Artykuł 02.02.2021 9 min. czytania Tekst Image [Aktualizacja 2 lutego 2021]: Ministerstwo Sprawiedliwości 1 lutego opublikowało tekst projektu ustawy, jesteśmy w trakcie analizy przepisów. Prywatna cenzura i ograniczanie władzy platform internetowych – tematy, którymi w Panoptykonie zajmujemy się od lat – trafiły ostatnio na pierwsze strony gazet. To zasługa zablokowania kont (byłego już) prezydenta USA Donalda Trumpa przez Twittera i Facebooka. Blokada wywołała efekt domina: Trump dostał bana w zasadzie wszędzie, i to nie tylko w zakresie swoich własnych kont, bo zamknięte zostały też sklepy z protrumpowskimi gadżetami, a niektóre serwisy finansowe uniemożliwiły przekazywanie darowizn na jego kampanię. Ministerstwo Sprawiedliwości nie mogło sobie zażyczyć lepszego momentu na prezentację swojego pomysłu na ochronę wolności słowa w Internecie. Zgadzamy się co do jednego: platformy internetowe dysponują realną władzą, której nie wahają się wykorzystać – również do kształtowania debaty publicznej. Czy jednak ustawa ministra Zbigniewa Ziobry pozwoli ten problem rozwiązać? Słuszna diagnoza – platformy trzeba ucywilizować „Nadszedł czas, żeby Polska miała regulacje chroniące wolność słowa w Internecie, chroniące przed nadużyciami wielkich korporacji internetowych” – powiedział podczas konferencji prasowej Sebastian Kaleta, sekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości. Trudno nie zgodzić się z diagnozą problemu. Nie ulega wątpliwości, że platformy internetowe takie jak Facebook, YouTube czy Twitter rozrosły się na tyle, że w praktyce pełnią rolę głównych kanałów komunikacji i w coraz większym stopniu kontrolują granice wolności słowa i dyskursu publicznego w Internecie. Można by mnożyć przykłady arbitralnego stosowania tej władzy: niektórym platformy pozwalają na nadużywanie wolności słowa, a innym odbierają ją całkiem pochopnie. Mimo że są prywatnymi firmami, napędzanymi logiką zysku, ich działalność od dawna dotyka sfery publicznej – choćby dlatego od dwóch lat sądzimy się z Facebookiem, wspierając blokowaną Społeczną Inicjatywę Narkopolityki. Naszym celem jest przekonanie sądu o konieczności poprawy pozycji użytkowników i ustanowienia wysokiego standardu usuwania treści, zawierającego m.in. możliwość skutecznego odwołania od decyzji platformy. Tak jak państwo reguluje działalność prywatnych firm, np. w zakresie ochrony środowiska czy ochrony danych, tak w demokratycznym społeczeństwie istnieje potrzeba poddania władzy platform ograniczeniom i kontroli. Jednak przy próbach regulowania Internetu diabeł zawsze tkwi w szczegółach. Z tego względu ocena pomysłów Ministerstwa Sprawiedliwości jest niezwykle trudna, bo nadal (22 stycznia) nie widzieliśmy projektu ustawy, mimo że jeszcze w grudniu skierowaliśmy do Ministerstwa wniosek o udostępnienie projektu. Za punkt odniesienia mamy więc fragmentaryczne informacje z mediów, pierwszą stronę projektu uchwyconą na zdjęciu i slajdy przedstawione na konferencji prasowej. O krok za daleko: zostaje wszystko, co nie narusza prawa Z oszczędnych informacji na stronie Ministerstwa wynika, że resort chce, żeby serwisy społecznościowe nie mogły według własnego uznania usuwać wpisów ani blokować kont użytkowników, jeśli treści na nich zamieszczone nie naruszają polskiego prawa. