywaniu dzieci. W ten sposób uczyniono pierwszy krok w stronę blokowania sieci w całej Unii Europejskiej. A polskie społeczeństwo nie było w wypracowywanie decyzji polskiego rządu w żaden sposób zaangażowane.

Prace nad projektem dyrektywy o zwalczaniu seksualnego wykorzystywania dzieci trwają od wielu miesięcy. W tym czasie strona polska nie zajmowała oficjalnego stanowiska. To pozwalało mieć nadzieję, że wobec obietnic złożonych w kraju, polski rząd wykaże się konsekwencją i oficjalnie wypowie się przeciwko przewidzianemu w projekcie dyrektywy obowiązkowi blokowania stron internetowych.

Dlatego Fundacja Panoptykon razem z grupą innych organizacji wystosowała do Premiera list, nawołujący do zajęcia zdecydowanie krytycznego stanowiska wobec projektu dyrektywy w zakresie, w jakim przewiduje on blokowanie stron internetowych. Podkreślaliśmy, że nie negujemy potrzeby walki z pornografią dziecięcą, ale postulujemy, by odbywało się to poprzez eliminowanie obrazów seksualnego wykorzystywania dzieci z Internetu oraz skuteczne ściganie sprawców, a nie tworzenie infrastruktury cenzurującej, która stanowi niebezpieczny dla demokracji precedens, a nie będzie mieć prawdopodobnie żadnego wpływu na realną walkę z pornografią dziecięcą.

Opublikowana na łamach Gazety Wyborczej wypowiedź rzeczniczki Ministerstwa Sprawiedliwości Joanny Dębek, sugeruje, że decyzja w sprawie stanowiska wobec blokowania stron internetowych została podjęta już dawno, tylko opinia publiczna nie została o tym fakcie poinformowana: "Przedstawiciele polskiego rządu od początku prac nad projektem dyrektywy wyrażali poparcie dla przewidzianych w nim założeń (...). Blokowanie stron internetowych byłoby pomocne w zwalczaniu rozpowszechniania treści pornograficznych z udziałem dzieci w Internecie, przyczyniając się do spadku zarówno popytu, jak i podaży materiałów zawierających takie treści".

Ostatecznie zatem przedstawiciel Polski poparł na posiedzeniu Rady ogólne podejście do walki z pornografią dziecięcą, które zakłada m.in. blokowanie stron internetowych. Strony zawierające obrazy seksualnego wykorzystywania dzieci mają być blokowane, jeśli okaże się to konieczne, a stron nie uda się w rozsądnym czasie usunąć z sieci. Nie wiadomo, jak w tym kontekście interpretować słowo "konieczne". Ostateczna decyzja zostanie zapewne przy państwach członkowskich, jednak projekt wyraźnie sugeruje potrzebę stworzenia infrastruktury cenzurującej sieć "na wszelki wypadek" (czyli na wypadek, gdyby okazało się, że konieczne jest zablokowanie konkretnej strony WWW).

Co więcej, Rada zaakceptowała także samoregulację, jako środek alternatywny dla prawnego obowiązku blokowania stron WWW. To bardzo niebezpieczne posuniecie, otwierające drzwi dla mało transparentnych inicjatyw biznesowych. Jest to tym dziwniejsze, że wcześniej sama Komisja Europejska kategorycznie wypowiedziała się przeciwko samoregulacji w tym zakresie, zaznaczając, że tak ważny środek ograniczający prawa obywatelskie wymaga uregulowania prawnego.

Wreszcie, groteskowym elementem projektu jest wprowadzenie obowiązku niezwłocznego informowania tychże domniemanych przestępców, których strony mają być blokowane, aby stworzyć im możliwość odwołania się od tej decyzji. Zakładając, że blokowanie ma być środkiem "ostatecznym" w walce z pornografią dziecięcą w sieci, takie rozwiązanie może poważnie zaszkodzić samemu dochodzeniu i ściganiu przestępców.

Następnym krokiem będzie przekazanie wstępnego projektu pod obrady Parlamentu Europejskiego. Jednak kluczowymi aktorami w tym procesie pozostają rządy, ponieważ to ich stanowisko ostatecznie zaważy na kształcie dyrektywy. Polski rząd ma czas prawdopodobnie do lutego, żeby zweryfikować swoje stanowisko.

Projekt stanowiska rządu w sprawie dyrektywy

Informacja o stanowisku rządu przygotowana na posiedzenie Rady Unii Europejskiej 3 grudnia 2011

Projekt dyrektywy w sprawie zwalczania seksualnego wykorzystywania dzieci

Newsletter

Otrzymuj informacje o działalności Fundacji

Administratorem twoich danych jest Fundacja Panoptykon. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy dane osób subskrybujących newsletter, znajdziesz w naszej Polityce prywatności.