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się to spełniać postulat ograniczania władzy platform nad treścią, w praktyce taki blankietowy zakaz zmuszałby platformy internetowe do nieingerowania w materiały takie jak patotreści czy pornografia, które do tej pory były przez wiele platform usuwane. W świetle polskiego prawa te treści nie zawsze są nielegalne. Jeśli propozycja ministra Ziobry wejdzie w życie, użytkownicy platform będą mogli się na takie treści natknąć – czy tego chcą, czy nie. Jednocześnie zakaz usuwania treści, które nie naruszają polskiego prawa, stwarzałby parasol ochronny np. nad mową nienawiści wobec mniejszości seksualnych, która wbrew standardom międzynarodowym wciąż nie jest w Polsce nielegalna. Proponowany zakaz mógłby zatem dotkliwie uderzyć w społeczność, która już teraz należy do najbardziej narażonych na ataki w sieci i – co zostało niedawno zbadane – cenzurę ze strony platform. Jak ograniczyć samowolę cyfrowych gigantów w dyktowaniu granic dyskursu publicznego, a przy tym pozwolić im nie pokazywać użytkownikom pewnych rodzajów treści? Być może warto rozważyć kontrolowanie samych regulaminów platform i tego, co uznają one za niepożądane. Taki scenariusz pozwoliłby ochronić np. treści o społecznie ważnym znaczeniu przed cenzorskimi zakusami platform. Dzięki temu ofiarą cenzury nie padłoby np. motto Ogólnopolskiego Strajku Kobiet – tylko dlatego, że jest wulgaryzmem. Kompleksowa regulacja platform – tak, ale tylko na poziomie unijnym „Zrobimy wszystko, by określić ramy funkcjonowania Facebooka, Twittera, Instagrama i innych podobnych platform. W Polsce regulujemy to odpowiednimi przepisami krajowymi. Zaproponujemy także, aby podobne przepisy zaczęły obowiązywać w całej Unii Europejskiej” – ogłosił premier Mateusz Morawiecki, jeszcze przed zaprezentowaniem przez Ministerstwo Sprawiedliwości szczegółów ustawy w sprawie prywatnej cenzury. Kiedy premier wypowiadał te słowa, podlegający pod jego kancelarię dział cyfryzacji prowadził konsultacje publiczne ogłoszonego w grudniu przez Komisję Europejską projektu Digital Services Act, który zawiera m.in. rozwiązania zmierzające do ograniczenia arbitralności polityk moderacyjnych platform (nasze stanowisko). Wbrew temu, co sugeruje wypowiedź premiera, Polska nie jest jedynym krajem, który dostrzega problem rosnącej władzy platform. Nie musimy też przekonywać Unii Europejskiej do wzięcia tego tematu na tapetę. Czy premier, formalnie będący wszak również Ministrem Cyfryzacji, o tych przepisach nie wiedział? Największy sens w walce z władzą platform mają kompleksowe regulacje na poziomie UE. Zaproponowane przez Komisję przepisy nie zakazują platformom usuwania treści, które nie są nielegalne w świetle prawa państw członkowskich, co może uzasadniać wystąpienie przez Ministerstwo Sprawiedliwości z dodatkową inicjatywą. Jednak w naszej ocenie tylko kompleksowa, bezpośrednio stosowana unijna regulacja będzie stanowiła skuteczne narzędzie walki z rosnącą władzą globalnych platform internetowych. O ewentualne dalej idące ograniczenia dla platform rząd powinien więc walczyć na forum Rady UE w ramach prac nad pakietem DSA. Tym bardziej, że projekt Komisji nie ogranicza się tylko do kwestii usuwania treści, ale reguluje także inne obszary władzy platform nad słowem – chociażby to, w jaki sposób algorytmy platform podejmują decyzje, jakie treści zasługują na podbicie, a jakim trzeba obciąć zasięgi. Algorytmiczne zarządzanie treścią i uwagą użytkowników, mające na względzie nie potrzeby tych ostatnich, a komercyjne interesy platform (a co za tym idzie, ich klientów – reklamodawców), jest nieodłączną częścią dyskusji o wolności słowa. Po klimacie czas na Internet Podczas trzylatki wyborczej z zazdrością patrzyliśmy na szereg debat z udziałem polityków, którzy wypowiadali się w sprawie ochrony środowiska i jakości powietrza w Polsce. O problemach z nowymi technologiami było głośno w przypadku kolejnych afer opisywanych w mediach, ale na salonach politycznych nie był to temat popularny. To powoli zaczyna się zmieniać. Poza Ministrem Sprawiedliwości z inicjatywą regulowania platform na poziomie krajowym wyszedł także sejmowy klub Lewicy, przedstawiając projekt ustawy o dostępie do treści cyfrowych. Podobnie jak w przypadku pomysłu ministra Ziobry kwestionujemy zasadność regulowania tych kwestii poza DSA. W projekcie dopatrzyliśmy się również szeregu niepokojących zapisów, które wręcz wzmocniłyby arbitralną władzę platform. Cieszy nas, że również w Polsce temat regulacji platform internetowych politycznie zyskuje na znaczeniu i wychodzi z czysto eksperckiej bańki. Mamy jednak nadzieję, że rząd i partie opozycyjne przekierują swoją energię na pracę nad naprawdę wymagającym i kompleksowym pakietem DSA, który ma szansę określić zasady funkcjonowania Internetu na kolejne dekady, nie tylko w Polsce, a w całej Unii Europejskiej. Zainteresowanym polecamy nasze dotychczasowe materiały dotyczące regulacji platform: Wstępna analiza pakietu DSA: Koniec z wszechwładzą platform internetowych? Komisja Europejska zaproponowała nowe regulacje Nasza wizja regulacji platform: Zróbmy sobie raj, czyli czy Internet da się naprawić Uwagi do projektu DSA przedstawione polskiemu rządowi w ramach konsultacji publicznych [PDF] Uwagi do projektu ustawy o dostępie do treści cyfrowych przedstawione klubowi parlamentarnemu Lewicy [PDF] Karolina Iwańska Współpraca: Dorota Głowacka, Anna Obem, Maria Wróblewska Pomóż nam kontrolować kontrolujących! Wpłać darowiznę na konto Fundacji Panoptykon Fundacja Panoptykon Autor Temat media społecznościowe wolność słowa Poprzedni Następny Newsletter Otrzymuj informacje o działalności Fundacji Twoje dane przetwarza Fundacja Panoptykon w celu promowania działalności statutowej, analizy skuteczności podejmowanych działań i ewentualnej personalizacji komunikacji. Możesz zrezygnować z subskrypcji listy i zażądać usunięcia swojego adresu e-mail. Więcej informacji o tym, jak przetwarzamy twoje dane i jakie jeszcze prawa ci przysługują, w Polityce prywatności. Zapisz się Zapisz się Akceptuję Regulamin usługi Leave this field blank Zobacz także Artykuł Dość żerowania na użytkownikach. List otwarty 50 organizacji w sprawie cybergigantów Lista szkodliwych skutków ubocznych tego, jak dominujące platformy internetowe kształtują nasz obraz świata, jest długa. Żerowanie na słabościach użytkowników, negatywny wpływ na poczucie własnej wartości, dyskryminacja, manipulacja, promowanie toksycznych treści i intensyfikacja radykalizacji – to… 22.09.2021 Tekst Artykuł Pierwsza decyzja sądu w sprawie SIN vs Facebook: internetowy gigant nie może utrudniać organizacji działalności w swoich portalach Sąd tymczasowo zakazał Facebookowi usuwania stron, kont i grup prowadzonych na Facebooku i Instagramie przez Społeczną Inicjatywę Narkopolityki, a także blokowania jej pojedynczych postów. Oznacza to, że przynajmniej do rozstrzygnięcia sprawy aktywiści SIN mogą prowadzić edukację narkotykową bez… 02.07.2019 Tekst Artykuł Jak platformy mieszają w demokracji algorytmami rekomendującymi treści Sensacyjne nagłówki klikają się lepiej niż wyważone polemiki. To sprawia, że są też bardziej widoczne na platformach społecznościowych takich jak Facebook, bo ich algorytmy premiują „angażujące” treści. W czasie kampanii wyborczej ten wyścig po uwagę może mieć poważne konsekwencje. 17.05.2024 Tekst